Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ziemkiewicz: „Chcesz być w Unii, przygotowuj Polexit”

Grzegorz Wszołek
Fot. Bartek Syta
Wielka Brytania złamała prawo, a były polski minister robi z siebie idiotę. Szkoda, że za idiotę robi były minister spraw wewnętrznych w czasach PO-PSL. Tak, jakbym przypłynął do Anglii kajakiem albo przedzierał się przez dziurę w płocie. Przybyłem do Wielkiej Brytanii zgodnie ze wszystkimi zasadami - opowiada Rafał Ziemkiewicz. Publicysta, który nie ma prawa wstępu do Wielkiej Brytanii.

FLESZ - Skoki narciarskie nie w TVP!

od 16 lat

Dlaczego tak Pana nie lubią w Wielkiej Brytanii?
Po pierwsze: to splot pewnych, paskudnych przypadków. Jakaś organizacja skrajnie lewicowych Polaków, zamieszkujących Londyn, doniosła parlamentarzystce Partii Pracy Rupie Huq, że oto Rafał Ziemkiewicz przybywa na cykl wieczorów autorskich w Londynie na zaproszenie Polonii. A przecież to ekstremista, który może wywołać zamieszki! Poza tym, wybrano panią Huq, gdyż zainicjowała wcześniej kampanię, wymierzoną przeciwko ówczesnemu prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi. I co ciekawe, jemu przynajmniej udało się wjechać do Anglii.

Pan miał pojechać do Londynu parę lat temu, ale do wyjazdu nie doszło. Dlaczego?
W 2018 roku, ta sama pani Huq uruchomiła „The Guardian” i inne lewicowe media, zachęciła dyżurnych profesorów z Cambridge do podpisania protestów przeciwko mnie. A na koniec, udało jej się nastawić odpowiednio policję, co sama przyznała na łamach brytyjskiej prasy, chwaląc się, że udaremniła spotkanie autorskie Ziemkiewicza. Organizatorzy niedoszłego pobytu przekazali mi, że na kilka dni przed wydarzeniem, wszyscy właściciele lokali, sal i klubów, a nawet restauracji, gdzie byłem zaproszony na prywatną kolację, wszyscy przybiegli z przeprosinami. Tłumaczyli, że nic nie mogą zrobić, bo była u nich policja i gdy pokaże się u nich Ziemkiewicz, to wpadną w tarapaty. Wtedy nie poleciałem do Wielkiej Brytanii, bo nie było po co, następnie wybuchła pandemia. Możliwe, że tamten brud, który na mnie wylano, trafił w szprychy brytyjskiej biurokracji, czego efektem było ostatnie zamieszanie w londyńskim lotnisku.

Boją się Pana? Dlaczego?
Nie wykluczam też, że lewica brytyjska boi się po prostu konserwatywnych liderów opinii i wykonała typową pokazówkę. Na zasadzie: zobaczcie, sprawiliśmy kłopot pisarzowi, który chciał córkę zapisać na Oksford i go na to stać! I nic nam nie zrobicie, bo jesteśmy poza prawem! Być może była to szerzej zakrojona akcja, wymierzona ogółem w prawicowych publicystów.

Mówią, że miał Pan negować Holokaust w jednej z Pańskich książek.
W piśmie, które otrzymałem od brytyjskiego urzędu migracyjnego, napisano wprost: nie wpuszczamy Pana z powodu poglądów politycznych. Nie muszę tłumaczyć, że to oczywisty delikt oraz złamanie kilku międzynarodowych konwencji. Na moje pytanie, co urzędnik wie o moich poglądach, ten zwyczajnie odmówił dalszej rozmowy, tłumacząc, że jest tylko po to, by wykonywać rozkazy. Bardzo uaktywniła się za to pani Rupa Huq i to ona powieliła wspomniane oskarżenie za pośrednictwem stowarzyszenia „Otwarta Rzeczpospolita”. Ci aktywiści wyrwali z mojej książki jedno zdanie, które brzmiało mniej więcej tak: izraelscy politycy postawili w centrum narracji historycznej mit Holokaustu. Moi oponenci przekręcili je - wmówili kłamliwie, jakoby Ziemkiewicz napisał: „Holokaust to mit”. Specjalistka od fake newsów o Polsce w sieci z portalu Jewish.pl, Katarzyna Markusz, dołączyła do tego chóru. Wyprodukowała newsa o „Chamie niezbuntowanym”: napisała, że oto moja książka neguje Holokaust. Jak rozeszły się jej kłamstwa? Prosto. Ukazały się w co najmniej 42 wydaniach internetowych żydowskich gazet, ale też anglo- i francuskojęzycznych. Dodam tylko, że Rupa Huq opiera się na fałszu Markusz. Co gorsza, parafrazując Jana Krzysztofa Kelusa, za wszystkim stoi „polska kanalia”. Wszystkie obłąkane historie o polskim faszyzmie wypuszczane są do mediów zagranicznych stąd, z redakcji „Gazety Wyborczej” i „Krytyki Politycznej”.

Jakiś przykład?
Podam jeden, na swój temat. W telewizji niegdyś powiedziałem, że jeśli ktoś nazywa niemieckie obozy zagłady „polskimi”, bo są zlokalizowane w naszym kraju, to równie dobrze mógłby je określić mianem „żydowskich” - wszak wznosili je m.in. żydowscy robotnicy pod lufami Niemców. Jeden z publicystów „Wyborczej” napisał donos do „New York Times”, sugerując, że w polskiej telewizji publicznej antysemita Ziemkiewicz nazwał Auschwitz „żydowskim” obozem koncentracyjnym i dodawał, jak to Żydzi sami budowali go dla siebie. Takich przekręceń, idących w świat, można by znaleźć znacznie więcej. W żaden sposób nikt nie prostuje oszczerstw kręgów liberalno-lewicowych na Zachodzie, dzięki czemu wpływają na negatywny obraz Polaków. Jak się okazało, robią tak też na mój temat.

Wracając do Rupy Huq - chciałby z nią Pan porozmawiać po tym wszystkim, co wydarzyło się w Londynie?
W tej chwili będą się z nią kontaktować moi prawnicy. Wydaje się, że przed rozpętaniem tak histerycznej kampanii, elementarna przyzwoitość nakazywałaby wykonać podstawowe sprawdzenie, o czym tak naprawdę pisałem w swojej książce albo do mnie zadzwonić. Rupa Hug i jej asystenci tego nie zrobili, bo im się nie chciało. Przypomnę prosty fakt: w Polsce negowanie Holokaustu jest zakazane i są na to odpowiednie paragrafy. Tymczasem nikt, do tej pory, żadnych zarzutów mi nie przedstawił. Nie wyrzucono mnie też z mediów społecznościowych. Lewicowi oszczercy w kółko wracają do tweeta, w którym nazwałem część izraelskiego establishmentu „parchami” - ma to być koronny dowód na antysemityzm. Wspomnę tylko, że ten wpis jest wciąż dostępny, mimo czułej cenzorów w mediach społecznościowych! Słowo „parchy” skłoniło lewicowych internautów do składania monitów na Twitterze. Jednak to medium odpowiadało, iż nie naruszyłem żadnych standardów. Jeśli ktoś przeczyta tweet, to słowo „parch” pada w zupełnie innym kontekście, niż to, co zarzuca mi lewica. Pani Rupie nie chciało się nawet ruszyć głową i palcem, by cokolwiek sprawdzić. Może dlatego, że sama była publicznie oskarżana o antysemityzm i próbuje jak ten złodziej krzyczeć: „łapać złodzieja!”.

Katarzyna Markusz, która prowadzi z Panem spór, ma sprawę karną za „obrazę narodu Polskiego” poprzez sugerowanie, że Polacy współodpowiadali za Holokaust. Dodatkowo potrafiła napisać, że nasz naród nie był ofiarą niemieckiej zagłady.
I bardzo dobrze się stało, że prokuratura pociąga Markusz do odpowiedzialności karnej. Pamiętam, gdy wypuściła w świat informację o rzekomym niszczeniu cmentarza żydowskiego w jednym z mniejszych miast w Polsce. Tekst obiegł świat, bo był przekazywany dalej przez wpływowe, żydowskie portale. Co się okazało? Na zdjęciu w artykułach można było przeczytać francuskie napisy na cmentarzu. Ludzie z tego miasta nie mieli w ogóle pojęcia, o co chodzi. To tyle w kwestii warsztatu i intencji pani Markusz. Ona zasłużyła na niejeden proces.

Pojawiły sie opinie, że skoro Polska nie chce wpuszczać imigrantów z Bliskiego Wschodu ze względów bezpieczeństwa, to Wielka Brytania też ma prawo uznawać, kogo chce za „ekstremistę”. Jest Pan ekstremistą?
Różne idiotyzmy na ten temat czytałem, ale to przebija chyba wszystkie. Szkoda, że za takiego idiotę robi były minister spraw wewnętrznych. Tak, jakbym przypłynął do Anglii kajakiem albo przedzierał się przez dziurę w płocie (śmiech). Przybyłem do Wielkiej Brytanii zgodnie ze wszystkimi zasadami. Zresztą, kontaktowałem się wcześniej z ambasadą tego państwa z zapytaniem, czy potrzebna jest jakaś wiza. Powiedziano mi, że jeżeli to krótka wizyta, to otrzymam dokument bezpośrednio na lotnisku. Zatem, porównywanie mnie do imigrantów, zwożonych przez Aleksandra Łukaszenkę, jest odlotem i piramidalną bzdurą. Owszem, Brytyjczycy mogą nie wpuszczać do siebie kogo chcą, ale nie z powodu poglądów politycznych. Jeśli podpisali umowy międzynarodowe ws. swobody głoszenia poglądów, to - mówiąc w skrócie - w toku procedury prawnej muszą udowodnić, że to, co mówię, narusza zasady demokratyczne czy prawne. Nie zrobili tego, zatem nie mogli tak postąpić, jak to miało miejsce na lotnisku Heathrow. Złamali prawo brytyjskie, stąd sądzę, że chcieli tylko postraszyć Polaków.

A może powinien Pan traktować tą falę hejtu jako darmową reklamę pańskiej najnowszej książki?
Oni przede wszystkim zrobili wielką krzywdę mojej żonie i córce. Proszę sobie wyobrazić, że brytyjscy urzędnicy przez pół dnia trzymali je w niepewności, gdzieś na korytarzu. Cały czas, konsekwentnie kłamali, że nie mają wobec mnie zastrzeżeń. Nie chciałbym żadnej, dodatkowej reklamy kosztem mojej rodziny. A książka tak czy siak się sprzeda. Jakoś tak jest, że gdy moi hejterzy zamierzają mi dokopać, to wychodzi to na moją korzyść. Z pewnością nie potrzebuję takich akcji reklamowych.

Niedawne demonstracje przeciwko rzekomemu Polexitowi, wzmocnią opozycję w Polsce i Donalda Tuska? PiS powinien się bać?
Otoczenie byłego premiera od 7 lat przekonuje, że to „koniec PiS”, „PiS się boi”, a w ogóle to zaraz ministrowie będą wyskakiwać z okien. Manifestacja prounijna była obliczona wyraźnie na umocnienie, ale tylko i wyłącznie pozycji Donalda Tuska w partii. PO ulegała pełzającej erozji, więc jej lider postanowił wykorzystać emocje tłumów wokół orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego do przerwania impasu. Swoją drogą, opozycja swego czasu twierdziła, że wyroki TK są ostateczne i niepodważalne, natychmiast wchodzą w życie. Tymczasem, już drugi raz urządza pochody przeciw trybunałowi (śmiech).

Tusk mówił nawet, że „trzeba mieć determinację, mięśnie i gotowość do poważnego starcia”. Rewolucji chyba jednak nie było?
To była impreza na wewnętrzny użytek. Dobrano gości po to, by wzmacniali silne emocje, ale wśród swojego elektoratu. Nie przypuszczam, by wystąpienia Zbigniewa Hołdysa czy Mai Ostaszewskiej kogokolwiek spoza tej bańki przekonały do popierania PO w wyborach. Krzykiem, a już zwłaszcza wulgaryzmami, nikogo się nie przekona. To domena przegranych.

Pana krytyczny stosunek do Unii jest powszechnie znany. Ale zapytam wprost: Jest Pan za Polexitem?
Zawsze powtarzam: jeśli chcesz zostać w UE, to przygotowuj Polexit. Jak mawiali starożytni: „Si vis pacem, para bellum”, czyli „Chcesz pokoju, szykuj się do wojny”. Gdybyśmy mogli doprowadzić do referendum ws. wyjścia z UE, a Niemcy stanęliby przed wizją utraty gigantycznych pieniędzy, to eurokraci podwinęliby ogony i skończyłyby się próby dyscyplinowania Polski, uzależnienie wypłaty funduszy od realizacji wyroków TSUE. Atakuje się nas, bo wykazujemy dość miękkie stanowisko w sprawach konfliktowych - nie stać nas na realizację stanowczych postulatów, do czego namawia choćby europoseł Jacek Saryusz-Wolski. Przede wszystkim, namawiam do policzenia: czy nam się to opłaca? Nie tak, jak to zaproponowali profesorowie za namową europosła Patryka Jakiego, choć dobrze, że w ogóle napisali takie podsumowanie zysków i strat. Musimy sobie uświadomić, co oznacza dla Polski wdrożenie „zielonego ładu”, „Fit for 55”, włączenie „Nord Streamu” i kupowanie gazu z niemieckim pośrednikiem? W dyskursie dominuje idiotyczny przekaz, a rząd również wchodzi w taki dyskurs - szarpie się z przeciwnikami politycznymi, generując emocje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Ziemkiewicz: „Chcesz być w Unii, przygotowuj Polexit” - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski