Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zjednoczone Emiraty Europejskie

Redakcja
Kryzys, załamanie, recesja… - a może wyprzedaż? Dla inwestorów znad Zatoki Perskiej kilkudziesięcioprocentowe spadki na światowych giełdach to znakomita okazja do zakupów i inwestycji.

 Inwestorzy znad Zatoki Perskiej oznajmili niedawno, że są zainteresowani niesieniem pomocy cierpiącym na niedostatek kapitału wielkim firmom europejskim i amerykańskim. Po serii inwestycji w sektorze bankowym, pojawiły się informacje o planowanym objęciu udziałów w Porsche. Byłby to kolejny, po producencie Mercedesa, niemiecki koncern motoryzacyjny, który znalazłby się pod częściową kontrolą naftowych szejków. Kapitał z Arabii Saudyjskiej, Bahrajnu, Kuwejtu, Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich już dziś zasila wiele przedsiębiorstw kojarzonych jako ikony zachodniego modelu kapitalizmu, a to dopiero początek ich finansowej ofensywy…
Wyciągnięta do nas przez Arabów pomocna dłoń, jakkolwiek będąca wynikiem chłodnej kalkulacji i stanowiąca element czystej, rynkowej gry, jest szczera. Gospodarki państw z tego regionu są uzależnione od eksportu ropy naftowej, której zużycie oraz cena zależą z kolei od kondycji światowej gospodarki. Ograniczanie zatrudnienia, zamykanie zakładów i fabryk – wszystko to, co my kojarzymy z bezpośrednimi trudnościami, z którymi zmuszeni będziemy się zmierzyć, biznesmeni z Półwyspu Arabskiego oceniają przez pryzmat swoich własnych strat, związanych ze spadkiem popytu na ich czarne złoto. Na pomaganiu swoim partnerom handlowym stanąć na nogi, arabscy inwestorzy robią przy okazji znakomity interes, kupując za bezcen znaczne udziały w motorach światowej gospodarki.
Możliwe, że petrodolary, jak mówi się o ogromnych kwotach pochodzących z zysków z produkcji ropy naftowej i gazu, nie ominą również i Polski. Ministerstwo Skarbu Państwa nie ukrywa, że Katar jest poważnie brany pod uwagę jako potencjalny inwestor strategiczny przy prywatyzacji warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych. Nie są to zresztą pierwsze zakusy Arabów na europejskie giełdy – państwowa giełda ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich (Borse Dubai) kilka lat temu prowadziła z amerykańskim gigantem zażartą wojnę cenową o pakiety akcji giełd z Londynu i Skandynawii. Ostatecznie w posiadaniu Dubajczyków znalazło się 28% London Stock Exchange (LSE), a także prawie 20% samego NASDAQ, na co Borse Dubai musiało uzyskać specjalne pozwolenie amerykańskiej komisji regulującej rynek. 1/5 największej na świecie giełdy, jednego z symboli Ameryki, jest więc de facto w rękach rządu Zjednoczonych Emiratów. Jeszcze ciekawiej wygląda sytuacja wspomnianej LSE, której kolejne 20% posiada rywalizujący z Borse Dubai, inwestujący w imieniu rządu Kataru fundusz Qatar Investment Authority (QIA). Łącznie prawie połowa brytyjskiej giełdy znajduje się pod kontrolą państw z rejonu Zatoki.
Niepewność, kontrowersje, a nawet strach związany z rosnącym wpływem kapitału pochodzącego z Półwyspu Arabskiego, jest równie naturalny, jak nieuzasadniony. Naturalny, bowiem kultura arabska jest oparta na innych niż dominująca w Europie i Ameryce judeochrześcijańskich podstawach. Człowiek w sposób automatyczny przedkłada to, co mu znane, ponad to, czego nie rozumie i nie ma w takiej zachowawczości jako takiej nic złego. Ważne natomiast, byśmy kulturalnego pokrewieństwa nie przedkładali ponad realne uwarunkowania ekonomiczne i nie uzależniali się od gospodarczego partnerstwa ze Stanami Zjednoczonymi z samego tylko strachu przed „tajemniczym”, bliskowschodnim kapitałem.
Wszelkie znaki na niebie i ziemi mówią, że pozycja światowego imperium, jakie od zakończenia II wojny światowej zajmuje Ameryka, może wkrótce przejść do historii. Wiele wskazuje na to, że świat odchodząc od amerykańskiej hegemonii pragnie jednocześnie pożegnać się z modelem jednego państwa-policjanta. Nie przeszkadza to jednak politologom i ekonomistom prześcigać się w wymyślaniu możliwych scenariuszy i potencjalnych następców USA. Jedni wymieniają kraje BRIC (Brazylia, Rosja, Indie i Chiny), niektórzy twierdzą że amerykańska potęga jest nie do ruszenia, inni zaś wskazują właśnie na Bliski Wschód i to w państwach tego regionu upatrują gospodarczych liderów XXI wieku.
Warto zwrócić uwagę na to, że duża część inwestycji jest dokonywana bezpośrednio przez rządy państw Zatoki. Wbrew deklarowanej niechęci do publicznej własności, jaką próbuje się forsować w Europie i Ameryce, nikomu zdaje się nie przeszkadzać, że „prywatyzacja” naszej giełdy ma polegać na transakcji między Skarbem RP a agendą rządu Kataru. Ta schizofreniczna sytuacja przypomina historię Telekomunikacji Polskiej, którą w ramach wyprzedaży majątku narodowego sprzedano francuskiemu koncernowi państwowemu, również nazywając to prywatyzacją.
Większość decydentów państw Zatoki, jak mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że złoża ropy naftowej, które zapewniają im dobrobyt, nie są nieskończone. Ich inwestycje, do których lodowe pałace na środku pustyni, czy wyspy w kształcie palm, są jedynie nieistotnym dodatkiem, mają im zagwarantować utrzymanie standardów życia, do których z taką łatwością przywykli, także po wyczerpaniu się zasobów naturalnych. Zaradność i dalekowzroczność tamtejszych emirów i szejków, stanowi książkowy wręcz przykład rozsądnego gospodarowania, z którego wielu naszych, zachodnich przywódców, powinno się uczyć. Salam alejkum!

Maciej Tomasz Kowalski
Autor jest studentem kierunku Gospodarka i Administracja Publiczna
Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie
Źródło:
 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski