Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złe rządy, fatalna ekonomia, ale w piłkę grać potrafią

Redakcja
Pierwsza strona "Goal News", greckiej gazety sportowej, mówi wszystko. Pod zdjęciem trzepoczącej, biało-niebieskiej flagi narodowej i fotografią Giorgiosa Karagounisa, bohatera narodowego, nagłówek artykułu mieści się w czterech słowach: "Dajcie nam panią Merkel".

Jak to się dzieje, że w tak nękanych kryzysem krajach jak Grecja, Hiszpania czy Portugalia jest jedna dziedzina, która im świetnie wychodzi i jest swoistym balsamem na trudne czasy. To uwielbiana przez mieszkańców tych krajów piłka nożna. RORY SMITH

Znakomicie się składa, że nagrodą dla Greków za nieprawdopodobne zwycięstwo nad Rosją (1:0), które zapewniło im awans do ćwierćfinałów, jest mecz z Niemcami w Gdańsku. W końcu ta nieokiełznana radość spowodowana golem Karagounisa była tak samo związana z polityką i ekonomią jak z piłką nożną. Ludzie, którzy tłoczyli się na placu Omonia w Atenach, machając flagami i odpalając petardy, czuli nie tylko radość, ale także chwilową ulgę.

Czytaj także: Powstrzymać Ronaldo >>

Na chwilę schowała się ta chmura, która wisi nad krajem. - Udało nam się podarować trochę radości wszystkim Grekom, na całym świecie - powiedział Karagounis.

Jednak wolność od problemów, którą dała niespodzianka związana z miejscem w ósemce, była przelotna. Zniknęła, kiedy Grecy ruszyli do urn, by głosować w wyborach, które były referendum w sprawie polityki oszczędności. Nie ma wątpliwość, że trener Fernando Santos i jego drużyna dostarczyli małego zastrzyku radości oblężonemu krajowi. - Nasz awans jest porównywalny z tym, co zdarzyło się w Portugalii w 2004 r. - powiedział Karagounis. - Jesteśmy nową drużyną. Udało nam się pokonać ogromne trudności.

Włodzimierz Lubański typuje wynik dzisiejszego meczu >>

Grecy mogą na polu piłki nożnej zawdzięczać wiele polskim trenerom, takim jak Górski czy Gmoch, którzy zaczynali w czasach, gdy tamtejsze boiska przypominały pastwiska. Nie było wielkich pieniędzy w greckiej piłce, były za to autentyczny entuzjazm i pragnienie sukcesu. Te przyszły z czasem, podobnie jak większe pieniądze, a prawdziwy szał zapanował, gdy w 2004 r. reprezentacja tego kraju zdobyła w Portugalii mistrzostwo Europy.

Inne to były czasy, inna była wtedy Grecja, nikt nie podejrzewał, że dopadnie ten kraj straszliwy kryzys i jedynym jasnym punktem będzie tylko grecka drużyna. Od niej zależy teraz chwilowa przynajmniej poprawa samopoczucia mieszkańców tego kraju, bo końca kryzysu nikt dziś nawet nie wypatruje.

Podobne nadzieje w swojej drużynie narodowej pokładają Portugalczycy. Wierzy w nich również pewien Holender.

Mitchell van der Gaag jak nikt ma mocną wiarę w siłę portugalskiej piłki nożnej. Zarówno klubowej, jak i reprezentacyjnej.

Ten były zawodnik Motherwell był asystentem menedżera Norwich City, Paula Lamberta na stadionie Fir Park, brał też udział w tym samym szkoleniu trenerów portugalskiej federacji piłkarskiej, w którym uczestniczył Domingos Pacienca, trener Sportingu de Braga. Trener André Villa-Boas z FC Porto został szybko zauważony, gdy pracował u boku José Mourinho. Należy on do nowej, zdolnej generacji portugalskich trenerów.

- Obydwaj reprezentują nowoczesną i skuteczną taktykę - powiedział van der Gaag, który w tych rozgrywkach wprowadził niewielkie Marítimo do Ligi Europejskiej, lecz potem opuścił tę drużynę. - Obaj byli nawet trenerami tego samego zespołu Academica, lecz później zostali przejęci przez Bragę i Porto.

- Portugalia jest bardzo dumna. Liga portugalska jest zawsze pod ostrzałem krytyki, gdyż ich najlepsi zawodnicy wyjeżdżają za granicę, lecz znalezienie się dwóch drużyn w Dublinie jest czymś niesamowitym. Sądzę, że większość ludzi chciałaby finału Benfica - Porto, lecz Braga zdobyła wielu niezdecydowanych kibiców sposobem, w jaki wyeliminowała Liverpool i Sevillę. Oglądałem, jak gromili Celtic, i był to przełom, którego potrzebowali - stwierdził Holender.
Rozwój ligi zawsze pozytywnie wpływa na poziom reprezentacji. Przykładem tego jest Hiszpania. Narodowa drużyna tego kraju jest beczką prochu czekającą na wybuch. Ma ona siedmiu graczy z Barcelony i pięciu z Realu Madryt. Popatrzmy na sukcesy tych klubów - zdobyły razem 11 z ostatnich 13 tytułów mistrza La Liga i 5 spośród ostatnich 14 tytułów ligi mistrzów.

Na drodze Hiszpanii stały dwie inne, poważne przeszkody. Pierwszą było to, że jest ona krajem podzielonym politycznie, z nacjonalistami w Katalonii, z Krajem Basków i innymi regionami przywiązanymi do lokalnych języków, kultury i tradycji.

Nawet w czasie mistrzostw świata hiszpański sąd konstytucyjny debatował nad ważnością kontrowersyjnej, nowej wersji konstytucji Katalonii, która dla wielu jawiła się jako podważenie jedności narodowej. Niektórzy zawodnicy nie ukrywali, że w pierwszym rzędzie czują się Katalończykami. Są wśród nich między innymi Xavi Hernández czy Carles Puyol.

Ale był też długi okres bez sukcesów. Między 1954 a 1986 r. cztery razy hiszpańska reprezentacja nie zakwalifikowała się do międzynarodowych rozgrywek, a w trzech innych odpadła już w pierwszej rundzie.

Od tego czasu sytuacja uległa poprawie. Hiszpanie dzielą i rządzą od czasów Euro 2008. Kluczem do sukcesów było dwóch piłkarzy - Xavi, Katalończyk z FC Barcelona oraz Iker Casillas, symbol Realu Madryt. Obaj są lokalnymi patriotami, jednak potrafią zjednoczyć swoje siły dla sukcesu hiszpańskiej reprezentacji. - Naturalnie, kulturalnie byliśmy na antypodach, podobnie jak nasze kluby. Lecz w drużynie narodowej mieliśmy ten sam cel. Od tego czasu, w miarę postępu naszych karier, zawsze mieliśmy ze sobą kontakt i pragnienie, aby scalić cały zespół i sprawić, aby drużyna narodowa była silniejsza - stwierdził w jednym z wywiadów kapitan FC Barcelony.

I udało się tego dokonać zarówno w 2010 r. w Afryce Południowej, jak i w mistrzostwach Europy dwa lata wcześniej. Obecnie, gdy obydwaj są weteranami, jest im łatwiej trzymać w ryzach zespół, zarówno wtedy gdy była gwiazda Arsenalu Londyn, obecnie grający w FC Barcelonie, Cesc Fabregas, musi zaakceptować bycie zawodnikiem rezerwowym, jak i wtedy, kiedy Fernando Torres potrzebuje wsparcia swoich kolegów, aby przełamać kryzys strzelniczy.

Oznacza to też konieczność odłożenia na bok waśni klubowych czy regionalnych, a przynajmniej szanowania odmiennych punktów widzenia w zespole, do którego może należeć prawicowo zorientowany zwolennik Franco, secesjonista czy zdeklarowany lewicowiec.

I nie chodzi o to, że zostawia się na progu własne poglądy polityczne - flaga katalońska Xaviego była jak najbardziej manifestacją polityczną. Chodzi o to, że jest się mocno osadzonym w obszarze wspólnym, zdobywa się mistrzostwo świata, a to, co zawsze mocno dzieliło, pozostawia się na uboczu.

To recepta, która sprawdza się w przypadku Hiszpanii i pozwala - zwłaszcza obecnie, gdy mają za sobą pasmo sukcesów - zachować lojalność wobec klubu i narodu. Bez takich relacji i takich postaci jak Xavi i Casillas, taki sukces byłby znacznie mniej prawdopodobny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski