18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złodziej wieczorową porą

Redakcja
Rzeźba na fasadzie kościoła św. Anny Fot. PAWEŁ STACHNIK
Rzeźba na fasadzie kościoła św. Anny Fot. PAWEŁ STACHNIK
W styczniu 1926 roku, 86 lat temu, Kraków obiegła wiadomość o okradzeniu kościoła św. Anny. We wtorek, 26 stycznia 1926 r. "Ilustrowany Kurier Codzienny" zamieścił informację pod poruszającym tytułem "Świętokradztwo w kościele akademickim św. Anny w Krakowie".

Rzeźba na fasadzie kościoła św. Anny Fot. PAWEŁ STACHNIK

Paweł Stachnik: HISTORIA KRAKOWA

Z notatki można było się dowiedzieć, że dwa dni wcześniej - w niedzielę, 24 stycznia o godz. w pół do dziewiątej wieczorem popełniono kradzież w kolegiacie akademickiej św. Anny. Dopuścił się jej szeregowiec (lub sierżant, tutaj relacje prasowe nie są zgodne) 5. dywizjonu samochodowego na Dąbiu Błażej Kluczewski (lub Kluczyński, patrz jak wyżej), liczący 22 lata, rodem z Olkusza. Sprawca ukrył się wieczorem w świątyni na chórze, gdzie doczekał, aż wierni, a także kościelny, który akurat ustawiał katafalk, opuszczą kościół. Gdy świątynia opustoszała, Kluczewski spuścił się z chóru na "linewce drucianej", którą specjalnie w tym celu zabrał ze sobą, i przystąpił do kradzieży. Zabrał wota umieszczone na bocznym ołtarzu św. Teresy, odrywając z obramowania złoty łańcuszek z pierścieniem, sześć złotych damskich zegarków, ok. 90 złotych i srebrnych pierścionków, w tym jeden z brylantem, oraz srebrną papierośnicę. Ponadto ze stojącej obok ołtarza skarbonki zabrał 24 złote.

Złodzieja zauważył organista p. Gruszczyński, który dostrzegł z okien budynku plebańskiego, że ktoś ciągle zapala zapałki przed jednym z ołtarzy. Ich poblask był silniejszy niż "wieczna lampka" przed głównym ołtarzem, co wzbudziło zaniepokojenie organisty. Gruszczyński natychmiast zawiadomił policję, która po przybyciu obstawiła cały kościół. Z kolei według "Czasu" funkcjonariuszy zaalarmował prof. Garbusiński, który zauważył włamywaczy z okien swojego mieszkania.

Gdy policja usiłowała dostać się do świątyni, okazało się, że drzwi są zamknięte, a ze środka rozległ się głos: "Nie możemy otworzyć, bo stawiamy katafalk". Jak się później okazało, były to słowa Kluczewskiego, który zabarykadował drzwi grubym, drewnianym drągiem (uprzednio otworzywszy kłódkę i zamek), a przed policją grał na zwłokę. Policjanci wyważyli jednak drzwi, weszli do środka i zapalili światło elektryczne. Tu złodziej po raz drugi wykazał się sprytem, bo wmieszał się w grupę policjantów i razem z nimi szukał sprawcy. Metoda ta okazała się skuteczną, jednak tylko na krótką metę. Kluczewski został niebawem zdemaskowany przez jednego z funkcjonariuszy. Z kolei według informacji "Czasu" złodziej po prostu wysunął się cichcem zza głównego ołtarza i usiłował zbiec przez zakrystię. Schwytany, na pytanie policjantów: "Dlaczego pan kradnie?" odpowiedział cynicznie: "Gdybym nie potrzebował, to bym nie kradł".

Zaprowadzony do aresztu i poddany przesłuchaniu Kluczewski zeznał, że jego kradzież była zaplanowana. Już wcześniej nosił się z takim zamiarem i dlatego codziennie przychodził do świątyni, by zapoznać się z jej rozkładem, a także z zabezpieczającymi drzwi zamkami. W niedzielę po nieszporach pozostał wieczorem w kościele, kryjąc się pod schodami prowadzącymi na chór. Gdy wszyscy wyszli, dostał się na górę, skąd przy pomocy wspomnianej "linewki drucianej" zjechał na posadzkę i przystąpił do kradzieży. Nie był to pierwszy jego kryminalny wybryk. Już wcześniej był karany dwuletnim więzieniem za kradzież mieszkaniową z włamaniem. W 1923 r. włamał się mianowicie do mieszkania niejakiego S. Wetsteina przy ul. Floriańskiej, które doszczętnie splądrował. Okradł też pracownię szewską przy ul. Filipa, z której wyniósł "większą ilość trzewików sportowych".
Informacja o włamaniu do świątyni szybko rozniosła się po ulicach miasta. Wokół kościoła zgromadziły się "tysiączne rzesze publiczności" oczekujące na wynik obławy. Rabunkowe włamanie do kolegiaty św. Anny przyniosło także jedną ofiarę: ranny został jeden z policjantów uczestniczących w akcji, posterunkowy Pawlina Władysław. Podczas próby dostania się do kościoła przez policjantów włamywacz przytrzasnął mu drzwiami dłoń tak silnie, że "spowodował ranę dartą na całej szerokości dłoni". "Ofiarę obowiązku opatrzyło pogotowie" - napisał "Czas". Zrabowane wota odebrano Kluczewskiemu i przekazano księdzu administratorowi. Sprawcę umieszczono w areszcie, a w sprawie wdrożono śledztwo, biorąc pod uwagę także wariant, że złodziej mógł mieć wspólników. Celne pytanie postawił natomiast "IKC", pisząc parę dni po kradzieży: "Znamienną rzeczą jest, skąd złoczyńca taki mógł się w wojsku polskiem dosłużyć stopnia sierżanta".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski