- Za Panem druga seniorska impreza międzynarodowa, czyli mistrzostwa Europy w Netanji. Jakie pozostawiła odczucia?
- Mieszane. Z jednej strony na pewno mogę być zadowolony z zajęcia piątych miejsc na 400 i 1500 metrów stylem dowolnym, bo jestem specjalistą właśnie od długich krauli, ale z drugiej strony pewien niedosyt zostaje.
- Dlaczego?
- Trudno przejść obojętnie nad tym, skoro w wyścigu na 400 metrów brązowy medal uciekł mi sprzed nosa. Może w eliminacjach nie czułem się najlepiej, ale przecież w wyścigu finałowym, jeszcze na 100 metrów przed metą byłem na drugim miejscu. Potem jednak stawka zawodników mocno przycisnęła i odrobiła straty. Jednak do brązu zabrakło 0,35 sekundy! Przecież to tak niewiele. Takie detale decydują w pływaniu o „być albo nie być”.
- Trener Przemysław Ptaszyński zawsze powtarza, że finisz nie jest Pana mocną stroną. Lepiej się Pan czuje w roli kontrolującego wyścig, mając konkurencję za sobą.
- Tak, ale - jak to mówią - każdy kij ma dwa końce. Bardziej doświadczeni zawodnicy często „wiozą” się na moich plecach, zachowując więcej sił na finisz. Każdy sport jest piękny, ale także brutalny. Potrzeba w nim odrobiny zimnej kalkulacji. Cóż, młoda krew często we mnie wrze. Tym razem też mocno finiszowałem, ale zabrakło mi szczęścia. Doświadczenia jednak nie zdobywa się z dnia na dzień. Trzeba ileś tam wyścigów przegrać, żeby wreszcie wygrać. Jak to mówią, porażki są nawozem sukcesu.
- Na osłodę pozostał Panu rekord Polski. Wynik 3.37,57 jest rewelacyjny. Udało się Panu wymazać z tabel wynik Pawła Korzeniowskiego.
- Wszystko się zgadza. Przed mistrzostwami wiedziałem, że - chcąc awansować do finałów, a potem się w nich liczyć - muszę poprawić swoje rekordy życiowe. Gdyby udało mi się zdobyć medal w Izraelu, byłby on dla mnie taką wisienką na torcie...
- W wyścigu na 1500 metrów też długo utrzymywał się Pan na medalowej pozycji...
- Pamiętajmy, że miesiąc później od innych zacząłem treningi na krótkim basenie, a wszystko przez zabieg przegrody nosowej, któremu musiałem się poddać. Nie chodziło wcale o poprawienie urody, tylko o to, żebym w wodzie mógł lepiej oddychać. Może zabrakło mi właśnie tego miesiąca przygotowań? Jednak w porównaniu z letnimi mistrzostwami świata na długim basenie w Kazaniu, w Netanji poprawiłem się o jedną lokatę. W Rosji byłem szósty na 400 oraz 800 metrów i też medal miałem na wyciągnięcie ręki.
- Grudzień to gorący miesiąc dla pływaków, nieprawdaż?
- Po mistrzostwach Starego Kontynentu nie ma zbyt wiele czasu na odpoczynek. Już w czwartek, w Lublinie, zaczynają się bowiem zimowe mistrzostwa Polski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?