Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złote Lwy w Gdyni w cieniu samobójczej śmierci reżysera [WIDEO]

Urszula Wolak
Marcin Wrona był jednym z najzdolniejszych młodych reżyserów.
Marcin Wrona był jednym z najzdolniejszych młodych reżyserów. fot. Bartek Syta
Film. Ciało Marcina Wrony, jednego z gości festiwalu w Gdyni, znaleziono w pokoju hotelowym.

Filmowiec pochodzący z Tarnowa, uznawany za jednego z najzdolniejszych reprezentantów młodego pokolenia reżyserów, pokazywał w konkursie głównym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni swego „Demona”. Miał 42 lata, kalendarz wyjazdów zagranicznych w związku z promocją filmu wypełniony do końca roku. Zdążył też rozpocząć przygotowania do swojego nowego projektu, który miał traktować o seryjnej morderczyni z Tarnowa.

Miał 42 lata

Źródło: TVN24/x-news
Znaczenie Marcina Wrony w polskiej kinematografii pokazują prestiżowe nagrody, jakie zdobywały jego filmy. Pełnometrażowy debiut „Moja krew” otrzymał Nagrodę Dziennikarzy i nagrodę za najlepszy scenariusz na Festiwalu Debiutów w Koszalinie. Drugi, „Chrzest”, miał europejską premierę na festiwalu w San Sebastian, a światową w Toronto. Film otrzymał Srebrne Lwy na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w 2010 roku oraz wiele innych nagród na międzynarodowych festiwalach, m.in.: Grand Prix w Mons Love IFF (Belgia) oraz w Pradze na Febiofest, a także Grand Prix OFF Plus Camera w Krakowie. Dzieło dystrybuowano m.in. w USA, Wielkiej Brytanii, Rumunii, na Węgrzech i w Hiszpanii.

Był nie tylko jednym z najzdolniejszych twórców współczesnej polskiej kinematografii, ale także - jako filmowiec i filmoznawca (absolwent UJ) był fascynującym rozmówcą. Spotkania z nim były prawdziwą intelektualną przygodą. Czekało się na nie jak na każdy kolejny film reżysera. Jedną z ostatnich odbyliśmy w krakowskim Bunkrze Sztuki.

Wrona wyglądał wtedy na bardzo zmęczonego. Właśnie zakończył zdjęcia na planie „Demona”. - Zdradziły mnie worki pod oczami? - zapytał. - To prawda, jestem zmęczony. Praca na planie „Demona” wrze. Dzień miesza się z nocą. Nie wysypiam się. Kręcimy po piętnaście godzin. Podjęliśmy prawdziwe wyzwanie. Film, który powinien powstać w 50 dni, musimy nakręcić w 23. Tempo jest zawrotne, mordercze, ale nikt nie protestuje - mówił mi.

Przedstawiona w „Demonie” opowieść o żydowskim duchu - dybuku, niespokojnej duszy, która błąka się po świecie, by wyrównać ziemskie rachunki, wyrastała z fascynacji reżysera tradycją polsko-żydowską. - Pochodzę z Tarnowa, gdzie przed II wojną światową społeczność tworzyli w pięćdziesięciu procentach Żydzi. Dzieciństwo i wczesna młodość upłynęły mi bez tej świadomości. To nie był temat istotny, o którym rozmawiało się w moim domu. Było - minęło. Sam zainteresowałem się kwestią żydowską w szkole średniej. O śladach Żydów w Tarnowie napisałem pierwszy artykuł do gazety. Od tej pory problem ten utkwił we mnie gdzieś głęboko i dziś odżywa w „Demonie” - powiedział Wrona.

Gdy angażował się w kręcenie filmu, robił to z ekstremalnym oddaniem. - Ja się po prostu w niego zanurzam. Oddaję się bez reszty, zapominając o całym świecie. Balansuję na granicy wytrzymałości. Podczas jednego z międzynarodowych festiwali miałem okazję porozmawiać z Emirem Kusturicą. Zapytałem go o to, jak się czuje, gdy kręci filmy. Odpowiedział: „Jak na granicy samobójstwa”. Dziś doskonale rozumiem, co miał na myśli. Reżyser musi czasem wykonywać zadania niemożliwe i przekonać do ich realizacji aktorów, którzy patrzą wtedy na niego jak na wariata - zaznaczał Wrona.

Zadomowił się w Warszawie, gdzie borykał się z wieloma komercyjnymi pokusami, ale - jak mawiał - posługując się słowami jednego ze swoich bohaterów: „wolałbym, by zostało po mnie coś wartościowego”. Tym czymś miały być filmy. W nich upatrywał sensu swego życia. Wrona był typem prawdziwego autora ceniącego sobie na gruncie sztuki pełną niezależność. Doskonale więc spełniał się zarówno jako reżyser, producent i scenarzysta swych dzieł.

Pamięć polskiego filmowca uczcili wsobotę organizatorzy największego naświecie Międzynarodowego Festiwalu Filmowego wToronto, którzy pokazali jego „Demona”. To właśnie tam dzieło miało światową premierę, zanim zobaczyła je publiczność wGdyni.

Wyniki Festiwalu
Złote Lwy powędrowały do Małgorzaty Szumowskiej za jej „Body/ciało”. Pozostali wyróżnieni to: Janusz Majewski (statuetka Srebrnych Lwów za „Excentryków”), Magnus von Horn (statuetka za reżyserię i za scenariusz „Intruza”), Agnieszka Grochowska (nagroda dla najlepszej aktorki w „Obcym niebie”), Janusz Gajos i Krzysztof Stroiński (nagrodzeni ex aequo za najlepsze role męskie - „Body/ciało” i „Anatomia zła”), a także Jerzy Skolimowski (nagroda specjalna „za oryginalność koncepcji artystycznej” w filmie „11 minut”). Wręczenie nagród odbyło się w wersji skróconej. Większość gwiazd prezentowała się w Teatrze Muzycznym w czerni na znak żałoby.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski