W 2010 roku premier Tusk skierował do prezydenta Komorowskiego stanowisko Rady Ministrów wobec projektu ustanowienia Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Uzasadnienie brzmiało: „żołnierze tzw. drugiej konspiracji, którzy jako pierwsi walczyli o Wolną Polskę z okupantem sowieckim i zainstalowanym przez niego reżimem komunistycznym, zapłacili za wierność swoim ideałom cenę najwyższą – cenę swego życia. Jeśli udało Im się przeżyć, przez kolejne 45 lat żyli z piętnem – jak to określała komunistyczna propaganda – ‘bandytów’ i ‘faszystów’.”
Inicjatywa Lecha Kaczyńskiego, podtrzymana przez prez. Komorowskiego i wsparta przez Sejm, została wcielona w życie: 1 marca jest świętem państwowym. Czasy jednak się zmieniają, polityka stała się wojenką o wszystko, a zbiorowa wyobraźnia nie lubi niuansów. Ponieważ w antykomunistycznej partyzantce zdarzyły się ekscesy, a nawet zbrodnie, żołnierze wyklęci, zanim odzyskali nazwiska i groby, znów stają – i to zbiorowo - pod pręgierzem. Winny, niewinny, ale z definicji podejrzany o najgorsze.
„Wołanie do Yeti” z r. 1957 - tomik poezji Wisławy Szymborskiej - jest rodzajem skruchy za stalinowskie zaślepienie. Uważam, że za zbrodnie i krew płacą całe narody i późne wnuki. Płacą skłóceniem, rozchwianiem tożsamości, nieprzepracowaną nienawiścią. Ofiar jednak nie da się uciszyć. Będą wołały o sprawiedliwość, dopóki jej nie otrzymają. Jak w ostatniej części „Rehabilitacji”, którą przytaczam w całości. W hołdzie i ku przestrodze.
Korzystam z najstarszego prawa wyobraźni i po raz pierwszy w życiu przywołuję zmarłych, wypatruję ich twarzy, nasłuchuję kroków, chociaż wiem, że kto umarł, ten umarł dokładnie.
Czas własną głowę w ręce brać mówiąc jej: Biedny Jorik, gdzież twoja niewiedza, gdzież twoja ślepa ufność, gdzież twoja niewinność, twoje jakośtobędzie, równowaga ducha pomiędzy nie sprawdzoną a sprawdzoną prawdą?
Wierzyłam, że zdradzili, że niewarci imion, skoro chwast się natrząsa z ich nieznanych mogił i kruki przedrzeźniają, i śnieżyce szydzą – a to byli, Joriku, fałszywi świadkowie.
Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią się im płaci. Chwiejna waluta. Nie ma dnia, by ktoś wieczności swej nie tracił.
Dziś o wieczności więcej wiem: można ją dawać i odbierać. Kogo zwano zdrajcą – ten razem z imieniem ma umierać.
Ta nasza nad zmarłymi moc wymaga nierozchwianej wagi i żeby sąd nie sądził w noc, i żeby sędzia nie był nagi.
Ziemia wre – a to oni, którzy są już ziemią, wstają grudka po grudce, garstka obok garstki, wychodzą z przemilczenia, wracają do imion, do pamięci narodu, do wieńców i barw.
Gdzież moja władza nad słowami? Słowa opadły na dno łzy, słowa, słowa niezdatne do wskrzeszania ludzi, opis martwy jak zdjęcie w blasku magnezji. Nawet na pół oddechu nie umiem ich zbudzić ja, Syzyf przypisany do piekła poezji.
Idą do nas. I ostrzy jak diament – po witrynach wylśnionych od frontu, po okienkach przytulnych mieszkanek, po różowych okularach, po szklanych mózgach, sercach – cichutko tną.
FLESZ - Polski biurowiec najlepszy na świecie. Gdzie stoi?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?