Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znachor: Nie wyniosę się stąd!

Alicja Fałek
Podczas czynności komorniczych Marek H. poczuł się gorzej. Podejrzewano zawał serca i wezwano karetkę. Sądecki znachor został zabrany przez załogę pogotowia do szpitala. Potem wrócił do domu
Podczas czynności komorniczych Marek H. poczuł się gorzej. Podejrzewano zawał serca i wezwano karetkę. Sądecki znachor został zabrany przez załogę pogotowia do szpitala. Potem wrócił do domu Fot. Alicja Fałek
Nowy Sącz. Sądecki znachor został wyeksmitowany z domu, w którym zamieszkał wbrew woli spadkobierców. Na widok komornika Marek H. zasłabł. Pojechał do szpitala. Wrócił z awanturą i znów źle się poczuł.

Marek H. bez przeszkód wpuścił do domu przy ul. Radzieckiej komorników. Przyszli w asyście policji i prawowitych właścicieli nieruchomości. Po chwili znachor poczuł się gorzej i karetką pogotowia pojechał do szpitala. Eksmisji nie przerwano. Komornik wykonywał swoją powinność, spisując i pieczętując sprzęty. Po jakimś czasie Marek H. wrócił na ul. Radziecką. Wykrzykiwał, że nigdzie się stąd nie wyniesie, zarzucił krewnym i komornikom, że go okradają. W trakcie awantury znów zasłabł i ponownie wezwano karetkę. Tym razem na sygnale odwieziono go do szpitala.

Skuteczna eksmisja

Sąsiedzi Marka H. od kilku dni obserwowali, jak pod osłoną nocy z domu osławionego znachora wynoszono sprzęty. Najpewniej, żeby uchronić je przed zajęciem komorniczym. Prawowici właściciele budynku do samego końca nie byli pewni, czy ich krewny opuści dom dobrowolnie.

- Mówił, że nigdzie się stąd nie ruszy. Obawialiśmy się, że będzie robił problemy - przyznaje świadek eksmisji, bratanek Marka H.

Początkowo komornik pracował bez przeszkód. Przed godz. 9 pod dom podjechała ciężarówka firmy transportowej. Potem zjawili się policjanci i komornicy. Chwilę później zaobserwowaliśmy, jak ratownicy wyprowadzają słaniającego się na nogach Marka H. Podejrzewano nawet zawał, więc wezwano pogotowie.

„Już się sępy zbiegły” - rzucił pod adresem reporterki pełnomocnik Marka H. Nie wpuścił nas do domu. Komornicy zdecydowali się wykonać nakaz eksmisji pod nieobecność znachora.

Sądowa batalia trwała kilka lat

Marek H. mieszkał przy ul. Radzieckiej, bo zezwolił na to jego brat. Tuż po śmierci Zygmunta, właściciela domu, okazało się, że znachor dysponuje jego testamentem. Brat zapisał mu wszystko, co miał, nie zostawiając nic czworgu swoich dzieci.

W trakcie trwającego kilka lat postępowania spadkowego testament przedstawiony przez znachora unieważniono. Marek H. odwoływał się od niekorzystnej dla siebie decyzji, ale nawet Sąd Najwyższy uznał, że dom przy ul. Radzieckiej nie należy się jemu, a czwórce dzieci jego zmarłego brata.

Wniosek o eksmisję

Marek H. mimo niekorzystnego dla siebie werdyktu nie zamierzał opuścić budynku. Prawowici właściciele nieruchomości wystąpili z wnioskiem o jego eksmisję.

- Sąd przychylił się do wniosku moich klientów i wydał nakaz eksmisji - zaznacza mec. Janusz Klein, pełnomocnik dzieci zmarłego brata. - Ponadto sąd wskazał, że Marek H. może zamieszkać w lokalu przy ul. Kolejowej, do którego ma prawo bezpłatnej służebności - dodaje prawnik.

Okazało się jednak, że w mieszkaniu przy ul. Kolejowej znachor nie może zamieszkać. Mieszkanie zostało zdewastowane. Brakowało w nim podłóg i grzejników. - Ze względu na niskie dochody Marka H. przydzielono mu lokal zastępczy z zasobów miejskich - informuje Klein.

Dom napiętnowany śmiercią

Czworo dzieci brata znachora, po latach sądowej walki, odzyskało swoją własność. Drewniany dom, w którym Marek H., były taksówkarz, przyjmował i „leczył” chorych, najprawdopodobniej wystawią na sprzedaż. Już podczas pierwszej rozprawy eksmisyjnej podkreślali, że dom napiętnowany jest śmiercią Madzi z Brzeznej. Obawiają się też, że będą nachodzeni przez lojalnych „wyznawców” znachora, którzy grozili im podczas eksmisji.

***

Trwa proces Marka H.
Znachor oskarżony ws. śmierci małej Madzi

Marek H., sądecki znachor, jest oskarżony o sprawstwo kierownicze, które miało doprowadzić do nieumyślnego spowodowania śmierci półrocznej Madzi P. z Brzeznej. Dziewczynka zmarła z niedożywienia w połowie kwietnia 2014 roku. Rodzice Magdy w grudniu ubiegłego roku zostali uznani za winnych nieumyślnego spowodowania śmierci córki. Sąd skazał Joannę i Michała P. na pół roku pozbawienia wolności, ale do więzienia nie trafili. Zaliczono im na poczet kary miesiące spędzone w areszcie. Oprócz kary więzienia małżeństwo skazane zostało na dwa lata pracy społecznej - opiekuje się osobami starszymi.

Osobno toczy się proces Marka H. Rodzice Madzi zeznali, że stosowali się do zaleceń tego znachora, dotyczących sposobu żywienia i pielęgnacji dziewczynki. H. został oskarżony o przyczynienie się do śmierci Magdy. Prokurator zarzucił także Markowi H., że przez prawie dziewięć lat leczył bez uprawnień i czerpał z tego korzyści majątkowe. Grozi mu za to do pięciu lat pozbawienia wolności.

Proces Marka H. toczy się za zamkniętymi drzwiami. Do tej pory sąd przesłuchał ponad 20 spośród 260 świadków.
(ALF)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski