Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zofia Kucówna uważa, że praca jest dobra na wszystko

Paweł Gzyl
Paweł Gzyl
Adam Wojnar
Przez prawie 30 lat była związana ze słynnym reżyserem. Tworzyli parę w pracy i w życiu. Niestety: kiedy toczyła walkę z rakiem, została porzucona. Odnalazła jednak w sobie tyle siły, by nie pogrążyć się w rozpaczy.

Jak sama przyznaje, podejmowała w życiu dobre i złe decyzje. Odnosi się to zarówno do jej zawodowej kariery, jak i życia prywatnego. Będziemy ją pamiętać ze wspaniałych ról teatralnych, jak i z zabawnych występów w Kabarecie Starszych Panów. Niestety nie odczekała się dzieci. Być może dlatego obecnie odpoczywa w zaciszu Domu Artystów Weteranów Scen Polskich w Skolimowie.

- Wielu rzeczy zaznałam w życiu, bo ono jest jak pojemny worek, w którym jest miejsce na wszystko, na radości i na smutki. Trzeba włożyć wiele wysiłku, by przejść godnie przez tę szarą godzinę. Dla mnie praca była zawsze lekarstwem na samotność i na chorobę. A poza tym staram się być dobrym człowiekiem. To nie jest łatwe, ale jak się uda – pomaga – mówi w „Dzienniku”.

Na krakowskim rynku

Wczesne dzieciństwo spędziła w mazowieckim Komorowie. Mieszkała w wielopokoleniowym domu z rodzicami, dziadkami, ciotkami i wujkami. Była tam duży ogród i mnóstwo zwierząt. Całymi dniami biegała więc z bratem boso po okolicznych łąkach, a z rodzicami chodziła do pobliskich lasów na grzyby. Kiedy wybuchła wojna, przeniosła się z najbliższymi do Krakowa. Wtedy przed małą Zosią otworzył się całkiem inny świat.

„Pamiętam do dziś moją pierwszą jazdę tramwajem. Mała dziewczynka wyciągnięta z mazowszańskich pól, jechałam z Ojcem biało-niebieskim tramwajem z mostu Dębnickiego do Rynku… „Spójrz Zosiu na prawo. Ten długi dom to Sukiennice. Tu był pomnik Adama Mickiewicza. Niemcy go zwalili” – wspomina w swej książce „Zatrzymać czas”.

Kiedy uczyła się w gimnazjum, pewnego dnia zachorowała i została w domu. Z nudów zaczęła wertować bibliotekę taty. Kiedy w jej ręce trafił „Beniowski”, zaczęła czytać i... zachwyciła się pięknym językiem, choć niewiele zrozumiała z treści. Tak zaczęła się jej fascynacją literaturą. Podsyciła ją nauczycielka języka polskiego z liceum, która rozkochała swych uczniów w „Panu Tadeuszu”.

Początkowo młoda Zofia wiązała swoją przyszłość z malarstwem. Uczyła się w krakowskim liceum plastycznym i planowała studia na Akademii Sztuk Pięknych. W stronę aktorstwa popchnęła ją wspomniana nauczycielka języka polskiego, namawiając na udział w konkursie recytatorskim. Młoda Kucówna wygłosiła monolog Konrada i wygrała ogólnopolski etap. Dlatego ostatecznie zdała do szkoły teatralnej.

Teatralne rytuały

Po studiach spędziła dwa lata w Krakowie, grając w Teatrze Młodego Widza (dzisiejsza Bagatela). Potem jednak postanowiła podbić stolicę. I udało się: trafiła do Teatru Powszechnego, a potem do Narodowego, gdzie stworzyła całą serię wybitnych kreacji. Wcieliła się m.in. w Pannę Młodą w „Weselu” Wyspiańskiego, pełną dramatycznego napięcia Sonię w „Zbrodni i karze” Dostojewskiego, zagrała Kazimierę Wąsowską w „Panu Wokulskim” według „Lalki” Prusa i Dianę w „Fantazym” Słowackiego.

- Nigdy nie umiałam wyjść na scenę prosto z garderoby czy z przedsceny, gdzie siedzi się z kolegami i pogaduje. W teatrze lubię rytuały. Lubię przyjść wcześnie do garderoby, rozbierać się powoli, a przed przedstawieniem przegadać początek roli albo dykcyjnie trudniejsze fragmenty. Najczęściej robię to w… toalecie. Potem lubię stanąć w ciemnej kulisie, wejść w skupienie, wyciszenie, by zgromadzoną energię z całą mocą potem z siebie wyrzucić – podkreśla w „Dzienniku”.

Dzięki przeprowadzce do Warszawy, trafiła również do Teatru Telewizji, a stamtąd do Kabaretu Starszych Panów. To właśnie ona śpiewała tak słynne dziś piosenki, jak „Okularnicy” czy „Kaziu, zakochaj się”. Zdecydowanie gorzej powiodło jej się w kinie. Choć zadebiutowała już w 1957 roku, nie udało jej się potem stworzyć jakiejś wyjątkowej roli na dużym ekranie. Jej aktorstwo zostało jednak docenione w środowisku, bo z czasem została wykładowczynią w warszawskiej szkole teatralnej.

„Dzięki młodzieży nie stałam w miejscu, musiałam akceptować ich gusta, ich myślenie. Żyjąc z nimi i przy nich, ciągle rozwijałam się wewnętrznie i to było fantastyczne. W szkole pracowałam 20 lat i mogłabym dalej, bo nikt mnie nie wyrzucał, ale doszłam do wniosku, że trzeba już odejść” – napisała w swej biografii.

Walka o miłość

Kiedy była w Krakowie, zwróciła uwagę na kolegę ze studiów –Jana Mayzela. Szybko okazało się, że starszy od niej o trzy lata przystojny brunet również wykazuje zainteresowanie swą koleżanką. I choć podkochiwali się w niej inni koledzy, to właśnie jemu zdecydowała się oddać rękę. Ślub odbył się zanim młoda Zofia skończyła studia. Potem kochali się na odległość, bo ona dostała pracę w Krakowie, a on – w Warszawie.

W 1959 roku Jan ściągnął żonę do Warszawy i przedstawił szefostwu Teatru Powszechnego, w którym sam pracował. Dzięki jego wstawiennictwu Zofia dołączyła do zespołu i zaczęła występować pod okiem cenionego reżysera Adama Hanuszkiewicza. W tamtym czasie był on mężem słynnej aktorki Zofii Rysiównej, z którą miał dwoje dzieci. Mimo to, kiedy poznał Kucówną, zakochał się w niej. Wybuchł więc płomienny romans i obie aktorki zaczęły walkę o serce reżysera.

Wygrała Kucówna: Hanuszkiewicz zostawił dla niej żonę i dzieci. Mayzel przyjął rozstanie spokojnie. Kilka lat później związał się z Zofią Merle i był z nią aż do swej niedawnej śmierci. Rysiówna szalała z zazdrości, ale musiała ostatecznie pogodzić się z porażką. W międzyczasie Hanuszkiewicz został dyrektorem Teatru Narodowego i ściągnął tam swą nową wybrankę. W kulisach nazywano ją potem „dyrektorową”, choć Kucówna zarzekała się, że nie wykorzystuje prywatnej relacji do tego, by zgarniać co lepsze role.

W 1976 roku para pobrała się. Szybko okazało się jednak, że Hanuszkiewicz nie potrafi być wierny. Znalazł sobie młodszą partnerkę – i to w tym czasie, kiedy u jego żony wykryto raka piersi. Kucówna musiała więc walczyć o zdrowie, ale i o męża. Pierwszy z tych bojów wygrała, a drugi – przegrała. Rozstała się z Hanuszkiewiczem w 1989 roku. Choć nigdy się o nim źle nie wypowiadała publicznie, kiedy zmarł w 2011 roku, nie przyszła na jego pogrzeb.

„Mam w sobie chłopski konkret, który na wszelkie bolączki poleca pracę. Przepracowałam więc i chorobę, i samotność. Jedno jest pewne, to wszystko uskromniło mnie. Pomocą, poza pracą, okazało się też pisanie” – podsumowuje w swej biografii.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Zofia Kucówna uważa, że praca jest dobra na wszystko - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski