Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złamany obojczyk Marusarza

Redakcja
W konkursie na Wielkiej Krokwi Stanisław Marusarz zajął 5. miejsce FOT. ARCHIWUM RODZINNE
W konkursie na Wielkiej Krokwi Stanisław Marusarz zajął 5. miejsce FOT. ARCHIWUM RODZINNE
Od kilkunastu lat Zakopane co roku gości najlepszych skoczków narciarskich świata. W tym roku zmierzą się oni w pucharowych konkursach 18 i 19 stycznia. Międzynarodowe imprezy sportowe na Wielkiej Krokwi organizowano już jednak przed wojną i podobnie jak teraz przyciągały one prezydentów, ministrów i innych oficjeli. Tak było m.in. na pół roku przed wybuchem II wojny światowej, gdy Zakopane wystąpiło w roli gospodarza Mistrzostw Świata w Narciarstwie Klasycznym FIS.

W konkursie na Wielkiej Krokwi Stanisław Marusarz zajął 5. miejsce FOT. ARCHIWUM RODZINNE

11-19 LUTEGO 1939 * Mistrzostwa Świata w Zakopanem na pół roku przed wybuchem wojny * Reprezentacja III Rzeszy zaskoczyła konkurencję "misją ekspertów smarowych"

"Dowodem wielkiej wagi, jaką całe społeczeństwo polskie przywiązuje do zawodów FIS, był fakt, że uroczystego otwarcia zawodów dokonał osobiście P. Prezydent R.P. Prof. Dr. Ignacy Mościcki" - donosił 13 lutego 1939 r. wydawany w Krakowie wielkonakładowy dziennik "Ilustrowany Kuryer Codzienny". Prezydent Mościcki lubił zresztą wypoczywać pod Tatrami, sam jeździł też na nartach. Zatrzymał się w reprezentacyjnej willi w Jaworzynie, spiskiej miejscowości położonej kilka kilometrów za Łysą Polaną, od dawna stanowiącej przedmiot sporu z ówczesną Czechosłowacją. W grudniu 1938 r. Polska przyłączyła Jaworzynę, wykorzystując osłabienie sąsiada w wyniku układu monachijskiego.

W lutym 1939 r., podobnie jak dziś, zawody były w dużej mierze uzależnione od pogody. "Poczyniono wielkie zapasy śniegu, które troskliwie przechowuje się w specjalnych, zacienionych spiżarniach, aby w odpowiedniej chwili rzucić je na skocznię i na poszczególne trasy biegu. Oddziały wojska i junaków gotowe są do jak najdalej posuniętej w tym zakresie pomocy" - uspokajał IKC 11 lutego, w dniu inauguracji imprezy. Akurat wtedy pogoda popsuła się całkowicie, nastrój panował jednak podniosły. "Wśród strumieni deszczu udali się na podjum min. Bob-kowski [prezes Polskiego Związku Narciarskiego, wiceszef resortu komunikacji - przyp. red.] i mjr Oestgaard [Norweg, przezes FIS]. Wyniosłe ich sylwetki w kostjumach sportowych robiły niezwykle pociągające wrażenie. Widziało się, że ci dwaj przywódcy sportu, to sportowcy z krwi i kości" - odmalował sytuację reporter IKC-a.

Ponieważ równolegle z konkurencjami klasycznymi zaplanowano 9. Mistrzostwa Świata w Narciarstwie Alpejskim, najlepsi alpejczycy oswajali się z trasą. "Trenowano na zboczach Kasprowego Wierchu, przyczem przykremu wypadkowi uległa znakomita narciarka szwajcarska Erna Steuri, odnosząc kontuzję lewego podudzia. (...) P-na Steuri została przewieziona do szpitala klimatycznego, gdzie dokonano zeszycia rany" - informował IKC.

Na Kasprowy wywoziła narciarzy nowa kolejka linowa, wybudowana z inicjatywy prezesa PZN i wiceministra transportu Aleksandra Bobkowskiego. Ten wpływowy polityk, który w 1939 r. był oczywiście wśród gości honorowych zakopiańskich zawodów, przeprowadził inwestycję w Tatrach wbrew protestom obrońców przyrody. Kolejkę zbudowano w rekordowym tempie - roboty rozpoczęto 1 sierpnia 1935 r., ukończono 29 lutego 1936 r., a pierwsi pasażerowie wsiedli do wagoników 15 marca 1936.

W relacji z uroczystości otwarcia mistrzostw przebijała duma z osiągnięć młodego państwa polskiego i możliwości ugoszczenia na odpowiednim poziomie całego sportowego świata. "Widok stadjonu [pod Krokwią - przyp. red.] robi potężne wrażenie. Większe bodaj od stadjonu w Garmisch-Partenkirchen z uwagi na naturalną podbudowę terenu" - zachwycał się IKC.

Na początku naszym zawodnikom szło nie najlepiej. "Drugi i trzeci dzień zawodów przyniosły niestety znowu przykrą porażkę narciarzy polskich. (...) Tyle przygotowań, tyle starań i obietnic, po to, aby w końcu uważać miejsce gdzieś na szarym końcu za sukces. (...) Jednemu spadła narta, innemu nie dopisały smary, jeszcze inny był chory i wykazał się właściwie szczytem poświęcenia, że startował w ogóle" - pokpiwał IKC.
Dopiero w ostatnich dniach mistrzostw Polacy wreszcie pokazali się z lepszej strony. "Andrzej Marusarz czwarty w kombinacji. Trzech Polaków w pierwszej dziesiątce" - ekscytował się IKC 18 lutego. "Gdyby nie wypadek Stanisława Marusarza, który w przeddzień biegu złamał ostatnią parę nart, wskutek czego musiał startować na niewypróbowanej nowej parze, moglibyśmy znaleźć się na pierwszym miejscu w biegu złożonym". Przy okazji odnotowano sensacyjną klęskę Norwegów i fakt, że Marusarz okazał się najlepszym skoczkiem zawodów, ale niestety w biegu miał słaby czas.

Dziennikarze dociekali przyczyn nadspodziewanie dobrej postawy Niemców. "Baczne oko fachowca dojrzy, iż wyniki te nie są rezultatem pracy kierowników sportu Rzeszy, ale następstwem przyłączenia do Rzeszy krajów b. Austrji oraz Sudetów (dawnej Czechosłowacji)" - znalazł wyjaśnienie IKC, dodając, iż sami Niemcy nie wychowali narciarskich asów. Znaczenie miało też naukowe zaplecze, którym dysponowali niemieccy narciarze. Ich sukcesów upatrywał IKC w "specjalnej misji ekspertów smarowych". Ekipa III Rzeszy przywiozła do Zakopanego "grupę narciarzy eksperymentatorów". "Cóż ci panowie robią? Są specjalistami od dobierania mieszanin smarów. (...) Na podstawie prób ustalili trzy gatunki mieszanin smarów, które dostosowane były idealnie do warunków na Kasprowym." Opłaciło się, bo startujący w niemieckich barwach Austriak Gustav Lantschner został mistrzem świata w biegu zjazdowym.

Polacy mieli natomiast kłopoty ze smarowaniem nart i przygotowaniem do zawodów. "Zbieg okoliczności, czy zła wola? - pytał IKC. "Staszkowi Marusarzowi nadomiar zabrał ktoś kijki, a ponieważ nie było czasu na szukanie, dostał kijki Matusznego, startującego nieco później. (...) Andrzej Marusarz tylko dlatego uzyskał taki wynik w biegu, bo widząc co się dzieje, przystanął i scyzorykiem zeskrobał smar z nart, poczem pobiegł zupełnie na niesmarowanych deskach."

Z nieukrywaną satysfakcją informowano o tym, jak dziennikarze z III Rzeszy oceniają zakopiańskie mistrzostwa. "Wrażenie, jakie wywiera polska stolica zimowa jest jak najlepsze! Deutsche Allgemeine Zeitung w obszernej korespondencji daje szczegółowy opis Zakopanego w odświętnej szacie, podkreślając zarówno sprawną organizację zawodów, jak i gościnność gospodarzy" - pisał IKC. Na pół roku przed wybuchem wojny sytuacja między obu krajami była już jednak bardzo napięta. Na innej stronie IKC donosił o "bestjalskim pobiciu Polaka przez hitlerowców w Gdańsku". Teodora Lochtedta, naszego rodaka o niemieckobrzmiącym nazwisku, "bez żadnych przyczyn napadli i dotkliwie pobili do krwi. Policja, jak zwykle, nie znalazła sprawców, jakkolwiek pobity Polak wskazał na swych sąsiadów."

Bliżej nam było zdecydowanie do Francuzów, zwłaszcza że ich sportowcy podobnie do naszych zbytnio nie błyszczeli, za to życie towarzyskie kwitło. "Wśród zawrotnego tańca pogody, śniegu, deszczu i odwilży, wśród chaosu wyników, notatek i telefonów, miłem urozmaiceniem było przyjęcie wydane przez kolonję francuską w Polsce na cześć zawodników francuskich w sali hotelu Bristol" - relacjonował wysłannik IKC-a, który na przyjęciu zauważył wszechmocnego prezesa Bobkowskiego z małżonką.
Dziennikarza zachwyciła też uroda francuskich alpejek. "Na podkreślenie zasługuje ich umiejętność pogodzenia doskonałych wyników, jakie uzyskują z elegancją i wdziękiem prawdziwie dziewczęcym, co rzadko się trafia w świecie sportowym" - konstatował. "Panna Nicolle Villan została obrana przez vox populi na miss FIS. (...) Są tacy, którzy uważają, że rywalizuje z nią panna Cecylja Agnel, wysoka brunetka. Innym podoba się maleńka szczupła figurka panny de la Fressange. Najskromniej przedstawia się panna Francoise Matussiere, która jednak była najlepszą w biegu zjazdowym."

"Wspaniały konkurs skoków zakończył mistrzostwa FIS w Zakopanem" - wołał tytuł na pierwszej stronie wydania z 21 lutego. 30 tys. widzów oglądało triumf Austriaka Josefa Bradla (reprezentował Niemcy). Nasz medalowy kandydat, Stanisław Marusarz, był piąty. Przy okazji IKC zdradził tajemnicę polskiego mistrza, która nie pozostała bez wpływu na końcowy rezultat. Otóż w styczniu 1939 Marusarz złamał obojczyk, ale o kontuzji nikogo nie zawiadomił, bo chciał koniecznie wystartować w zakopiańskich zawodach.

JANUSZ ŚLĘZAK, dziennikarz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski