MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Znów zaatakuje?

Redakcja
W ciągu ostatnich trzech tygodni w Krakowie wybuchły cztery bomby. Kto je podkłada i co kieruje zamachowcem? Zadawnione urazy, zemsta, chęć wywołania psychozy strachu?

Ewa Kopcik: HISTORIE Z PARAGRAFEM

- Już nie ma odważnych. Nikt nie zostawia okna uchylonego na noc. Jak ktoś gdzieś idzie, to prosi sąsiada, żeby miał pozór na dom. Każdy się boi, że będzie następnym - mówi pani Maria z ul. Siarczanej, gdzie 29 czerwca doszło do pierwszej eksplozji.

Odłamki bomby, nafaszerowanej gwoździami, raniły wówczas właścicielkę okazałego bliźniaka, 52-letnią nauczycielkę i jej 22-letniego syna. Według sąsiadów: spokojni, lubiani ludzie. - Małgosia uczy w miejscowej szkole, Wojtek studiuje - opowiadają o nich.

Właścicieli domu, w którym tego samego dnia nastąpiła kolejna eksplozja, mieszkańcy ul. Jeleniogórskiej opisują podobnie: - Spokojne małżeństwo, mieszkają z córką. On to taka złota rączka, wszystko potrafi zrobić i nikomu nie odmówi pomocy. Naprawdę trudno znaleźć powód, dlaczego ktoś chciał ich wysadzić w powietrze. Z nikim nie mają zatargów, żadnych biznesów nie prowadzili.

Tymczasem kilka dni temu policja podała, że "prawdopodobnie krąg poszkodowanych osób nie jest przypadkowy". Według Mariusza Sokołowskiego, rzecznika Komendy Głównej, wspólnym mianownikiem, który je łączy jest prowadzenie działalności gospodarczej. Media zasugerowały, że zamachowcowi może chodzić o jakieś nierozliczone interesy lub próbę wymuszenia haraczu.

- Nie ma żadnego wspólnego mianownika. Bezkarność przestępcy zwykle powoduje poczucie zagrożenia. Tym razem jest ono wyjątkowo duże, bo bomby wybuchają seryjnie - raz nawet w bloku mieszkalnym, czyli w miejscu publicznym. Trzeba więc było uspokoić, że żadne ze zdarzeń nie było skierowane przeciwko przypadkowym osobom. Strach i tak jest wystarczająco duży - przyznaje nieoficjalnie policjant.

Kolejna bomba eksplodowała w bloku w Czyżynach. Raniła 35-letniego mężczyznę, który podniósł znalezioną paczkę pod swymi drzwiami. Wcześniej dostawał pogróżki, oblano mu samochód kwasem mlekowym. M.in. dlatego śledczy nie łączą tego wybuchu z poprzednimi.

- "Nasz" zamachowiec ma dokładnie wyznaczony teren działania: Borek Fałęcki, Kliny, Swoszowice. Niewykluczone, że kolejną bombę podłożył na Klinach właśnie dlatego, że zdenerwował go fakt pojawienia się naśladowcy - mówi policjant.

Śledczy są niemal pewni, że obecne zamachy bombowe są dziełem tego samego człowieka, który od jesieni do lutego podpalał garaże i samochody na południu Krakowa. W trzy miesiące spłonęło kilkanaście samochodów i osiem garaży. Ludzie zaczęli się bać: już nie tylko o swój majątek, ale o życie. Właścicieli domu przy ul. Babiego Lata ocalił alarm, który się włączył w płonącym garażu. Niemal w ostatniej chwili zdążyli odłączyć gaz w przylegającym do niego domu.

Do tragedii omal nie doszło przy ul. Niewodniczańskiego we Wróblowicach, koło Swoszowic. Piroman pojawił się tam w nocy z 12 na 13 lutego. Podpalił dwa samochody parkujące na podwórku. Przed drzwiami wejściowymi do domu ułożył stos drewna i prawdopodobnie oblał je jakimś płynem łatwopalnym.
- Obudziliśmy się, gdy już za drzwiami była plama. Próbował podpalić dom od środka i odciąć nam drogę ucieczki. Nie mieliśmy żadnej drogi ewakuacji, mamy żaluzje antywłamaniowe zasilane prądem, nastąpiło zwarcie i nie można było ich otworzyć. Czekaliśmy na pomoc na poddaszu, nasza 8-letnia córka pytała: czy my już teraz umrzemy? - opowiadała tuż po pożarze mieszkanka ul. Niewodniczańskiego.

Uratowali ich sąsiedzi. Udało im się ugasić płonące drzwi, ale samochodów już nie zdążyli.

Poszkodowanych nic nie łączyło - nie znali się wzajemnie, wykonywali różne zawody. Wszyscy zapewniali policję, że z nikim nie mają żadnych zatargów, nikt im wcześniej nie groził.

Za każdym razem podpalacz zostawiał kartki wydrukowane na drukarce laserowej. Raz pisał "podstaw się jeszcze raz a popamiętasz", innym razem "jak nie wiesz o co chodzi, to podstaw się jeszcze raz". Część była z błędami i na niektórych było "postaw się". To m.in. na ich podstawie śledczy sporządzili jego portret psychologiczny.

Wynika z niego, że to mężczyzna około czterdziestki, ma dużą wiedzę z informatyki, ale też przeszłość kryminalną i doświadczenie, jak skutecznie zacierać ślady. Prawdopodobnie mieszka samotnie lub ze starszymi rodzicami. Nieraz pisywał anonimowe donosy. Kieruje się zemstą, ale nie wobec konkretnych osób, które atakuje, lecz wobec mieszkańców tej części miasta. Być może obwinia ich o złamanie mu życia. Niewykluczone, że zeznawali przeciwko niemu w sądzie.

- To psychopata, który ma w głowie zakodowaną chęć wymierzania swoiście pojętej "sprawiedliwości". Przestało mu wystarczać wzniecanie pożarów. Uznał, że bomby robią większe wrażenie i zapewniają większy rozgłos. Na tym mu również zależy. Prawdopodobnie dokładnie śledzi relacje w mediach i cieszy go, że strach paraliżuje ludzi, a on ma nad nimi władzę - podejrzewają śledczy.

Nie mają wątpliwości, że zamachowiec dokładnie zna teren, na którym atakuje. Wie, gdzie prowadzą wąskie, kręte uliczki między domkami jednorodzinnymi. Niewykluczone, że pochodzi z tamtych okolic lub tam pracował, np. na jakichś budowach.

Sęk w tym, że na tym terenie mieszka ok. 100 tys. osób. - Jeśli brać pod uwagę także tych, którzy tam pracowali, profil psychologiczny może pasować nawet do ok. 20 tys. osób. Realnie patrząc, ich sprawdzenie potrwa nawet 3-4 lata. W tej sprawie bardziej więc trzeba liczyć na szczęście. Na to, że zamachowiec popełni jakiś błąd, wpadnie przez przypadek lub ktoś go wreszcie rozpozna - ocenia emerytowany policjant.

Czy znów uderzy? - W tej chwili można jedynie prognozować, ale z tego, co już o nim wiadomo, z dużą pewnością można przyjąć, że na tym nie poprzestanie - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski