Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złudna pomoc

Redakcja
(INF. WŁ.) - Rząd przyjął bardzo szkodliwe rozwiązanie dla naszego rolnictwa. Widać, że władze wolą zadbać raczej o własne korzyści niż o interes polskiej wsi. Z obawy o utratę elektoratu gabinet Leszka Millera zdecydował, że przynajmniej przez pierwsze trzy lata po wstąpieniu do Unii Europejskiej dopłaty bezpośrednie dla rolników realizowane będą w tzw. systemie uproszczonym - mówi prof. Stanisław Moskal, kierownik Katedry Socjologii i Rozwoju Wsi Akademii Rolniczej w Krakowie.

Eksperci krytykują wybór uproszczonego systemu dopłat dla polskich rolników

   System uproszczony polega na tym, że pieniądze unijne trafią do każdego gospodarstwa o powierzchni większej niż 0,3 ha, niezależnie od tego, co się w nim uprawia. Wysokość dopłat zależeć będzie wyłącznie od powierzchni, czyli im ktoś ma więcej użytków rolnych, tym więcej dostanie z UE. Nieważne więc jest, czy ktoś np. na 2 hektarach ma ziemniaki - które nie wymagają dużych nakładów - czy też inne warzywa, na uprawę których potrzeba przeznaczyć więcej czasu i pieniędzy. Obaj dostaną tyle samo w ramach dopłat bezpośrednich, bo prowadzą gospodarstwa o takiej samej powierzchni.
   W systemie standardowym - stosowanym w Unii - gospodarstwo uzyskuje dopłaty bezpośrednie w zależności od rodzaju upraw czy pogłowia zwierząt, przy czym dopłaty są oferowane tylko do wybranych rodzajów produkcji, np. do uprawy zbóż czy chowu bydła.
   Najkrócej określając: system uproszczony spowoduje, że dopłaty dostanie praktycznie każdy mieszkaniec wsi mający przynajmniej 0,3 ha. W systemie standardowym unijne pieniądze dostałoby znacznie mniej gospodarstw.
   Prof. Stanisław Moskal ostro krytykuje rząd za przyjęcie systemu uproszczonego, przypominając, że celem dopłat dla rolników jest wyrównanie szans na rynkach międzynarodowych.
   - Prawda jest taka, że u nas produkcją towarową zajmuje się nie więcej niż 15 proc. gospodarstw na około 4 mln wszystkich. Tylko te 15 proc. ma szanse konkurować z rolnikami unijnymi, a więc racją stanu państwa polskiego jest zapewnienie właśnie tym gospodarstwom możliwie największej pomocy z Unii. Zdecydowana większość polskich rolników ani nie konkuruje z nikim, ani nie będzie tego robiła, gdyż tacy rolnicy albo w ogóle nie sprzedają swoich produktów, albo robią to w minimalnym zakresie - argumentuje prof. Stanisław Moskal.
   Nasz rozmówca twierdzi, że przyjęcie systemu uproszczonego może spowodować, że gospodarstwa towarowe, które dostaną znacznie mniejsze dotacje niż wynikałoby to z systemu standardowego, mogą ponieść klęskę w konkurencji z rolnikami z innych krajów Unii. Jest to prawdopodobne tym bardziej, że dopłaty bezpośrednie dla naszych rolników będą o około 75 proc. niższe od tych, które dostają rolnicy unijni.
   - Brak polityki rolnej i podejmowanie złych decyzji, a z taką sytuacją mamy do czynienia od lat, doprowadzi do tego, że po naszym wejściu do Unii Europejskiej zachodni rolnicy pozbędą się konkurencji ze strony polskich rolników, pieniądze unijne zostaną zmarnowane, a polska wieś i tak się nie zmieni - prognozuje kierownik Katedry Socjologii i Rozwoju Wsi Akademii Rolniczej w Krakowie.

Bez wyboru

   Za przyjęciem systemu uproszczonego opowiada się natomiast Waldemar Guba z Sekcji Analiz Ekonomicznych Polityki Rolnej Fundacji Programów Pomocy dla Rolnictwa. Kilka dni temu w rozmowie z "Dziennikiem" powiedział on, że na przyjęciu systemu uproszczonego nie powinny stracić duże gospodarstwa, ponieważ w tym systemie nie będą musiały - jak w standardowym - odłogować części (obecnie jest to 10 proc.) użytków rolnych. W tej sytuacji gospodarstwa będą mogły uzyskiwać wyższe przychody, które zrekompensują im straty powstałe w wyniku wyboru systemu uproszczonego.
   Dr Lech Goraj z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej twierdzi, że nie mieliśmy wyboru; musieliśmy zdecydować się na system uproszczony, bo polskie rolnictwo stać jedynie na przyjęcie najprymitywniejszej formy otrzymywania dotacji, a taką oferuje nam system uproszczony. Na system standardowy moglibyśmy sobie pozwolić tylko wtedy, gdyby działał system administracyjny IACS. - Ten system jednak nawet i za kilka lat nie zacznie sprawnie funkcjonować - mówi dr Goraj, oceniając, że przekazanie Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa części zadań związanych z budową systemu IACS było błędem. Agencja, jego zdaniem, nie jest przygotowana merytorycznie i kadrowo do takich wyzwań, co zresztą potwierdził raport firmy analitycznej Deloitte and Touche.
   Dr Goraj przypomina, że Włosi z racji tego, że system IACS nie funkcjonuje u nich sprawnie do dzisiaj, wykorzystują obecnie tylko około 70 proc. dopłat bezpośrednich dla rolnictwa. Przez pierwszych kilka lat we Włoszech wykorzystywano 18 - 20 proc. dopłat bezpośrednich. - A my - przekonuje dr Goraj - jesteśmy obecnie słabiej przygotowani niż Włosi, gdy wstępowali do Unii.
WŁODZIMIERZ KNAP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski