18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znaleźliśmy własny złoty środek

Redakcja
Uda zasłaniają swoje uda - dlaczego? FOT. ARCHIWUM WYKONAWCY
Uda zasłaniają swoje uda - dlaczego? FOT. ARCHIWUM WYKONAWCY
ROZMOWA z ŁUKASZEM KRZYWICKIM i KUBĄ SIEŃCZYKIEM z zespołu Uda, który wystąpi na Akumulator Jazz Festivalu w dniu 19 stycznia w klubie Rotunda

Uda zasłaniają swoje uda - dlaczego? FOT. ARCHIWUM WYKONAWCY

- Kilka dni temu napisałem tekst o pięciu największych nadziejach krakowskiej sceny muzycznej. Zabrakło wśród nich zespołu Uda - i w komentarzach pod artykułem od razu mi to wypomniano. To znaczy, że macie wielu fanów.

Ł.K.: - Grupa działa już od trzech lat, zagraliśmy w tym czasie sporo koncertów, wydaliśmy trzy płyty. To przynosi owoce.

- We wspomnianym artykule napisałem o wykonawcach, których muzyka ma komercyjny potencjał. Wy chyba zdajecie sobie sprawę, że Wasza muzyka jest bardziej wymagająca.

Ł.K.: - Jeśli postrzegamy komercyjny potencjał pod kątem telewizyjnej papki - to faktycznie nagrania Ud są go pozbawione. Ale nasza muzyka jest bardzo pozytywna, zawiera elementy różnych gatunków, więc każdy może znaleźć coś dla siebie. Niestety - obecnie polski show-biznes jest nieco spaczony, bo bazuje na chwilowych sensacjach. Mamy nadzieję, że to się zmieni, bo pojawiają się zespoły, które grając ambitną muzykę, też robią karierę - choćby Motion Trio czy Pink Freud.

- Wspomniałeś, że gracie eklektyczną muzykę. I faktycznie: jest w niej miejsce na jazz, blues, prog-rock i metal.

Ł.K.: - Graliśmy w wielu zespołach i przerobiliśmy z nimi różne gatunki. Dlatego nie chcemy zamykać się w jednej szufladce, bo to ogranicza i prowadzi do wtórności. Dzięki temu dobrze się bawimy tym, co robimy.

- No właśnie: ważnym elementem Waszej twórczości jest humor. Objawia się on choćby w tytułach utworów, jak również w scenicznych przebraniach.

K.S.: - Nie chcemy być traktowani śmiertelnie poważnie. Koncert to przecież spektakl - i oglądanie trzech chłopaków w białych podkoszulkach jest zwyczajnie nudne.

- Jak powstają Wasze kompozycje?

Ł.K.: - Główną zasadą funkcjonowania tego zespołu jest to, że wszystko robimy razem. Nie ma kogoś, kto rządzi. Tutaj wszyscy dają od siebie po równo. Jeśli każdy z muzyków jest twórczy, to dobrze, że wnosi coś od siebie.

- Taka demokracja się sprawdza?

Ł.K.: - Tak. Tym bardziej, że wspólnie nie tylko tworzymy muzykę, ale też zajmujemy się sprawami zespołu. Dzięki temu wyrwaliśmy się z Krakowa - i w lutym zeszłego roku odbyliśmy regularną trasę po Polsce oraz cały czas koncertujemy w innych miastach. Taka niezależność daje dużą wolność i satysfakcję.

- Czy w Waszym przypadku koncerty są najważniejszym elementem działalności?

K.S.: - Nie ma dwóch takich samych koncertów, które do tej pory zagraliśmy. Większość naszych utworów ma otwartą budowę, która pozwala na liczne improwizacje.

- Macie również doświadczenia z muzyką ilustracyjną. Czy do filmów niemych wykonujecie utwory ze swoich płyt?

K.S.: - Nie. To całkowicie improwizowane dźwięki. Wcześniej oglądamy te filmy i ustalamy jedynie rozpoczęcie i zakończenie. Reszta jest białą kartą, którą wypełniamy na żywo w realnym czasie trwania filmu. Czasem jest to półtorej godziny, a czasem dwie i pół godziny, jak w przypadku "Października". To bardzo wymagające doświadczenie, ale i twórcze, bo często z pojawiających się tam motywów powstają potem regularne utwory.
- Ten ilustracyjny charakter muzyki Ud wynika pewnie stąd, że ma ona w większości charakter instrumentalny.

K.S.: - Ja nigdy nie lubiłem piosenek. Bo nie cierpię w muzyce przewidywalności. Muzyka musi być zaskakująca, pokręcona, żebym nie wiedział, co się za chwilę wydarzy.

Ł.K.: - W wielu utworach pojawia się jednak wokal. Wtedy, kiedy czujemy, że muzyka wymaga takiego wypełnienia lub mamy taki kaprys. Na płytach w zasadzie śpiewamy wszyscy, a ze względów technicznych na koncertach przede wszystkim Kuba i ja. Teksty są totalnie absurdalne, bo nie czujemy potrzeby wywnętrzania się przed słuchaczami. Jednocześnie nie poczuwamy się zuchwale kompetentni do przekazywania jakichś zaangażowanych treści i pouczania innych. A mniej poważnie - komu potrzebna jest kolejna piosenka o miłości?

- Właśnie ukazała się Wasza nowa płyta - czym różni się od dwóch poprzednich?

K.S.: - Debiutancki album sprzed trzech lat zarejestrowaliśmy w nieco innym składzie. Łukasz pojawił się dopiero na drugiej płycie. I dlatego była bardziej psychodeliczna, cięższa, choć charakter Ud był zachowany. Stanowiła ona wstęp do tego, jak teraz gramy. O ile w warstwie lirycznej jest jeszcze mniej poważnie niż było, to muzycznie jest wyjątkowo poważnie. To nasza swoista deklaracja nowoczesnego fusion.

Ł.K.: - Poprzedni album był zdefiniowaniem zespołu na nowo. Uda zaczęły brzmieć inaczej, mam nadzieję, że konkretniej i bardziej zadziornie. Dlatego najnowszy materiał jest bardziej spójny stylistycznie. Znaleźliśmy swój własny złoty środek.

- Zaprosiliście na płytę znanych gości. Jak udało się Wam ich pozyskać?

Ł.K.: - Graliśmy kilka koncertów z Apostolisem Anthi-mosem - i zaprzyjaźniliśmy się z nim. Kiedy nagrywaliśmy nowe utwory, zauważyliśmy, że jest jeden, w którym pasowałaby typowo jazzowa solówka. Któż inny mógłby ją zagrać? Pojechaliśmy więc po Aposto-lisa i przywieźliśmy go do studia - machnął swoją genialną partię w zasadzie za pierwszym podejściem i zawieźliśmy go z powrotem. Krzysztofa Ścierańskiego nie znaliśmy wcześniej - ale zdobyliśmy do niego kontakt, a on zgodził się bez wahania. Jak przyjechał do studia, bardzo się zaangażował i dał piękne solo na basie. Marcin Gałażyn z Motion Trio to mój bliski kolega od bodaj już dziesięciu lat. Zawsze coś chcieliśmy razem nagrać - i wreszcie się udało. Zrobiliśmy więc utwór, zostawiając Marcinowi sporo miejsca. Wypełnił je, pięknie potwierdzając światową klasę - w wersji koncertowej ten numer ma raczej metalowy charakter. W studiu nabrał bogatszego brzmienia dzięki akordeonowi.

- Premiera płyty odbędzie się na Akumulator Jazz Festival. Skąd ten pomysł?

Ł.K.: - Kiedy w zeszłym roku robiliśmy drugie urodziny Ud w Kolanku, zaprosiliśmy kilka krakowskich kapel. I odzew był wspaniały - przyszło bardzo dużo ludzi. To nas naprowadziło na pomysł festiwalu. Poza tym chcieliśmy, aby goście, którzy pojawili się na płycie, pojawili się też na jej premierze. Bezsensem byłoby jednak ściągać ich tylko na zagranie krótkich solówek. Dzięki wsparciu Agencji Artystycznej Akumulator i klubu Rotunda udało się nam zaprosić nie tylko Apostolisa i Krzysztofa, ale też genialnego brytyjskiego barda Karla Culleya i zespół Pink Freud.

Rozmawiał PAWEŁ GZYL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski