Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złodziejska mapa Małopolski: kradnie się głównie w Krakowie

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Granicę Małopolski ze Śląskiem i Zagłębiem można by nazwać granicą złodziejstwa. Masa złodziei  złapanych w Krakowie pochodzi ze Śląska. Co pada łupem? Smartfony, portfele, elektronarzędzia i  złom. Nie gardzą dobrym alkoholem,  krowami i końmi.  Rowery i samochody nadal cieszą się zainteresowaniem, choć nie wszędzie.  Jeśli rabusie obrabiają kioski i sklepy, to kradną głównie papierosy. W miejscowościach turystycznych trzeba pilnować sprzętu i firmowej odzieży.  Jak widać z mapy, złodzieje, którzy grasują w środkowej części naszego województwa, nie wykazują się zbyt sprecyzowanym gustem ani szczególnymi upodobaniami
Granicę Małopolski ze Śląskiem i Zagłębiem można by nazwać granicą złodziejstwa. Masa złodziei złapanych w Krakowie pochodzi ze Śląska. Co pada łupem? Smartfony, portfele, elektronarzędzia i złom. Nie gardzą dobrym alkoholem, krowami i końmi. Rowery i samochody nadal cieszą się zainteresowaniem, choć nie wszędzie. Jeśli rabusie obrabiają kioski i sklepy, to kradną głównie papierosy. W miejscowościach turystycznych trzeba pilnować sprzętu i firmowej odzieży. Jak widać z mapy, złodzieje, którzy grasują w środkowej części naszego województwa, nie wykazują się zbyt sprecyzowanym gustem ani szczególnymi upodobaniami Grafika Marcin Makówka
Czterech 19-latków ukradło ze sklepu pod Wawelem kilkanaście tabliczek czekolady. I nic więcej. Ochroniarza obezwładnili gazem pieprzowym. „Czekoladowych Joe” (bo taką zyskali ksywkę) zatrzymano na gorącym uczynku konsumpcji łupu. Grozi im do 10 lat więzienia.

Z willi i mieszkań w Krakowie i okolicach, a także w Nowym Sączu, Nowym Targu i Zakopanem giną francuskie ciuchy, włoskie buty oraz wykwintne alkohole (koniaki i whisky, rzadziej wina). Wzięciem złodziei cieszą się kolekcje monet, mniej niż kiedyś - znaczki.

Na czele nieformalnego rankingu łupów jest jednak ciągle biżuteria (tu w górę poszły broszki), coraz rzadziej trafia się duża gotówka (mało kto ją trzyma). Włamywacze nie gardzą elektroniką, ale inną niż kiedyś (smartfony, tablety, ultrabooki). Hitem ostatnich miesięcy są elektronarzędzia - tu włamania są nagminnie dziełem byłych pracowników obrabowanych firm.

Połowa z 2120 tegorocznych włamań w Małopolsce miała miejsce w Krakowie lub w podkrakowskich wioskach. Kraków jest też rajem dla pospolitych złodziei, w tym kieszonkowców: w pierwszym półroczu dokonali oni pod Wawelem 2032 kradzieży (w całej Małopolsce - 4072), głównie w okolicach Rynku, na Plantach i na Kazimierzu. - Tradycyjnie ciągną za turystami - wyjaśnia Sebastian Gleń, rzecznik krakowskiej i małopolskiej policji.

Potwierdzają to statystyki z innych miejscowości regionu: na czele złodziejskiej listy, za Krakowem, są miejscowości turystyczne - Zakopane, Nowy Targ i Nowy Sącz. Potem Chrzanów, głównie dlatego, że na gościnne występy wpadają tu często złodzieje ze Śląska i Zagłębia (gdzie liczba kradzieży na głowę jest dwa razy wyższa niż u nas). W zestawieniach poszybował też na początku roku Olkusz - a to za sprawą włamywacza, który ogołocił z laptopów kilka szkół i przedszkoli, a równolegle splądrował m.in. sklep monopolowy, piekarnię, pizzerię, bar piwny, bar mleczny, warzywniak, punkt dorabiania kluczy, ciucholand i biura. Podbił statystyki o… tysiąc procent.

Rowery - coraz częściej z górnej półki, za ponad 5 tys. zł - też znikają głównie w Krakowie: w ciągu trzech ostatnich lat aż 1507 z 2097 bicykli zawłaszczonych w całym regionie ukradziono pod Wawelem. W Nowym Sączu - 95. W Proszowicach zaś nie skradziono żadnego. Podobnie jest z autami: w Małopolsce znikło ich w tym roku 240, z czego w Krakowie 160.

Pocieszające jest, że włamań mamy dzisiaj pięć razy mniej niż na początku stulecia, a kradzieży prawie trzy razy mniej. Liczba rozbojów zmalała aż siedmiokrotnie! Jeszcze szybciej zanika liczba kradzieży aut: w 2001 zanotowaliśmy ich w Małopolsce 4,5 tys., a w 2016 r.- 511. Pada też mit „jak to dobrze było przed wojną”. Kradzieży mamy 15 razy mniej niż w 1936 r.

Jak wygląda aktualna złodziejska mapa Małopolski?

Mieszkania i domy okrada się w Krakowie. Średnio pięć dziennie. W czarnym roku 2000 włamów było pięć razy więcej. Nie ma wyraźnej rejonizacji. Bloki, domki, wille. Jak złodziejom pasuje. Tradycyjnie też czyny można podzielić na chamskie, w wykonaniu amatorów (rozwalone drzwi, w środku wszystko wywrócone do góry nogami) i profesjonalne (złodzieje biorą tylko to, po co przyszli, po uprzedniej - czasem wielotygodniowej - obserwacji zachowań właścicieli). Zmienia się natomiast hierarchia łupów.

Np. monety tak, znaczki nie. Rzadziej duża elektronika, częściej elektronarzędzia. Broszki chętniej niż kolie. Konie częściej niż kury. No, chyba że na użytek własny złodzieja.

W zeszłym roku policjanci pod Wawelem odnotowali 1788 włamań. W pozostałej części Małopolski było ich 2924. W całym regionie daje to w sumie 4712 zdarzeń. Najmniej w tym stuleciu! No i dużo mniej niż przed II wojną. Wtedy w samym Krakowie mieliśmy nawet kilkanaście włamów dziennie!

W roku 2000 kradzieży z włamaniem było w Małopolsce 26,6 tys. (w całej Polsce 365 tys., czyli tysiąc dziennie!), w 2010 - poniżej 9,7 tys. (w Polsce 77 tys.). W ciągu ostatnich 4 lat liczba ta spadła o połowę. W latach 2011-13 przejściowo wzrosła, co policjanci kojarzą z biedą, bezrobociem, kryzysem na rynku pracy, umowami śmieciowymi.

W 2014 r. materialna sytuacja Małopolan zaczęła się poprawiać i we włamaniach nastąpił zaraz wielki spadek: o 1300 rocznie! W Krakowie (bezrobocie 2 proc., praca szuka człowieka) jest on najszybszy. W pierwszym półroczu 2017 r. odnotowano 816 przypadków. Rośnie przy tym wykrywalność sprawców. W zeszłym roku policjantom udawało się ująć co piątego, teraz już prawie 40 procent.

Zły Śląsk

Nie zmienia się jedno: masa złodziei złapanych w Krakowie pochodzi ze Śląska. Granicę Małopolski ze Śląskiem i Zagłębiem można by nazwać granicą złodziejstwa. Po śląskiej stronie siódme przykazanie łamane jest dużo częściej. Widać to wyraźnie na krajowej mapie zagrożeń publikowanej przez Komendę Główną Policji. Wystarczy kilkunastominutowa podróż z Oświęcimia do Tychów, albo z Chrzanowa do Dąbrowy Górniczej, a liczba kradzieży na głowę wzrasta dwukrotnie.

Smutnym wyjątkiem po stronie małopolskiej jest właśnie Kraków. Pod względem liczby włamań drugie miejsce w regionie zajmuje Nowy Sącz (362 w roku 2016, 185 w pierwszym półroczu 2017 r., co daje jedno zdarzenie dziennie), trzecie - Chrzanów (było 355, ale w tym roku tylko 109), czwarte są okolice Krakowa (odpowiednio 311 i 146), piąty Tarnów (242 i 104), szósty Oświęcim (203 i 108). Nieomal błogi spokój panuje w Proszowicach - w pierwszym półroczu były wprawdzie aż 22 włamania (w całym zeszłym roku 23), ale ta czarna seria chyba się teraz skończy, bo wykrywalność skoczyła miejscowym policjantom z 17 do 77 proc., czyli mówiąc prosto - złapali większość rzezimieszków.

Imponująco skuteczni w namierzaniu włamywaczy są też w Oświęcimiu, Proszowicach, Suchej Beskidzkiej i Wadowicach, gdzie za kraty trafia trzy czwarte sprawców. W Nowym Sączu, Tarnowie i Bochni oraz Olkuszu i Miechowie jest to 60 proc. Jak nas informuje dr Iwona Grzebyk-Dulak z Komendy Miejskiej Policji w Nowym Sączu, w samej stolicy powiatu ogólna wykrywalność skoczyła ostatnio powyżej 90 proc. Fach włamywacza (i złodzieja) jest tam potwornie ryzykowny.

Co kradną włamywacze? Na pierwszym miejscu nieformalnego policyjnego rankingu utrzymuje się od lat biżuteria. - Kiedyś konkurowała z gotówką, ale teraz większych pieniędzy nikt raczej w domu nie trzyma - komentuje Magdalena Chwastek z komendy w Wieliczce.

Szczególnie cenne pierścionki, łańcuszki, kolie i (nowy hit) broszki kradzione są przeważnie na zamówienie. Tańsze padają tradycyjnie łupem włamywaczy zasadzających się na ludzi uważanych za bogatych lub epatujących zamożnością. Złodzieje potrafią tygodniami obserwować zachowania takich domowników.

Popularna jest wciąż elektronika, ale postęp technologiczny wraz z towarzyszącym mu spadkiem cen mocno zmniejszył jej atrakcyjność. Naprawdę cenny telewizor ma co najmniej 65 cali, więc ciężko go wynieść. Z uwagi na zabezpieczenia pozwalające zidentyfikować, a nawet zdalnie namierzyć konkretny egzemplarz - trudno go też sprzedać.

Wzięciem przestały się cieszyć komputery stacjonarne, natomiast chętnie kradzione są laptopy oraz flagowe smartfony i tablety (mała rzecz, a warta często ponad 3 tys. zł). Laptopy kradzione są nie tylko z domów, hosteli i aut (w Krakowie giną w ten sposób wielu turystom), ale coraz częściej także ze szkół i przedszkoli, zwłaszcza w ferie i wakacje.

W lutym i marcu horror przeżyły placówki w Olkuszu, ogołocone ze sprzętu wartego dziesiątki tysięcy złotych. - Sprawcą okazał się 36-letni recydywista. Działał w tradycyjny sposób: wyważał okna lub drzwi balkonowe, szukał wartościowych rzeczy. Upodobał sobie laptopy, a także sprzęt nagłaśniający, aparaty fotograficzne, radioodtwarzacze i monitor. Do tego gotówkę oraz… jedzenie - wylicza Katarzyna Matras z olkuskiej komendy powiatowej.

Włamywał się od listopada zeszłego roku, windując miejscowe statystyki włamań o… tysiąc procent. Równolegle splądrował m.in. sklep monopolowy, piekarnię, pizzerię, bar piwny, bar mleczny, warzywniak, punkt dorabiania kluczy, sklep z używaną odzieżą i biura. Usłyszał 21 zarzutów i siedzi.

Jemu podobni kradną też aparaty fotograficzne. Rekord to lustrzanka z obiektywami za… 300 tys. zł. Popularniejsze wśród złodziei są jednak małe, poręczne - i drogie - bezlusterkowce z górnej półki. Złodziejstwo pogardza natomiast prostymi kompaktami, bo ciężko je dziś sprzedać.

Z domów wynoszone są markowe konsole do gier i same gry, amplitunery do kina domowego (rzadziej kolumny głośnikowe, bo ciężkie i duże), odtwarzacze blu ray (dużo rzadziej DVD, jeszcze sporadyczniej CD). Prawie nie kradnie się płyt CD i DVD, ewentualnie blu ray i… winylowe. Zwłaszcza kolekcje na zamówienie.

Rośnie popularność drogich kosmetyków (po 500 zł za flakonik), nawet używanych. Czyżby przestępcy dbali o wygląd i higienę? - pytamy śledczych.

- Możliwe. Ale chodzi też, a może głównie o rozpylenie mocnych perfum w miejscu przestępstwa, by zmylić psy - tłumaczą nam starzy gliniarze.

Z krakowskich i podkrakowskich oraz nowosądeckich i podhalańskich willi i mieszkań giną drogie francuskie ciuchy i włoskie buty, wykwintne alkohole (zwłaszcza koniaki i whisky, rzadziej wina). Tradycyjnie wzięciem cieszą się kolekcje monet (również te emitowane na bieżąco przez NBP), dużo rzadziej niż kiedyś - znaczki.

Na kolejnym miejscu w Małopolsce są… elektronarzędzia, kradzione często podczas włamań do domów w budowie (wtedy giną też okna, elementy miedzianej instalacji).

- Elektronarzędzia to nowy trend, wyraźnie wzrostowy - przyznaje Marcin Jamroży w komendy w Miechowie.

Miesiąc temu włamywacze wynieśli z magazynu w centrum Krakowa sprzęt wart ponad 42 tys. zł. Na raty: najpierw podjechali o 1 w nocy autem osobowym i wypakowali je po dach, a potem wrócili po trzech godzinach - po kolejny transport. Wiedzieli, że właściciel zainstalował w środku kamerę, która wszystko nagra, więc włożyli maski. Ale jeden poruszał się w charakterystyczny sposób. Pokrzywdzony skojarzył go od razu ze swym byłym pracownikiem. Kiedy policjanci zaczęli wypytywać o delikwenta, ten się przestraszył i zadzwonił do poszkodowanego z propozycją zwrócenia sprzętu. Nazajutrz został zatrzymany. Potem wpadł także jego kompan. Obaj byli wcześniej karani.

Kilka tygodni wcześniej kosztowne elektronarzędzia znikły z szafek krakowskiej firmy budowlanej. Złodziejem okazał się również były pracownik. - To dość częste. Byli pracownicy znają zwyczaje w firmie, wiedzą, gdzie przechowywane są cenne sprzęty i jakie są zabezpieczenia - tłumaczy policjant z II komisariatu.

Podczas serii włamań do domów w budowie w Niepołomicach ginęły narzędzia oraz cenne materiały i urządzenia. - Sprawca został ujęty dzięki czujności sąsiada, który usłyszał w nocy podejrzane hałasy i zadzwonił na policję. Włamywacz wyczuł, że coś się dzieje i ukrył łup w zaroślach. Kiedy wrócił wraz z kompanem, został ujęty - relacjonuje Magdalena Chwastek.

- Pomoc i czujność sąsiedzka jest nie do przecenienia - podkreśla Małgorzata Jurecka z komendy w Oświęcimiu.

Przy okazji dodaje, że rzadsze niż dawniej są włamania do kiosków. - Ale mieliśmy tu ostatnio jednego gagatka. Ze Śląska. Wpadł, bo mieszkańcy spacerujący o 1 w nocy usłyszeli dziwne odgłosy i wezwali patrol - opisuje Jurecka.

W przypadku kiosków najbardziej pożądanym łupem przestępców są papierosy, których cena od początku wieku wzrosła trzykrotnie. Giną też napoje, batony i… gumy do żucia.

Złom i kury
Na wsi i w małych miejscowościach mieszkańcy przejawiają większą czujność i podejrzliwość, dlatego włamywaczom jest trudno, zwłaszcza obcym.

W wioskach częściej niż gdzie indziej ginie złom (we wszelkiej postaci). - Obok elektronarzędzi to jest drugi silny trend - przyznaje Marcin Jamroży z Miechowa.

Złodzieje złomu grasują też w Skawinie i Nowej Hucie - kuszą ich tamtejsze tereny przemysłowe. Niedawno trzej recydywiści próbowali wywieźć z terenu nowohuckiej firmy 2,5 tony stopów stalowych. Przy pomocy ręcznych wózków. Ich zmagania z żelastwem cały czas obserwowała policja.

Podczas włamań do stodół, obór i zagród pod Krakowem oraz na Podhalu i pod Tarnowem znikają konie i krowy (na sprzedaż) oraz kury, a także płody rolne (na własne potrzeby złodzieja).

W sezonie narciarskim złodzieje włamują się do hoteli, pensjonatów, kwater prywatnych oraz samochodów i kradną drogie narty, buty itp. - Dobry sprzęt potrafi być wart wiele tysięcy złotych, co rodzi pokusę. Stosunkowo nowym zjawiskiem jest kradzież odzieży, ale wynika to z wyraźnego wzrostu zamożności odwiedzających nas turystów. Jedna kurtka kosztuje nawet 5 tys. zł, co dawniej było nie do pomyślenia - opisuje Krzysztof Waksmundzki z komendy w Zakopanem.

Jeśli chodzi o „zwykłe” kradzieże (bez włamań), to od chwili naszego wejścia do Unii Europejskiej (w 2004 r,) liczba tego typu przestępstw spadła w Polsce prawie trzykrotnie: z 339 tys. do 127 tys. Dla porównania - w roku przewrotu majowego (1926) odnotowano w Polsce prawie 256 tys. kradzieży, w tym 10,5 tys. kieszonkowych. W rekordowym w II RP 1936 roku kradzieży było już ponad 478 tys. (w 1939 r. liczba ta spadła do 360 tys.), w tym prawie 100 tys. kieszonkowych! Po II wojnie liczba kradzieży utrzymywała się długo na poziomie 120 tys. rocznie, by w 1957 r. skoczyć do 245 tys. Rekordowym rokiem dla kieszonkowców był 1954 (9,3 tys. kradzieży).

W Małopolsce najwięcej kradzieży odnotowano w roku 2004 - 26 288. Jeszcze w roku 2012 było ich 18,5 tys. Ale w zeszłym roku udało się nam zejść poniżej 10 tys. W pierwszym półroczu tego roku widać dalszy spadek. Jednocześnie rośnie wykrywalność: dekadę temu za kraty trafiał co ósmy złodziej, a teraz już co czwarty, a w Nowym Sączu, Nowym Targu, Tarnowie i Oświęcimiu więcej niż co drugi. W Brzesku, Gorlicach i Miechowie jest to nawet 75 proc.!

Najsłabiej z wykrywalnością złodziei jest w Zakopanem (w pierwszym półroczu - 16,5 proc.), a w przeliczeniu na liczbę mieszkańców zdarza się tam wyjątkowo dużo kradzieży. - Złodzieje ciągną do miejscowości turystycznych, a u nas w sezonie jest zatrzęsienie gości. Rozluźnionych, rozkojarzonych, czasem wypitych. W takim tłumie złodziejom jest dużo łatwiej, a nam dużo trudniej, zwłaszcza że ludzie robią różne dziwne rzeczy, jak zostawienie na stole w knajpie komórki wartej 3 tys. zł, albo kurtki z portfelem na oparciu krzesła lub wieszaku - i pójście do ubikacji - tłumaczy Krzysztof Waksmundzki. W sezonie zimowym turyści zostawiają na stojakach pod restauracjami cenne narty, deski, buty…

Ponad połowa małopolskich kradzieży ma miejsce w Krakowie (w zeszłym roku prawie 5 tys.). Potem długo, długo nic - aż pojawia się Tarnów (537), Nowy Sącz (526), okolica Krakowa (439) i Zakopane (399). Następnie jest Chrzanów (376), Nowy Targ (334) i Oświęcim (251). W małych Proszowicach odnotowano w zeszłym roku 53 kradzieże, w Dąbrowie Tarnowskiej 68.

Krzysztof Waksmundzki uważa, że złodziejstwo generalnie zwija się m.in. za sprawą wszechobecnego monitoringu, który nie tylko pozwala namierzyć sprawców, ale i ich odstrasza. - Potwierdzam - mówi Małgorzata Jurecka z Oświęcimia. Monitoring w połączeniu z aktywnymi służbami ochrony praktycznie wyeliminował kradzieże w Muzeum Auschwitz, a także na oświęcimskim targowisku miejskim.

- A targ to jest dla złodzieja najbardziej wymarzone miejsce, zaraz po słonecznym deptaku latem. Zajęci zakupami ludzie, panowie z portfelami i komórkami w tylnej kieszeni spodni, panie z półotwartymi torebkami na plecach… - opisuje policjant.

Sebastian Gleń, rzecznik krakowskiej i małopolskiej policji, dorzuca do tego zatłoczone uliczki krakowskiego Kazimierza, gwarne sklepy i restauracje, a także autobusy i tramwaje (podczas jazdy, ale zwłaszcza w trakcie wsiadania, gdy złodzieje robią sztuczny tłok). - Tu przy odstraszaniu lub ustalaniu sprawców również sprawdza się monitoring. Ale nic nie zastąpi czujności i rozwagi potencjalnej ofiary - mówi rzecznik.

Złodziejski odjazd

Rowery kradnie się w Krakowie. Zwłaszcza w rejonie parku Bednarskiego (V Komisariat), Alei Trzech Wieszczów i Radia Kraków (IV), na północ od Parku Wodnego (III) i na Kazimierzu (I). W ciągu trzech ostatnich lat aż 1507 z 2097 bicykli zawłaszczonych w całym regionie znikło bez śladu właśnie pod Wawelem. W zeszłym roku było to 425 z 599.

A - przykładowo - w całym Nowym Sączu 28, w Nowym Targu - 25, w Chrzanowie -20, w Olkuszu- 17, w Oświęcimiu-13, w Wadowicach - 10, w Tarnowie - 9, w Zakopanem - 8, w Wieliczce - 4, w Bochni - 2, w Dąbrowie Tarnowskiej i Miechowie - po jednym. Przez rok! W Proszowicach nie skradziono ani jednego dwukołowca. To ogromna zmiana: jeszcze na początku stulecia kradzieży rowerów było w Małopolsce trzy razy więcej. Choć mieliśmy dużo mniej takich pojazdów. I to znacznie tańszych niż dziś.

Znikają głównie rowery z górnej półki. Takie za 5, a nawet 10 tys. zł. Złodzieje obserwują cyklistę, czekając na moment jego nieuwagi. Wystarczą dwie sekundy pod sklepem, barem, bankomatem. Tańsze giną raczej przypadkowo. Ot, ktoś się zagapi i… Okazja czyni złodzieja. Dużo rzadziej dwukołowce zagarniane są z piwnic.

Samochody kradnie się też głównie w Krakowie. - Na dużych osiedlach, nocą z ogólnodostępnych parkingów pod blokami, a za dnia z parkingów galerii handlowych - opisuje Sebastian Gleń. Poza Krakowem auta giną z terenu powiatów: krakowskiego, olkuskiego i tatrzańskiego. Olkusz ma pecha, bo leży rzut beretem od Śląska, gdzie złodzieje aut są generalnie trzy razy aktywniejsi niż w Małopolsce. Działają gangi wyspecjalizowane w kradzieży, chowaniu i rozbiórce kradzionych pojazdów na części.

- Polak kocha auta niemieckie i takie są kradzione. Średni wiek samochodu w naszym regionie wynosi kilkanaście lat. Taki pojazd potrzebuje części zamiennych. I te pochodzą często z ukradzionych aut - wyjaśnia Sebastian Gleń.

Droższe modele, nowsze audi, bmw i mercedesy kradzione są z przeznaczeniem na „eksport”, często na zamówienie ze Wschodu. Najtańsze graty oraz furgonetki znikają dlatego, że bandyci potrzebują ich do innych przestępstw. Zdarza się to właściwie tylko w Krakowie.

Większość złodziei pozostaje wiernych tradycji: przeważa siłowe wyłamanie zamka i dezaktywacja alarmu lub (i) immobilizera. Bardziej wyrafinowani kradną oryginalne kluczyki - najczęściej z mieszkania (nocne włamanie), ale też z biura, gabinetu lekarskiego i w… markecie, gdy zaaferowany zakupami właściciel traci czujność. A ściślej - właścicielka. Kluczyki giną bowiem przede wszystkim z kobiecych torebek. Ponadto - ze stolików w restauracji, gdzie z kolei chętnie odkładają je panowie.

W podkrakowskich wsiach przestępcy mają ułatwione zadanie: mieszkańcy czują się tak bardzo u siebie, że zostawiają swoje auta w garażach, stodołach i na podwórkach z kluczykami w stacyjce.

W przypadku najdroższych limuzyn, zwłaszcza tych kradzionych na zamówienie, złoczyńcy używają całej potęgi współczesnej techniki, w tym skanerów przechwytujących sygnał z pilota kluczyków lub urządzeń imitujących działanie elektronicznego klucza.

Sebastian Gleń zauważa, że liczba kradzieży maleje m.in. dzięki parkowaniu aut w miejscach strzeżonych lub objętych monitoringiem wizyjnym, a także wzmożonej czujności sąsiadów, reagujących na podejrzane zachowanie lub nawet samą obecność obcych. - To zwykle odstrasza złoczyńców - podkreśla Sebastian Gleń.

W roku 1980 odnotowano w Polsce 250 tys. przestępstw kryminalnych, w 1990 r. - 400 tys., a rok później - 800 tys.

U progu XXI stulecia liczba ta wzrosła do miliona, ale od tego czasu regularnie maleje.

W roku 2011 było prawie 800 tys. przestępstw, a w zeszłym już tylko 490 tys.

Najsilniej maleje przy tym liczba czynów najbardziej uciążliwych dla większości społeczeństwa, czyli kradzieży, włamań oraz rozbojów.

Włamań jest 5 razy mniej niż na początku stulecia, kradzieży prawie trzy razy mniej, liczba rozbojów zmalała z 53,5 tys. do 7,4 tys. W Małopolsce są powiaty, w których nie odnotowano w tym roku ani jednego rozboju.

Mimo że liczba samochodów w Polsce od początku stulecia się podwoiła, liczba kradzieży aut lawinowo maleje.

W 2001 r. było ich 60 tys. (rok wcześniej ponad 70 tys.), a w zeszłym roku 11,5 tys. W Małopolsce zanotowaliśmy spadek z 4,5 tys. do 511!

WIDEO: Magnes. Kultura Gazura - odcinek 11

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski