Żółwie tempo cyfrowej rewolucji w urzędach stanu cywilnego

O zasadach, które paraliżują prace USC, informowaliśmy w ubiegłym tygodniu. Po wrześniowym pełnym przejściu na administrację elektroniczną proces obsługi ich klientów znacznie się wydłużył. Urzędnicy zmuszeni są bowiem przepisywać papierowe dokumenty do pustego jeszcze elektronicznego rejestru.

MSW możliwości hurtowej migracji danych z istniejących baz lokalnych nie przewidziało, ponieważ urzędy nie były skłonne wziąć odpowiedzialności za ich poprawność. - Zdecydowana większość nie chciała zagwarantować stuprocentowej zgodności aktów, stąd nie mogliśmy się zdecydować na proste rozwiązanie kopiuj wklej - tłumaczy Piotr Mierzwiński, rzecznik Centralnego Ośrodka Informatyki przy MSW.

Mierzwiński podkreśla, że decyzja podyktowana była chęcią uniknięcia pomyłek, wyjątkowo kosztownych w przypadku aktów cywilnych. Zwłaszcza w kontekście nie najlepszych doświadczeń MSW z hurtowym przenoszeniem danych. W taki właśnie sposób wcześniej powstała Centralna Ewidencja Pojazdów i Kierowców, pełna błędów i tzw. martwych dusz.

Argumentacja centralnych władz do urzędników jednak nie trafia. - Nikt nie da głowy, że wszystkie zgromadzone dane są poprawne. Każdemu może się przecież zdarzyć błąd, ale nadal twierdzę, że korzystniejsza dla wszystkich byłaby masowa migracja - przekonuje Edmund Olczak, kierownik Urzędu Stanu Cywilnego w Krakowie.

Obecnie urzędy posiadające własne elektroniczne bazy, akty do ogólnopolskiego rejestru eksportować mogą jedynie pojedynczo. Usprawnić ten proces i zapewnić szybkie zapełnienie systemu miałby ministerialny projekt masowej migracji danych z baz lokalnych do BUSC i digitalizacji aktów papierowych.

Jak tłumaczy Mierzwiński w jego ramach stworzone zostałyby narzędzia umożliwiające przeformatowanie, weryfikację i hurtowe przeniesienie dokumentów do SRP. To jednak na razie melodia dalekiej przyszłości, bo pomysł ministerstwa nie zdołał zakwalifikować się na listę projektów finansowanych z funduszy unijnych w ramach Programu Polska Cyfrowa.