Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żołnierz, aby coś zrobić musi mieć dowódcę. Harcerz po prostu wie

Katarzyna Krasoń
Władysław Zawiślak jest ciągle bardzo pogodny
Władysław Zawiślak jest ciągle bardzo pogodny Fot. Archiwum
Ludzie. – Leżałem pod pryczą, modliłem się i patrzyłem na buty gestapowców – mówi Władysław Zawiślak. Jego życie to gotowy scenariusz na film.

Kapitan harcmistrz Władysław Zawiślak urodził się w 1922 r. w Krakowie. W latach trzydziestych przeniósł się do Dąbrowy Tarnowskiej, gdzie jego ojciec znalazł pewniejszą, jak na czasy kryzysu, pracę.

Czasy swojej młodości wspomina z uśmiechem. – Miałem bardzo atrakcyjne życie jako student. Udało mi się zostać operatorem w kinie, dzięki czemu mogłem oglądać wszystkie filmy, nawet te, które były oficjalnie zabronione dla młodzieży – opowiada Władysław Zawiślak. Za każdy spektakl zarabiał dwa złote. – Byłem najbogatszy w gimnazjum – śmieje się kapitan.

Od najmłodszych lat angażował się także w harcerstwo. Gdy miał 17 lat jego beztroską młodość przerwał wybuch II wojny światowej. Od razu rozpoczął walkę z okupantem. – Zrobiliśmy tak, jak mówiło przyrzeczenie harcerskie – skoro znalazł się wróg, należało z nim walczyć – opowiada kapitan. Zapytany o strach o własne życie, harcmistrz odpowiada pytaniem.

– Czym różni się harcerz od żołnierza? Żołnierz, żeby coś zrobić, musi mieć dowódcę. Harcerz po prostu wie – tłumaczy z uśmiechem. Podkreśla również, że walczącym towarzyszył wielki entuzjazm. – Świadomość niebezpieczeństwa przychodziła tylko w krytycznych momentach. Mimo wszystko przez cały ten czas byliśmy szczęśliwi, że możemy służyć Polsce – podkreśla harcmistrz.

Harcerze rozpoczęli swoją działalność konspiracyjną jeszcze przed oficjalnym powstaniem Szarych Szeregów. Władysław Zawiślak miał wtedy osiemnaście lat i aktywnie uczestniczył w powstających strukturach.

W 1940 roku, gdy Niemcy prowadzili aresztowania „aktywnej młodzieży niebezpiecznej dla Rzeszy”, na liście znalazło się też jego nazwisko. Gestapowcy przyszli po niego do mieszkania, zapakowali do ciężarówki i zawieźli do więzienia w Tarnowie.

W czerwcu tego samego roku miał odbyć się pierwszy transport więźniów do obozu. – Moja lista poszła do Oświęcimia, ale ja nie pojechałem – opowiada harcmistrz. Wszystko dzięki ojcu kapitana, który krążąc wokół więzienia, spotkał swojego byłego pracownika. W tym czasie miał on na sobie mundur strażnika więziennego. – Ojciec dogadał się ze strażnikiem, a ten obiecał, że postara się ocalić mnie od wywózki – wspomina kapitan.

Strażnik rzeczywiście odnalazł go i dzień przed wywózką powiedział kapitanowi, aby ten schował się pod pryczą, którą przysłaniały drzwi, gdy wchodziło się do celi. – Strażnik powiedział mi, że z racji nazwiska będą mnie wołać na samym końcu. Miałem siedzieć cicho pod pryczą i nie ujawniać się. Ryzyko było takie, że gdyby mnie znaleźli, to co czekałoby mnie w Oświęcimiu, wydarzyłoby się już w Tarnowie – opowiada Władysław Zawiślak.

Tak się jednak nie stało. – Leżałem pod pryczą, modliłem się i patrzyłem na buty gestapowców. Potem krzyki ucichły, przyszedł mój wybawiciel i powiedział „wyłaź” – relacjonuje harcmistrz.

Po wyjściu z więzienia Władysław Zawiślak nie zaprzestał konspiracji. Walczył w Szarych Szeregach oraz w Armii Krajowej. Jedną z akcji, którą wspomina ze szczególnym sentymentem jest zarekwirowanie pięciu rasowych ogierów, które Niemcy chcieli wywieźć do siebie „dla poprawienia gatunku”.

– Gdy uciekaliśmy na koniach, natknęliśmy się na kolumnę niemiecką. Strzelali do nas, ale my uciekliśmy galopując na tych pięknych koniach – opowiada kapitan.

Nie przestał walczyć także po wojnie. – W naszej komendzie postanowiliśmy, że zostajemy w konspiracji i nie oddajemy broni. Zajęliśmy się szkoleniem młodych harcerzy – mówi Władysław Zawiślak.

W tym samym czasie został komendantem antykomunistycznej organizacji starszo-harcerskiej działającej pod kryptonimem Polska Straż Przednia, której był również współorganizatorem.

Mimo że organizacja rozwijała się bardzo dynamicznie, NKWD przez półtorej roku nie zarejestrowało jej działalności. Jednak w 1946 r. do drzwi mieszkania Władysława Zawiś­laka zapukali ubecy. Kapitan wyskoczył przez okno z pierwszego piętra. Złamał nogę, co jak się okazało uratowało mu życie. – Na około były karabiny maszynowe. Gdybym zaczął biec podziurawiliby mnie jak sito – wyznaje.

Po brutalnych przesłuchaniach i procesie, komuniści skazali go na sześć lat więzienia w Rawiczu. W ramach amnestii z więzienia wyszedł po trzech latach. Wciąż był jednak obserwowany. – Ostatnie raporty o mojej działalności pochodzą z 1982 roku – opowiada.

Po wyjściu z więzienia Władysław Zawiślak kontynuował walkę o wolną Polskę – aktywnie działał w sekcji Klubu Inteligencji Katolickiej, udzielał się w „Solidarności”, w której od 1981 roku był członkiem Zarządu Regionu Małopolska. Następnie zaangażował się w Komitet Obywatelski. Kapitan zasiadał również we władzach krajowych Stronnictwa Ludowo-Chrześcijańskiego.

Od końca lat sześćdziesiątych zajmował się także kształceniem kolejnych pokoleń harcerzy. – Byłem aktywnym instruktorem aż do 2000 roku. Za czasów PRL korygowałem historię, którą wmawiano młodym ludziom. Chociaż rodzice niektórych instruktorów i harcerzy byli aktywnymi działaczami komunistycznymi, nikt na mnie nie doniósł – opowiada Władysław Zawiślak.

Za swoje zasługi dla ojczyzny, Władysław Zawiślak został odznaczony wieloma medalami.

Obecnie kapitan mieszka w Zielonkach i pełni funkcję przewodniczącego krakowskiego oddziału Stowarzyszenia Szarych Szeregów. Jest także autorem trzech książek: „Stawialiśmy opór”, „Na jej zew” oraz „Nasza Rzeka”.

Oprócz tego współpracuje z wieloma szkołami. – Staram się spotykać z młodzieżą i opowiadać im o historii naszego kraju oczami świadka tych wydarzeń. W moim życiu wydarzyło się jednak tyle cudów, że nie we wszystko chcą mi wierzyć – śmieje się Władysław Zawiślak.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski