Marek Studnicki urodził się w Wadowicach w 1956 roku. Jest absolwentem papieskiego liceum Wadowity i Politechniki Krakowskiej. To wieloletni komendant hufca w Kalwarii Zebrzydowskiej. Członek władz wojewódzkich i ogólnopolskich ZHP. Obecnie członek seniorów harcerstwa i przewodnik.
Był radnym miejskim w latach 1998-2002 i kandydatem na burmistrza miasta. To też współorganizator masowych imprez sportowych takich jak Bieg Powsinogi. Prowadził autorskie spotkania "Kremówka z ...".
- Ten nowy cykl spotkań to ma być kontynuacja tych spotkań kremówkowych?
- Nie. Wówczas idea była taka, że przedstawiam publiczności ciekawą postać związaną z miastem naszego papieża. Zresztą tak narodził się pomysł "Kremówki z...", po słynnym spotkaniu i rozmowie Jana Pawła II z mieszkańcami na wadowickim rynku. Gościliśmy m.in. aktorkę Martę Bizoń, absolwentkę wadowic-kiego liceum, potem był Jacek Popiel, także absolwent Wadowity i rektor PWST w Krakowie, oraz aktor Mikołaj Grabowski i wielu innych. Miejsca spotkań były różne, kawiarnie, dom kultury. Wspólne było tylko jedno. To ja płaciłem za tytułowe kremówki, którymi częstowaliśmy gości i widzów.
- Na czym polega ten nowy pomysł spotkań?
- Teraz nie będę ograniczał się tylko do nazwisk związanych z Wadowicami. Będzie więc na przykład Jerzy Trela, aktor pochodzący z Leńcz, ale też inni znani nam z ekranu kina, telewizji czy radia ludzie kultury i sztuki.
- Pierwsze spotkanie już się odbyło?
- Tak. Zacząłem 16 czerwca, od przypomnienia bardzo popularnej w Wadowicach Marty Bizoń. Teraz, 25 września będzie rozmowa z Krystyną Podleską, aktorką znaną ze scen teatralnych, a głównie z filmu "Miś", gdzie zagrała ze Stanisławem Tymem. W październiku będzie Jacek Wójcicki, znany krakowski tenor, ale prawie nieobecny w mediach, a w listopadzie będzie spotkanie z Darkiem Gnatowskim, czyli Boczkiem z Kiepskich, z tym, że bardziej pokażę inne jego wcielenia.
Rozmawiałem też już z Jerzym Trelą urodzonym tu niedaleko w Leńczach, z Janem Peszkiem, związanym z pobliskim Andrychowem. A jak wielcy ludzie nie będą mieli wolnych terminów, aby z nami rozmawiać, to wówczas prezentować będę młodych wadowiczan, którzy coś osiągnęli w życiu. Takich jak Tomek Majtczak: japonista, znający też chiński, arabski, turecki i wszystkie europejskie języki, wykładowca uniwersytetów w Niemczech i Japonii, czy też Janusz Bujnicki, bioinformatyk, który profesorem został już piętnaście lat po maturze.
- Jak te spotkania będą się teraz nazywać?
- Gość Marnickiego.
- Skąd taka dziwna nazwa?
- Od mojego pseudonimu literackiego. Tak podpisuję swoje wiersze.
- A gdzie te spotkania się odbywają?
- W Galicjance. Tym, którzy nie mieszkają w Wadowicach, wyjaśniam, że jest to kawiarnia, której właściciele mają takie artystyczne ciągotki. Tam właśnie odbywają się między innymi slamy poetyckie.
- Może wyjaśni Pan, o co chodzi?
- To jest połączenie poezji i show. Zaczęło się w Stanach Zjednoczonych, ponad trzydzieści lat temu. Kiedy to Marc Kelly Smith, robotnik z Chicago, zorganizował spotkania w jazz clubie, połączone z odczytami poezji. Nazwa slam pochodzi od nazwy takiego wieczorka poezji The Uptown Poetry Slam. Wiersze się recytuje. Ocenia je publicznosć i jury. Wygrywa najlepszy. Dodam, że w Galicjance, gdzie prezentowałem wiersze, recytował też burmistrz Mateusz Klinowski.
- A jak się nazywa Pana pierwszy tomik poezji?
- "Spowiedź". Trzymałem go w szufladzie przez lata, aż w końcu namówiono mnie, abym wiersze wydał. Teraz przygotowałem dwa kolejne z nowymi wierszami. Wyjdą wkrótce. Tymczasem zapraszam do Galicjanki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?