Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmarł przez zaniedbania?

Magdalena Balicka
Eugeniusz Wałach już nie żyje. Wcześniej był częstym gościem w chrzanowskiej lecznicy. W ubiegłym roku jego żona skarżyła się na szpital ponieważ lekarze kazali jej dostarczyć własne leki
Eugeniusz Wałach już nie żyje. Wcześniej był częstym gościem w chrzanowskiej lecznicy. W ubiegłym roku jego żona skarżyła się na szpital ponieważ lekarze kazali jej dostarczyć własne leki Fot. Magdalena Balicka
Chrzanów. Rodzina Eugeniusza Wałacha twierdzi, że personel szpitala w Chrzanowie zaniedbał swoje obowiązki. Prokuratura zbada, czy rzeczywiście choremu nie udzielono na czas szybkiej pomocy medycznej. Szpital na razie powstrzymuje się od komentowania sprawy.

Irena Pankau, żona Eugeniusza Wałacha z Trzebini uważa, że pielęgniarki chrzanowskiego szpitala zaniedbały swoje obowiązki.

W konsekwencji jej mąż zmarł. Twierdzi, że pracownicy lecznicy zbagatelizowali sygnały konającego człowieka. Sprawę bada chrzanowska prokuratura.

- Gieniu był prawostronnie sparaliżowany. Miał amputowane obie nogi na wysokości ud, nie mówił. Mimo to świetnie się dogadywaliśmy. Nie trzeba było go karmić, potrafił się śmiać i cieszyć życiem - opowiada Irena Pankau.

Był w dobrym stanie

W nocy z 24 na 25 lipca w domu mężczyzna dostał ataku padaczki. Na wezwanie żony przyjechało pogotowie.

- Medycy stwierdzili migotanie przedsionków i zabrali męża do szpitala - relacjonuje kobieta. Zaznacza, że mąż sam dostał się na wózek inwalidzki, był kontaktowy. Najpierw przewieziono go na SOR, a potem na oddział wewnętrzny w chrzanowskim szpitalu.

- Umieszczono go w sali na samym końcu korytarza, z dala od dyżurki pielęgniarek. Nie podpięto go do żadnej aparatury - opowiada kobieta.

Około południa w sobotę 25 lipca Gienia odwiedziła matka. Zaniepokoiły ją bezdechy u syna. Powiadomiła personel, ale kobieta twierdzi, że nikt nie zareagował. Matka opuściła szpital około godziny 14. Dwie godziny później u chorego zjawiła się żona wraz z przyjaciółką, Ewą Sierką.

Rodzina interweniuje

- Weszłyśmy do sali około godziny 16.20. Wtedy zastałyśmy Gienia w stanie agonii, po prostu konającego na łóżku. Nie mógł złapać oddechu, dusił się. Kark i szyja były sine - przekonuje Ewa Sierka. Dodaje, że Irena natychmiast pobiegła po pomoc.

- Pielęgniarki przyszły spacerkiem. Oświadczyły, że miał atak padaczki i podały mu relanium - opowiada, wciąż roztrzęsiona. Mówiła pielęgniarkom, że przecież Gienek umiera, żeby coś robiły, na co usłyszała, że jest w błędzie, że się na tym nie zna.
- Zaczęłam na nie krzyczeć, bo nie chciały ratować mu życia, na to jedna z pielęgniarek powiedziała, że idzie poinformować lekarza, iż ją straszę - twierdzi trzebinianka.

Dwie pozostałe pielęgniarki zostały na szpitalnej sali. Reanimację podjęły około godziny 16.35. Lekarz do reanimacji przyszedł także spacerkiem. Dziesięć minut później, podobnym krokiem dotarły pielęgniarki z defibrylatorem.

- Reanimacja trwała mniej więcej do godziny 17.35 - relacjonuje Sierka. Na chwilę przywrócono mężczyźnie akcję serca, ale lekarz poinformował, że jego stan jest krytyczny. Nie dawał nadziei. Pan Eugeniusz trafił na Oddział Intensywnej Terapii. Tam zmarł o godzinie 1.20.

Szpital odmawia komentarza

Irena Pankau wraz z przyjaciółką złożyły doniesienie do chrzanowskiej prokuraturze o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, a konkretnie narażeniu życia i zdrowia chorego. Elżbieta Jopek, szefowa chrzanowskiej prokuratury potwierdza, że sprawa jest w toku.

- Ze wstępnych wyników seksji zwłok wynika, że pokrzywdzonemu nie udzielono pomocy medycznej na czas - informuje prokurator Jopek. Jednak kluczowa będzie tu opinia biegłych.

Agnieszka Dyba, rzecznik chrzanowskiego szpitala informuje nas, że do czasu wyjaśnienia sprawy placówka powstrzymuje się od wszelkich komentarzy. Tak dla dobra lecznicy, jak i osoby zmarłego.

FAKTY

Sprawy sądowe

Zapytaliśmy rzeczniczkę chrzanowskiego szpitala, ile spraw sądowych toczyło się z powództwa pacjentów w ciągu ostatnich pięciu lat, a także ile z nich szpital przegrał i jaką łączną kwotę odszkodowań musiał wypłacić w ramach zadośćuczynienia.

Odpowiedź była bardzo lakoniczna: "W ostatnich pięciu latach toczyły się sprawy sądowe, tak jak w przypadku wszystkich szpitali w Polsce. W sprawach tych zapadały różne wyroki, w tym ugody, a kilka z nich jest jeszcze w toku" - odpisała rzeczniczka.

Gdzie interweniować?

W chrzanowskim szpitalu skargi można kierować do pełnomocnika ds. praw pacjenta ul. Topolowa 16, Chrzanów, tel. 32 624 70 10 oraz bezpośrednio do dyrektora szpitala Krzysztofa Kłosa, tel. 32 624 77 77.

Rzecznik praw pacjenta w Warszawie, ul. Młynarska 46, 01-171 Warszawa, tel. 22 833 08 85, 22 635 59 96.

W przypadku podejrzenia popełnienia przestępstwa narażenia życia lub zdrowia chorego można powiadomić Prokuraturę Rejonową. Siedziba chrzanowskiej prokuratury mieści się przy ulicy Jordana 7 w Chrzanowie, nr tel. 32 623 47 72.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski