Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zika szaleje w Brazylii. Sportowcy z całego świata mają obawy, czy igrzyska będą bezpieczne

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Czy Międzynarodowy Komitet Olimpijski może z powodu epidemii wirusa zika odwołać igrzyska? - Nikt nie zaryzykuje zdrowia sportowców, natomiast to jest bardzo czarny scenariusz - uważa dr Jarosław Krzywański, lekarz z Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej i olimpijskiej misji medycznej „Rio de Janeiro 2016”.

- Zika - to brzmi groźnie. Amerykański Komitet Olimpijski publicznie zastanawia się na wycofaniem swoich zawodników z igrzysk, wątpliwości mają federacje i sportowcy z innych krajów, a MKOl pytany jest, czy odwoła imprezę. Sprawa, w kontekście sierpniowych igrzysk w Rio de Janeiro, rzeczywiście wygląda tak poważnie?

- Sprawa w ogóle wygląda poważnie, biorąc pod uwagę epidemię, która obecnie występuje w Ameryce Południowej, na Karaibach czy w Azji Południowo-Wschodniej. Skoro Światowa Organizacja Zdrowia wydała komunikat, w którym określa wirus zika jako zagrożenie międzynarodowe, to żartów nie ma. WHO takie komunikaty wydaje przecież dość rzadko. W ostatnich latach stało się to raptem dwa razy: w 2014 roku w przypadku wirusa ebola i rok wcześniej w przypadku wirusa polio. Mówi się, że wirusem zika mogą być w tym momencie dotknięte dwa miliony osób. To bardzo dużo.

- Co o nim wiemy?

- To wirus przenoszony przez komara tygrysiego, który przenosi też dengę i żółtą gorączkę. Szczepionki na niego nie ma. Zagrożenia? Zachodzi podejrzenie, że istnieje bezpośredni związek pomiędzy zakażeniem wirusem zika a wadą wrodzoną czaszki - małogłowiem, niemniej nie jest on jeszcze potwierdzony. Pewne jest za to, że w ciągu roku w samej Brazylii liczba przypadków stwierdzonego małogłowia wzrosła dziesięciokrotnie.

To już jest ogromny problem, który daje do myślenia. Badania trwają, w tej chwili naukowcy badają również inne możliwe powikłania zdrowotne wywołane przez tego wirusa. Starają się odpowiedzieć na przykład na pytanie, czy zespół neurologiczny Guillain-Barré może mieć związek z zakażeniem wirusem zika. A wracając do pańskiego pierwszego pytania, to sytuacja wygląda tak: głównym problemem jest to, co dzieje się w tej chwili w krajach, w których zika występuje, a zwłaszcza ryzyko dla kobiet w ciąży, które powinny unikać podróży w rejony Karaibów, Ameryki Łacińskiej, Ameryki Południowej. Drugim elementem są igrzyska. Trzeba oszacować ryzyko. W tej chwili mamy więcej pytań niż odpowiedzi.

- Możliwe jest, że MKOl wkrótce powie: „igrzysk w tym roku nie będzie”?

- Nikt nie zaryzykuje zdrowia sportowców, natomiast jest to bardzo czarny scenariusz. My zakładamy, że do igrzysk zostało na tyle dużo czasu, a Brazylia ma na tyle dobrze funkcjonujący system ochrony zdrowia, że sobie z tym problemem tam poradzą. Natomiast jeżeli epidemia wirusa zika wymknie się spod kontroli i okaże się, że nie da się walczyć z komarem tygrysim, to będzie problem. Globalny problem, a więc również dla Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Wydaje mi się jednak, że działania zostały podjęte na tyle wcześnie, iż uda się zwalczyć naturalne rezerwuary tego wirusa, czyli komara tygrysiego.

- Tym bardziej że - jak przekonują w MKOl - w sierpniu w Brazylii jest zima i jego aktywność będzie mniejsza.

- Mniejsza niż w porze wilgotnej, ale nie można jej wykluczyć do zera. Problem z komarem tygrysim polega na tym, że to jest komar miejski. On nie potrzebuje lasu, nie potrzebuje drzew, żeby się rozmnażać i zakażać. Atakuje przed zachodem słońca, nie tak jak nasz rodzimy widliszek, może pogryźć w ciągu dnia i przenieść wirusa.

- Sportowcy dzwonią do Pana z pytaniami, obawami?

- Tak. Proszę pamiętać, że niektórzy nasi zawodnicy mają w planach zrobienie przedolimpijskiego rekonesansu w Rio. MKOl mówi, że na dzisiaj nie ma potrzeby zmian planów wyjazdowych z wyjątkiem kobiet w ciąży lub planujących zajście w ciążę. My jednak, szacując ryzyko i opierając się na opinii ekspertów Instytutu Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni, mówimy sportowcom w ten sposób: jeżeli twój wyjazd na rekonesans przedolimpijski nie wiąże się z tym, że musisz koniecznie poznać specyfikę trasy, toru lub innych typowych dla danej dyscypliny warunków startu, to zrezygnuj lub przesuń termin wyjazdu. Po prostu na ten moment chcemy zminimalizować ryzyko. Codziennie pojawiają się nowe komunikaty, np. Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób, śledzimy je cały czas i jesteśmy na bieżąco.

- Dla was, ludzi z olimpijskiej misji medycznej, to jeden z najtrudniejszych wyjazdów do przygotowania?

- Można tak powiedzieć, ale nie tylko ze względu na wirusa zika. Do igrzysk w Rio przygotowujemy się od dłuższego czasu. Wcześnie podjęliśmy działania mające na celu oszacowanie ryzyka związanego z pobytem w Brazylii. Dlatego powstał projekt, który realizujemy od ponad roku, a który nazywa się „Zdrowe Rio”. To projekt dla sportowców, który przewiduje działanie prewencyjne.

- Jakiego rodzaju?

- Nasi zawodnicy będą przygotowani do podróży i zabezpieczeni przed możliwymi zakażeniami chociażby poprzez szczepienia ochronne - na wirus zika akurat nie ma szczepionki, ale na schorzenia typu dur brzuszny czy żółtaczka typu A są i my już naszych sportowców szczepimy. Boimy się też grypy, która występuje w Brazylii w czerwcu, lipcu i sierpniu, a więc w okresie tamtejszej zimy.

Będziemy sprowadzać specjalną szczepionkę przeznaczoną dla półkuli południowej - inną od tej, którą stosuje się u nas. Poza tym wszyscy lekarze i fizjoterapeuci ze związków sportowych zostali w ubiegłym roku przeszkoleni m.in. w zakresie chorób przenoszonych przez komary. Cały system działań ma służyć temu, żeby zminimalizować ryzyko. A w ramach projektu uruchomiona została też platforma internetowa zdrowerio.com, gdzie można znaleźć wszystkie przydatne informacje, jak się chronić itp. Każdy olimpijczyk będzie musiał zaliczyć przed wyjazdem znajdujące się tam interaktywne testy.

- A jak się chronić przed wirusem zika?

- Przeciwdziałać można jedynie, chroniąc się przed ukłuciami komarów. Zakładamy, że w wiosce olimpijskiej ostatni żywy komar padnie na długo przez rozpoczęciem igrzysk, a miejsca lęgowe w promieniu kilku kilometrów będą zlikwidowane. W tej chwili w Brazylii trwa wielka akcja mająca na celu niszczenie rezerwuarów komara. Niemniej sportowcy będą wyposażeni w specjalne repelenty (środki odstraszające- red.), nie takie jak w sklepach, lecz dedykowane podróżnikom. Będą też przeszkoleni, jak się ubierać, co robić w sytuacji, gdy pojawią się komary (wybierać klimatyzowane pomieszczenia, zamykać okna, unikać przebywania na zewnątrz).

- Jest jeszcze druga strona medalu: sportowcy i kibice wracający z Rio rozniosą wirusa zika po Europie.

- U nas nie, bo nie ma komara tygrysiego, ale na południu Europy, w basenie Morza Śródziemnego: w Hiszpanii, we Włoszech, w Grecji, nawet w Bułgarii, istnieje możliwość jego rozprzestrzenienia po powrocie sportowców i tam może wystąpić epidemia. Dlatego Światowa Organizacja Zdrowia ostrzega: tam, gdzie jest komar tygrysi, tam może być zika. Mamy zresztą już potwierdzone przypadki w Danii, Holandii, Hiszpanii. To infekcje przywleczone przez turystów, ale są. Potwierdzono ponadto możliwość zakażenia drogą kontaktów seksualnych i drogą krwi.

- Czyli mąż po powrocie ze strefy ryzyka może zakazić ciężarną żonę?

- Teoretycznie jest taka możliwość, jeżeli do zbliżenia dojdzie w okresie wiremii. A ten wirus jest na tyle podstępny, że tylko co piąta osoba zakażona ma klasyczne objawy, czyli gorączkę, bóle głowy, stawów. Pozostałe cztery zarażają, nie wiedząc, że są chore.

- Prognozy?

- Trudno dywagować. Choroby roznoszone przez komary są jednym z największych problemów medycznych świata. Z malarią wciąż nie możemy sobie poradzić i wciąż umierają na nią miliony ludzi. Historia ziki będzie prawdopodobnie podobna do dengi, również choroby gorączkowej z grupy gorączek krwotocznych przenoszonych przez tego samego komara. Jeśli jednak potwierdzi się związek zakażenia tym wirusem z przypadkami małogłowia, to problem będzie znacznie większy.

Inne problemy Brazylii

Wirus zika to niejedyny problem, który spędza sen z powiek organizatorom igrzysk w Rio de Janeiro.

Źródłem pozostałych jest napięta sytuacja społeczno-polityczna w Brazylii. Gdy w 2009 roku Rio zostało wybrane na gospodarza letnich igrzysk, brazylijska gospodarka dynamicznie się rozwijała i zaczęła być uznawana za jedną z najmocniejszych na świecie. Dziś po tamtym boomie nie ma już śladu. Trwa recesja, rośnie inflacja i bezrobocie, a kraj nie może się podnieść po potężnych skandalach korupcyjnych, w które uwikłana jest nawet prezydent Dilma Rousseff. Niezadowolenie widać już było w 2014 roku, gdy przed mistrzostwami świata w piłce nożnej przez Brazylię przetoczyły się protesty przeciwko marnotrawieniu pieniędzy na sportową imprezę. Teraz może być podobnie. Karnawał właśnie się skończył, igrzyska i wydatki na nie staną się tematem numer jeden.

Brazylijczycy mają poważny kłopot z dopięciem budżetu operacyjnego igrzysk (czyli tego przeznaczonego na samą organizację, nie mówimy tu o obiektach sportowych). W założeniach wynosił on 1,9 mld dolarów, teraz próbują odchudzić go o 30 procent. Już zmniejszono liczbę wolontariuszy z 70 do 60 tysięcy, zaplanowano bardzo skromne ceremonie otwarcia i zamknięcia (10 razy tańsze od widowisk z londyńskich igrzysk sprzed czterech lat), a oszczędności próbowano szukać nawet na sportowcach. Pomysł, by za klimatyzację w wiosce olimpijskiej trzeba było dodatkowo płacić, ostatecznie upadł, ale za to w pokojach nie będzie telewizorów. W MKOl wynegocjowano też mniejsze wydatki na obsługę tzw. olimpijskiej rodziny, a więc oficjeli, sponsorów itd.

Areny igrzysk są - jak deklaruje szef komitetu organizacyjnego Carlos Nuzman - gotowe w 95 procentach, ale za to nadal nie została rozwiązana sprawa niebezpiecznego dla zdrowia zanieczyszczenia wody w akwenach, na których rozgrywane będą konkurencje żeglarskie, wioślarskie i pływackie.

- Brazylijczycy mają swoje problemy, ale jeśli prześledzić historię, to prawie przed każdymi igrzyskami w kraju-gospodarza one się pojawiają, najczęściej natury finansowej - zauważa Adam Krzesiński, sekretarz generalny PKOl. - Nie można panikować. Nawet jeśli będą jakieś niedoróbki na obiektach, to jednak pewne olimpijskie standardy będą zachowane i zawody zostaną rozegrane bez przeszkód. Podejrzewam, że problemy Brazylii odbiją się bardziej na kibicach i na turystach, którzy przyjadą oglądać igrzyska, niż na samych uczestnikach. Patrząc z punktu widzenia naszej reprezentacji, to nie mamy takich przemyśleń i obaw, że coś może być nie tak - twierdzi.

Do rozpoczęcia igrzysk zostało 175 dni.

***

Igrzyska w Rio de Janeiro odbędą się w dniach 5-21 sierpnia.

Skład polskiej reprezentacji nie jest jeszcze zatwierdzony, w wielu dyscyplinach wciąż trwają kwalifikacje. O olimpijskie paszporty walczyć będą jeszcze m.in. nasi siatkarze, piłkarze ręczni i piłkarki ręczne. Polski Komitet Olimpijski szacuje, że do Brazylii pojedzie ok. 220 polskich sportowców (cztery lata temu w Londynie wystartowało ich 218). W sumie polska ekipa - z trenerami, lekarzami, działaczami - może liczyć nawet 450 osób.

Na miejsce dostaną się lotami rejsowymi. Kilka miesięcy temu PKOl alarmował, że zrujnuje się na bilety, ale ceny trochę spadły i problem został rozwiązany. - Organizowanie czarteru nie miało sensu, zawodnicy będą podróżować w mniejszych grupach. Od poszczególnych związków sportów uzyskujemy informacje, kiedy chcą lecieć i na tej podstawie robimy rezerwacje. Dostosowujemy się, nie chcemy ingerować w ich kalendarz przygotowań - wyjaśnia Adam Krzesiński, sekretarz generalny PKOl. Pierwsi polscy sportowcy mają wylądować w Rio 24 lipca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski