Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żona Kamila Stocha rozebrała skoczków narciarskich. Do naga

Rozmawia Majka Lisińska-Kozioł
FOT. EWA BILAN-STOCH
Ewa Bilan-Stoch zamknęła drużynę Łukasza Kruczka w studiu. Sfotografowała bez ubrań, a zdjęcia ułożyła w cykl, który dziś pokazuje na wystawach. Mąż, Kamil, zapewnia, że nie był zazdrosny, ona jest innego zdania.

– Nazwała Pani swoją wystawę „Akta Sztuki” – proszę rozszyfrować ten tytuł.

– Akty „Akta” to portrety pamięciowe gladiatorów zimy. Tworzy je pierwszych siedem fotografii, które odkrywają nowe i zaskakujące oblicza znanych mi mężczyzn. Twarze, które „znalazłam” na ich plecach dzięki odpowiedniemu ułożeniu mięśni oraz operowaniu światłem są odzwierciedleniem wysiłku włożonego w codzienny trening sportowców. „Sztuki” to siedem kolejnych zdjęć. Próbowałam w trakcie sesji nadać ruchliwemu na co dzień ciału sportowca cechy monumentalnej, abstrakcyjnej rzeźby.

– Skąd pomysł, by w taki niecodzienny sposób pokazać skoczków?

– Trochę z przypadku, a trochę z ciekawości. A także dlatego, że akt artystyczny należy do moich ulubionych gatunków fotografii.

– Gdzie powstawały zdjęcia?

– Mam przenośne studio i dzięki temu mogłam się dopasować do miejsca, w którym chłopcy mieli akurat zgrupowanie, albo obóz. Niektóre fotografie powstawały więc w Szczyrku, inne u nas w domu, w Zakopanem. Głównie tam.

– Jakiego aparatu Pani używała?

– Canona. Lubię go i on mnie chyba też, bo nie zawiódł.

– Kamil nie bez satysfakcji przyznał, że na wystawie są trzy jego zdjęcia. Dwa można rozpoznać od razu, bo model ma zawieszone na szyi medale. Ale na trzecim jest raczej nie do rozpoznania.

– Trzecie przedstawia plecy Kamila.

– Czy któryś z jego kolegów też ma tu aż tyle fotografii?

– Na czterech jest Dawid Kubacki.

– Potrafi Pani powiedzieć, ile zdjęć powstało w trakcie realizacji projektu? Z ilu wybrała Pani te zakwalifikowane na wystawę.

– Tworzyłam tę swoją foto-kartotekę przez rok. Myślę, że zrobiłam kilkaset zdjęć, ale nigdy ich nie liczyłam. Między kolejnymi ujęciami były tak subtelne różnice w ułożeniu mięśni, że minimalnie większe lub mniejsze ich napięcie przez modela w momencie spuszczenia migawki mogło dyskwalifikować fotografię, bo rozmazywał się efekt, który chciałam uzyskać.

Dlatego właśnie niektóre zdjęcia powstawały z udziałem fizjoterapeuty, który doskonale zna anatomię człowieka. Pomagał mi tak ustawić chłopaków, żeby wydobyć kształty, o które chodziło.

– To znaczy tłumaczył im, jak i które mięśnie mają napinać?

– Właśnie. Mówiłam, co chcę uzyskać dzięki światłu padającemu pod różnymi kątami, a także dzięki współgrającym z nim cieniom; on wskazywał chłopakom, który mięsień napiąć lub rozluźnić.

– Trudno było namówić skoczków do tego projektu?

– Niespecjalnie. Jesteśmy młodymi ludźmi, znamy się, rozumiemy, spędzamy ze sobą wiele czasu, tym łatwiej chłopcy mi zaufali i zgodzili się poddać „fotograficznej obróbce”. Przyjęłam zresztą zasadę, że nikogo nie będę przekonywać na siłę, wywierać nacisków. Wiem, że aby pozować do takich zdjęć trzeba się wykazać pewną odwagą, dystansem do siebie i sytuacji oraz sporą otwartością.

– Piotra Żyły nie ma wśród fotografowanych.

– Po naradzie z żoną uznali, że nie jest to projekt, w którym Piotr powinien uczestniczyć. Szanuję tę decyzję.

– Nie znam naszych skoczków prywatnie, ale z tego jak się wypowiadają, z ich zachowania wnioskuję, że to weseli, a nawet zabawni, młodzi ludzie. Udało się Pani panować nad nimi i gdy trzeba było utrzymać powagę chwili?

– Śmiechu było sporo, to rozluźnia atmosferę, ale gdy żarty szły w złym kierunku i zaczynały przeszkadzać w pracy ucinałam je po prostu.

– Potrafiła Pani, eteryczna i delikatna kobieta, okiełznać tylu wesołych chłopaków?

– Bez problemu. Zresztą bardzo lubię ich poczucie humoru. Wiedzą o tym, ale jeśli sytuacja wymaga powagi łatwo potrafią się dostosować.

– A konsekwencje za nadmierną wesołość były wyciągane?

– Jakieś kary, jeśli to ma pani na myśli – nie. Ale bywało, że musiałam prosić któregoś z chłopaków na dodatkową sesję, bo na zdjęciu nie było tego, o co mi chodziło. A wiedziałam, że większe skupienie da lepszy efekt.

– Czyli „zdawali” poprawki?

– Można tak powiedzieć.

– Co Panią zaskoczyło podczas sesji fotograficznych?

–Choćby to, że niektóre pozy nawet wysportowany człowiek jest w stanie utrzymać najwyżej przez dwie sekundy. Potem zmęczenie bierze górę, mięśnie zaczynają lekko drżeć i zdjęcie trzeba powtórzyć.

– Nie sądziłam, że zwykłe napinanie mięśni może tak wyczerpywać.

– Po sesji zawodnicy mieli solidne zakwasy. Bywało, że przez dwa dni dochodzili do siebie. Dlatego niektórych zdjęć nie mogłam robić w trakcie sezonu, żeby im nie zaszkodzić podczas startu na zawodach. Bywało, że terminy sesji konsultowałam z osobami ze sztabu szkoleniowego.

– No to mamy sposób na rywali…

– Myśli pani, żeby przed jakimiś ważnymi zawodami namówić na sesję Niemców albo Austriaków i tak się chłopakom odwdzięczyć? Na razie jeszcze tego nie próbowałam…

– Efekt, czyli gotowe fotografie, zaskoczył modeli?

– Pozytywnie, bo chyba sami nigdy w ten sposób na siebie nie patrzyli.

– Mąż towarzyszył Pani przy powstawaniu wszystkich zdjęć?

– Z reguły nie chciał ingerować w moją pracę. Jeśli jednak potrzebowałam go do pomocy – nigdy nie odmawiał. Nie miał zresztą powodu, żeby mnie sprawdzać, nie musiał kontrolować, co się dzieje w studiu.

– Zapytałam go przed chwilą, czy czuł zazdrość, gdy piękna żona tyle czasu spędzała z jego roznegliżowanymi kolegami. Powiedział, że ma do pani zaufanie. Ale tak do końca spokojny chyba nie był.

– I to mnie nawet cieszy. Bo gdyby nie był w takiej sytuacji ciut zazdrosny, to ja powinnam się trochę obawiać…

***

W projekcie „Akta Sztuki” udział wzięło siedmiu sportowców, czołowych reprezentantów Polski w skokach narciarskich, byli to: Kamil Stoch, Dawid Kubacki, Stefan Hula, Maciej Kot, Krzysztof Miętus, Jan Ziobro oraz Łukasz Rutkowski.

Zakopane, ul. Krupówki 41; Miejska Galeria Sztuki do 1 czerwca 2014 roku

***

Kamil Stoch o wystawie żony:

– Czy można porównać emocje, jakie towarzyszą pozowaniu żonie do tych, jakie odczuwa Pan siadając na belce?

– Zupełnie nie. I przyznam, że łatwiej niż przed obiektywem aparatu jest mi się odnaleźć na skoczni. Pozowanie do tych fotografii było dla mnie nowym doświadczeniem i nowym zadaniem. Myślę, że sobie z nim poradziłem; dzięki wyrozumiałości i profesjonalizmowi fotografa.

– Długo trwało wykonanie zdjęcia z dwoma olimpijskimi medalami?

– Akurat z nim uwinęliśmy się szybko.

– Powiesiliście je w domu?

– Nie, na razie jest w komputerze Ewy.

– Podoba się Pan sobie na fotografiach, które trafiły na wystawę?

–Efekt jest moim zdaniem wspaniały, roczna, ciężka praca się opłaciła. Oprócz zabawnych, bywały też trudne momenty. Wtedy starałem się żonę wspierać, dodawać sił. Te zdjęcia pokazują, że skoczkowie narciarscy to nie jakieś tam chucherka.

– I, że sadełka nie macie…

– A to znaczy, że solidnie trenujemy i… zdrowo się odżywiamy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski