– Gol w regulaminowym czasie gry, plus dwa wykorzystane karne, które zadecydowały o zwycięstwie 4:3 Pana zespołu z Cracovią w pierwszym meczu rywalizacji play-off. Takie mecze wspomina się długo po zakończeniu kariery…
– Na pewno ten mecz w pamięci zachowam, ale z drugiej strony mam nadzieję, że to najlepsze spotkanie jeszcze przede mną. Satysfakcja jest spora, ale z drugiej strony też nie przeceniałbym swoich zasług w tym zwycięstwie. Wygraliśmy jako zespół. Jesteśmy drużyną, w której nie ma gwiazd. Stanowimy kolektyw i to jest naszą największą siłą. Meczami w Krakowie dowiedliśmy, że kierunek, jaki obraliśmy trzy lata temu, jest odpowiedni. Mam nadzieję, że u siebie uda się nam postawić tę przysłowiową kropkę nad i.
– Spodziewał się Pan, że trener Marek Ziętara desygnuje Pana do rzutów karnych?
– Raczej nie, choć jako napastnik muszę być w każdej chwili na to przygotowany. W końcu to od zawodników na tej pozycji wymaga się zdobywania bramek. Kiedy więc usłyszałem od trenera, że teraz moja kolej, bez większego wahania wstałem i wyjechałem na lód. Przyznam jednak, że przy pierwszej próbie serducho mocniej zabiło, nogi zmiękły. Najważniejsze, że w porę nerwy udało się opanować, w decydującym momencie ręka nie zadrżała i krążek wpadł tam, gdzie miał wpaść.
– Oba karne wykonał Pan bardzo pewnie i oba w podobny sposób. Reprezentacyjny bramkarz Rafał Radziszewski praktycznie nie zdążył zareagować.
– Na treningach staram się przykładać do rzutów karnych. Mam w zanadrzu 3-4 warianty. Wybrałem jeden z nich. Nie kombinowałem. Podjechałem pod bramkę, zobaczyłem miejsce i uderzyłem. Zazwyczaj proste metody bywają najskuteczniejsze.
– To, że wygracie oba mecze w Krakowie mało kto się zakładał.
– Potwierdziło się, że hokej bywa nieobliczalny, a w play-off kalkulacje nie mają sensu. W nas samych była mocna wiara w to, że można z Cracovią skutecznie powalczyć na jej lodowisku. To nam się udało. Na pewno te dwa zwycięstwa stawiają nas w bardzo komfortowej sytuacji, ale do pełni szczęścia potrzeba jeszcze jednego wygranego meczu. I tylko o tym teraz myślimy.
– Zwycięstwa przyszły chyba łatwiej niż można było się spodziewać.
– A kto powiedział, że było łatwo? Jak przeanalizujemy oba te mecze, to przez większość z nich odpieraliśmy ataki gospodarzy. Wynik cały czas był na styku. Szczęście było po naszej stronie, ale my też temu szczęściu pomogliśmy, przede wszystkim dobrą, zespołową grą w obronie. To dało wspaniały rezultat.
– Cracovia może czymś zaskoczyć w Nowym Targu?
– Nie wiem. Chyba nie. Oba zespoły znają się już na tyle, że trudno mówić o elementach zaskoczenia. Myślę, że będzie podobnie jak w Krakowie. Znów zadecydują drobne detale, jedna, dwie akcje. Mam nadzieję, że i tym razem szczęście będzie po naszej stronie.
– A wasz styl się zmieni? Zazwyczaj u siebie w domu, każdy zespół stara się grać ofensywnie…
– Na pewno nie zdradzę taktyki. Zresztą nie ode mnie ona zależy. To trener decyduje, jak mamy grać. My wykonujemy tylko jego polecenia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?