Zgubił się klucz do ideowego zamka

Marek Kęskrawiec: MULTIKULTI

Idąc od małego do dużego, czyli z Polski w świat, początek drogi wydaje się marny. Naszym współczesnym politykom znad Wisły daleko do Piłsudskiego czy Dmowskiego, ludzi wielkiej idei, którzy jednocześnie potrafili być wielkimi strategami i w imię celów wyższych zerwali niejeden poważny sojusz. Nasi współcześni mędrcy polityczni też potrafią być cwaniakami, tyle że ich sojusze i pakty bardziej przypominają zabawy chłopców na podwórku niż poważną politykę. W partii rządzącej na ten przykład racjonalizm i Realpolitik poszły już tak daleko, że nie wiadomo czy PO to partia liberalna, czy socjaldemokratyczna – choć na pewno obieca wszystko, byle utrzymać się przy władzy. Niby wywodzi się z "Solidarności”, ale raczej nie spotkamy w niej pracobiorcy Bujaka z pracodawcą Frasyniukiem. Poza wodzem Tuskiem indywidualności tam brak.

Na podwórku za następnym blokiem nie lepiej. Jak się słucha prezesa Kaczyńskiego, to trudno orzec czy to jeszcze prawica, czy już lewica. Stosunek do przedsiębiorców raczej "z lewa”, a zachowania towarzyskie agenta Tomka i rzecznika partii zdradzają już zdecydowanie liberalno-libertyńskie korzenie. Tak przynajmniej wynika z zabawnych taśm dokumentujących wyjazd przedwyborczy na Podkarpacie, gdzie partia zapewniała o swej miłości do Wartości.

Ale nie martwmy się zbytnio Polską. Inni mają podobnie. Kto by odróżnił dziś w Anglii lewicowego Blaira od prawicowego Camerona? W sprawach zagranicznych byłoby zapewne trudno. Albo weźmy takiego Obamę w zestawieniu z Bushem. Tyle nam nagadał o podłości przetrzymywania rzekomych terrorystów w Guantanamo, bez postawienia im zarzutów i prawa do obrony. No i co? Przez pięć lat nie może znaleźć klucza do tamtejszego zamka.

Dobrze, że przynajmniej został nam ideowy Gowin. Ale czy naprawdę jest się z czego cieszyć?