Znachor pomagał głodzić dziewczynkę?

Marek H., znachor, w dniu śmierci dziecka zniknął z Nowego Sącza, gdzie prowadził działalność "uzdrowicielską".

Nie był dotychczas poszukiwany, ponieważ śledczy nie ustalili jego bezpośredniego związku z postępowaniem prokuratury.

Sprawa zmieniła się w czwartek po zeznaniach matki zmarłej dziewczynki. - W tych wyjaśnieniach zostało potwierdzone, że rodzice zmarłej dziewczynki utrzymywali kontakty i korzystali z pomocy znachora - mówi prok. Piotr Kosmaty z Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. Zaznacza jednak, że nie chce szczegółowo mówić o treści zeznań, by nie zaszkodzić postępowaniu.

Śledczy potwierdził jedynie, że dziecko było karmione "niestandardowo". - Było to m.in. karmienie pod postacią koziego mleka rozpuszczonego w nieprzegotowanej wodzie bądź kaszki rozrabianej w wodzie - wymienia prokurator.

Znachor na razie nie jest poszukiwany przez prokuraturę. Śledczy badają jego rolę w tragicznej historii. Ustalają też krąg osób, które korzystały z jego "usług medycznych". Rodzice dziewczynki zostali poddani badaniom psychiatrycznym. - Biegli jednak stwierdzili, że nie mogą wydać opinii na podstawie jednorazowego badania. Poprosili, abyśmy zarządzili kilkutygodniową obserwację. Prokurator wystąpi do sądu, aby ten wydał odpowiednie postanowienie - powiedział Kosmaty.

Do śmierci sześciomiesięcznej Madzi z Brzeznej doszło w połowie kwietnia. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną zgonu było zaniedbanie dziecka i jego niedożywienie. Najprawdopodobniej przez kilka tygodni przed śmiercią dziecku nie dostarczano pokarmu ani nie zapewniono opieki lekarskiej.

Biegli nie stwierdzili u dziecka żadnych obrażeń - zarówno zewnętrznych, jak i wewnętrznych - których skutkiem mogła być śmierć. Nie stwierdzili też oznak żadnej choroby ani wady wrodzonej, która mogłaby wpłynąć na stan zdrowia dziecka.
Rodzice zostali aresztowani. Usłyszeli zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci swojej córki i znęcania się nad nią ze szczególnym okrucieństwem.