Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żołnierze skazani na klęskę

Tomasz Borówka, Janusz Strzelczyk, dziennikarze „Dziennika Zachodniego”
Dywizja gen. Janusza Gąsiorowskiego od samego początku znajdowała się w fatalnym położeniu
Dywizja gen. Janusza Gąsiorowskiego od samego początku znajdowała się w fatalnym położeniu
Kampania wrześniowa. 7 Częstochowska Dywizja Piechoty osamotniona i błyskawicznie rozbita. Do tego ofiara... komunistycznej prowokacji.

Gorące lato 1939 r. W obliczu coraz bardziej widocznego zagrożenia atakiem ze strony III Rzeszy Wojsko Polskie przystępuje do realizacji Planu Z. Wzdłuż granicy z Niemcami formują się armie. Górnego Śląska i położonej za nim Małopolski bronić ma Armia „Kraków”.

Na jej północnym skrzydle zajmuje pozycje 7 Dywizja Piechoty. Z punktu widzenia strategii jej położenie jest co najmniej dziwne. Od trzonu wojsk armii, osłaniającego Górnośląski Okręg Przemysłowy, dzieli ją wiele kilometrów. Jej lewy sąsiad, Krakowska Brygada Kawalerii, to jednostka elitarna, ale stosunkowo niewielka.

Nie lepiej jest na prawym skrzydle, poza którym rozciąga się już pas obrony Armii „Łódź”. Praktycznie 7 Dywizja nie jest w stanie utrzymać z nią łączności, gdyż zwyczajnie nie wystarczyłoby jej sił na utrzymanie tak długiego frontu. Dowodzący Armią „Łódź” generał Juliusz Rómmel wysuwa na południe swoją Wołyńską Brygadę Kawalerii, która prowizorycznie zamyka lukę, ale niewiele to pomaga.

Po pierwsze, jest to rozwiązanie na krótką metę, po drugie, współpraca 7 Dywizji z kawalerzystami nie przebiega bez problemów. Nie wszystkie jej wysunięte oddziały wiedzą o obecności Wołyńskiej BK we własnym pasie obrony i bywa, że biorą jej patrole na muszkę.

Bez informacji

Co gorsze, żołnierze 7 DP są niedoinformowani. Ich dowództwo wie wprawdzie o licznych oddziałach Wehrmachtu, gromadzących się po drugiej stronie granicy, ale nie w pełni zdaje sobie sprawę z rzeczywistej potęgi tych wojsk.

Dywizja ma tymczasem przed sobą główne siły przeznaczone do ataku na Polskę. Są to przede wszystkim XVI Korpus generała Hoepnera i XV Korpus generała Hotha, w których zgrupowana jest większość niemieckich sił zmechanizowanych. Celem Hoepnera jest Warszawa, Hotha – Kielce i dalej łuk Wisły. Drogę ku tym celom przegradza im 7DP... ale fatalnie dla niej Niemcy są w stanie staranować ją i zniszczyć bez większego problemu, zwykłą, brutalną przewagą.

Jakby jeszcze i tego było mało, polska dywizja nie jest najlepiej dowodzona. Na jej czele stoi generał brygady Janusz Gąsiorowski. To oficer o długoletnim doświadczeniu, tyle że nie na stanowisku dowódcy polowego. Ostatni raz dowodził w linii pułkiem artylerii w 1920 r. Przez resztę kariery był, wykładowcą sztabowcem, urzędnikiem (i to nawet nie tylko wojskowym, w swoim czasie kierował... Ministerstwem Kolei i Warszawską Dyrekcją Kolei).

Karierę tę uwieńczyło stanowisko szefa Sztabu Głównego. Szepcze się zresztą, że to właśnie jego wrogowie, których dorobił się wtedy, spowodowali powierzenie właśnie jemu dowództwa dywizji zajmującej tak niebezpieczną pozycję. Możliwe, że ciężar odpowiedzialności odczuwany przez Gąsiorowskiego jest dlań tak dotkliwy, że odbija się na jego zdrowiu.

W ostatnich dniach sierpnia 1939 choruje i funkcję dowódcy 7DP musi tymczasowo przejąć jego zastępca, płk Kazimierz Janicki. Gąsiorowski przejmuje dowodzenie dosłownie na godziny przed wybuchem wojny.

Błyskawiczna klęska

Wszystko to sprawia, iż 1 września częstochowska dywizja znajduje się na równi pochyłej, którą po kilku dniach wojny potoczy się ku zupełnej zagładzie. Zostanie wyparta z pozycji osłonowych i wkrótce potem osamotniona wobec wycofania się kawaleryjskich sąsiadów.

Następnie, obchodzona i obustronnie oskrzydlana przez czołgi i piechotę zmotoryzowaną Wehrmachtu, podejmuje w końcu odwrót, lecz zostaje niemal całkowicie unicestwiona po okrążeniu i zaciekłych walkach w rejonie Janowa i Złotego Potoku.

Do niewoli trafia wtedy m.in. sam gen. Gąsiorowski – jako pierwszy z generałów polskich pojmanych w 1939 r. przez Niemców, którzy zresztą szybko wygrywają propagandowo ten fakt. Trzeba jednak przyznać, że Gąsiorowski dzielnie walczył do samego końca i nieprawdą jest to, co napisał w swych pamiętnikach generał Juliusz Rómmel, jakoby dowódca 7DP załamał się psychicznie.

Historia 7 Dywizji Piechoty i obrona Częstochowy we wrześniu 1939 roku czekają bowiem na prawdziwe, pełne przedstawienie. Do księgarń trafia właśnie książka częstochowskiego historyka Adama Kurusa „Czołgi na przedmieściach – 7 Dywizja Piechoty w obronie Częstochowy 1–3 września 1939 roku”. Autor dotarł do jeszcze żyjących żołnierzy dywizji, do nieznanych albo wręcz celowo ukrywanych dokumentów.

W rezultacie Adam Kurus dochodzi do jednoznacznych wniosków: otóż 7 Dywizja Piechoty wykonała postawione przed nią zadanie. Autor zwraca uwagę na specyfikę walk w obronie Częstochowy. Pierwsza linia obrony miała 25 kilometrów długości. Adam Kurus podkreśla, że natarcia lokalne zostały zdeprecjonowane przez niektórych historyków. Tymczasem natarcia lokalne w języku wojskowym nie znaczą słabych.

Na przykład niemieckie natarcie na Grabówkę czy Liszkę Górną, na 4-kilometrowy odcinek obrony II batalionu 27 Pułku Piechoty, z polskiego punktu widzenia stanowiło obronę przed atakiem kilku batalionów piechoty, wspartych czołgami, artylerią i lotnictwem. Polski oddział walczył więc przeciwko miażdżącej przewadze nieprzyjaciela.

Przez całe lata wydawało się też – bo tak przecież zgodnie podawały wszystkie książki i artykuły o wrześniu 1939 – że aż kilkuset wziętych do niewoli żołnierzy 7 DP, a konkretnie 74 górnośląskiego pułku piechoty z Lublińca (w tym czasie już właściwie zbiorczej jednostki, której stany uzupełniono niedobitkami innych oddziałów), mieli zostać rozstrzelani przez Niemców z 29 Dywizji Zmotoryzowanej w lesie pod Ciepielowem. Owa masowa egzekucja była jedną z najpowszechniej znanych zbrodni wojennych Wehrmachtu we wrześniu 1939.

Dziwić mógł w sumie tylko jeden fakt: iż prowadząca w latach 60. śledztwo zachodnioniemiecka Centrala Badań Zbrodni Narodo­wo­soc­jalis­tycznych w Ludwigs-burgu umorzyła sprawę. No, ale przecież było to tylko niemiarodajne zdanie odwetowców i militarystów z Bonn...

Fałsz historyczny

I dopiero przed kilku laty ukazała się książka „Mord pod Ciepielowem w relacjach i dokumentach”. Jej autor Janusz Ryt dowodzi przekonująco, iż pod Ciepielowem do masowej zbrodni nie doszło – jej dokumentacja powstała najprawdopodobniej na polityczne zamówienie sowieckich służb specjalnych i miała posłużyć do skompromitowania w oczach opinii publicznej odradzających się właśnie sił zbrojnych RFN.

Tymczasem Niemcy rzeczywiście dopuścili się zbrodni, lecz na znacznie mniejszą skalę, rozstrzeliwując kilkunastu polskich jeńców w lesie Cukrówka. Dalszych zaś kilku zginęło ostrzelanych (być może przypadkiem) w idącej drogą kolumnie z samochodu pancernego.

O pamięć żołnierzy 7 Dywizji Piechoty dba Stowarzyszenie Historyczne Reduta w Częstochowie. Stowarzyszenie gromadzi relacje uczestników walk, pracuje przy renowacji bunkrów w linii obrony Częstochowy, organizuje rocznicowe uroczystości poświęcone 7 Dywizji Piechoty. Członkowie Stowarzyszenia mają grupę rekonstrukcyjną w historycznych mundurach, z historyczną bronią. Patronem Stowarzyszenia jest oficer 27 Pułku Piechoty, por. Arkadiusz Ordyński.

We wrześniu 1939 por. Ordyński dowodził 6 kompanią 27 pp, wykazując się przy tym nie tylko zdolnościami dowódczymi, ale także osobistym męstwem w trakcie walk w obronie Częstochowy, za co został odznaczony Krzyżem Walecznych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski