Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zjazd z Monte... koszem. Madera, urocza „oaza” na Oceanie Atlantyckim, powstała z morza ognia, lawy i popiołów

Marek Długopolski
Kiedy pierwszy raz zjechano z Monte? Tego najstarsi Maderczycy nie pamiętają. Pewne jest tylko to, że najpierw w ten sposób z góry sunęły… płody rolne, nieco później bogaci kuracjusze, a teraz także zwykli turyści.

Krzyk i nerwowy śmiech – to właściwie jedyne zwiastuny sań, które szybko suną z Monte do Funchal. Wiklinowy pocisk, najczęściej z czterema osobami na pokładzie, pędzi bowiem cicho po wyasfaltowanej, stromej, wąskiej, śliskiej i krętej uliczce.
Taki zjazd do stolicy Madery, ocierając się o ściany domów i maski samochodów, to marzenie wielu turystów, którzy przybywają na otoczoną wodami Atlantyku, zagubioną u wybrzeży Afryki, portugalską rajską wyspę.

Jazda na sankach

- Ile kosztuje taka przyjemność? - pytanie Antona z Austrii zawisło w powietrzu. - 25 euro od osoby, 30 od pary, a 45 euro jeśli w saniach zasiądą trzy osoby – szybko poinformowała go jedna ze stojących w sporej kolejce turystek.

– To nie mało – stwierdził, wymownie spoglądając w kierunku wybranki serca. – Nie bądź sknerą. Jedziemy – Anna nie wahała się jednak ani chwili. Markotny Anton powędrował więc w kierunku kasy. Anna w tym czasie obserwowała pracę przystojnych carreiros.

Ubrani na biało mężczyźni, każdy w słomkowym kapeluszu przewiązanym czarną wstążką i butach na solidnej gumowej podeszwie, ustawiali właśnie sanie na asfalcie. Gdy tylko w plecionym wiklinowym koszu zasiedli turyści, od razu podeszło do nich dwóch carreiros, zaczepiając z przodu sań krótkie sznurki. – Jedziemy – krzyknęli, jednocześnie ciągnąc sanie. Gdy na stromiźnie nabrały prędkości z zawodową elegancją wskoczyli na płozy z tyłu, dodatkowo jeszcze odpychając się nogami.

Sanie mknęły szybko w dół, wprost na zaparkowane na zakręcie samochody. Turyści wstrzymali na chwilę oddech. – Będzie kraksa, czy wyhamują? – zastanawiała się Anna. Mężczyźni sprawnie zeskoczyli na asfalt. Hamując podeszwami, ustawili sanie bokiem do kierunku jazdy. Tak przemknęli obok stojących aut. Do góry doszedł tylko krzyk przerażonych turystów.

Po kilkunastu minutach Austriak wrócił z biletami. - Możemy jechać – stwierdził niezbyt szczęśliwy. – Będzie trochę adrenaliny – ucieszyła się Anna.

Lewym pasem

Po Austriakach przyszła kolej na nas. Carreiros sprawnie rozpędzili drewniany wehikuł i wskoczyli na płozy. Sunęliśmy lewym pasem. A co będzie, gdy nadjedzie samochód?

Nie było jednak chwili czasu na myślenie. Tuż przed zakrętem w lewo mężczyźni zeskoczyli z sań. Widząc na poboczu samochody nasza współpasażerka krzyknęła z przerażenia, zaciskając odruchowo palce rąk na oparciu i nodze... sąsiada. – Już myślałam, że się rozbijemy – przyznała.

Maderczycy nie oszczędzali nas, balansując saniami to w lewo, to w prawo, sunąc bokiem, a niekiedy nawet tyłem do kierunku jazdy, często kilkanaście centymetrów od ścian domów.

W pewnym momencie sanie jednak zwolniły, a po chwili się zatrzymały. Carreiros wyjął wtedy naoliwioną szmatę i położył ją na asfalcie. Najpierw przeciągnął po niej jedną płozę, a potem drugą. – Nie było odpowiedniego poślizgu. Teraz możemy jechać dalej – stwierdził z uśmiechem. Nic więc dziwnego, że w wielu miejscach asfalt jest tu tak wyszlifowany, że można się w nim przeglądać.

Po kilkunastu minutach – śmiejąc się i krzycząc – dotarliśmy do Funchal. – Dawno się tak nie bałam – nie ukrywała nasza współpasażerka. Nikomu się jednak nic nie stało, choć sanie mogły sunąć nawet 30 km/h. Carreiros nie tylko z zawodową elegancją pokonali wszystkie zakręty, ominęli bezpiecznie zaparkowane samochody i pieszych, ale także pewnie przemknęli przez skrzyżowania.

Wynosili turystów

Madera, odkryta w XV stuleciu przez Portugalczyków João Gonçalvesa Zarco, Tristão Vaz Teixeirę i Bartolomeu Perestrello, stała się modna dopiero w XIX wieku.

Szczególne zasługi dla Wyspy Drewna lub też jak chcą niektórzy Zalesionej Wyspy (jak nazwali ją pierwsi odkrywcy), położyła piękna cesarzowa Austrii i królowa Węgier Elżbieta, bardziej znana jako Sissi. Na rajską wyspę przybyła w 1860 r., by leczyć się tu z gruźlicy i... depresji. To od czasu jej wizyty Madera stała się modna, tu wypadało się pokazać.

Dla podratowania zdrowia zaczęli przypływać na nią bogaci arystokraci, a na Monte, zaczęły powstawać eleganckie rezydencje z pięknym widokiem na morze. Wtedy też zrodził się problem, jak się tam dostać – wejść i zejść. Asfaltu nie było, drogi były liche i dziurawe. – Bogaci kuracjusze byli wynoszeni w specjalnych, wyłożonych miękkimi poduchami, lektykach, wyjeżdżali na grzbietach zwierząt. Biedniejsi musieli wędrować stromymi ścieżkami na własnych nogach, albo zamieszkać nad morzem – przypominają Maderczycy.

Kiedy pierwszy raz zjechano z Monte? Tego dokładnie nie wiadomo. Mieszkańcy twierdzą, że na pomysł nietypowego wykorzystania sań, służących pierwotnie do zwożenia z gór płodów rolnych, wpadł pewien bogaty Anglik. Gdy nikt nie chciał podjąć się przenoszenie jego żony postanowił zaadaptować do tego celu drewniane sanki... I tak narodziła się nowa tradycja.

Teraz już nikt nie wynosi turystów na Monte... Jak zatem dostać się na malownicze, wyniosłe wzgórze? Można na nie wejść, mozolnie wędrując wąskimi i krętymi uliczkami. To uroczy, choć nieco męczący sposób. Dobrym rozwiązaniem jest podróż taksówką, autobusem lub samochodem. Najwięcej jednak wrażeń dostarczy nam nowoczesna gondola, której dolna stacja znajduje się na nadmorskim deptaku.

Im wyżej wjedziemy, tym rozleglejsza będzie panorama na rajską wyspę i ocean wody. Aż trudno sobie wyobrazić, że ta urocza „oaza” na Oceanie Atlantyckim powstała z morza ognia, lawy i popiołów. Jest też wierzchołkiem jednego z najwyższych wulkanów świata.

WIDEO: Podwodny ślub? To możliwe!

Źródło: STORYFUL/x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski