Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żonglerka

Krzysztof Kawa
Kawa na ławę. Całkiem niedawno Jose Mourinho wywołał rozbawienie w Anglii, zarzucając konkurentom, iż wydają gigantyczne pieniądze na wzmocnienie drużyn. Sam przecież postępuje dokładnie tak samo, a co gorsza, w ostatnich tygodniach zaczyna to odbijać się Chelsea czkawką.

W zasadzie każdy menedżer na świecie woli kupić ukształtowanego piłkarza, niż latami przyglądać się, jak rozwija się młokos z akademii. Właściciele klubów pompują ogromne pieniądze w rozwój szkoleń, ufając, że kiedyś przyjdzie dzień, gdy inwestycja zacznie się zwracać. Kończy się na tym, że według trenera młody nie jest gotowy do gry na wysokim poziomie i najlepiej dla niego będzie, jeśli nabierze ogłady w mniej eksponowanym towarzystwie. Gdy tam się sprawdzi, będzie mógł wrócić do macierzy – brzmi stara śpiewka. Pomysł niegłupi, w wielu wypadkach przynosi efekt, bo nie ma nic gorszego dla dojrzewającego piłkarza niż siedzenie na ławce rezerwowych. W Chelsea za czasów Mourinho doszło jednak do wynaturzenia tej strategii.

Całkiem niedawno opiewałem w tym miejscu efekty pracy młodzieżowej akademii londyńskiego klubu. Zachwycałem się małolatami, którzy błysnęli w rozgrywkach europejskich i przepowiadałem, że lada chwila zaczną odgrywać ważne role w seniorskiej piłce. Okazuje się jednak, że w Tamizie upłynie sporo wody, zanim będzie im to dane.

Szeroka kadra Chelsea liczy 24 piłkarzy, ale znacznie więcej, dokładnie 33, jest obecnie wypożyczonych. Wygląda to na absurdalny rekord. Śrubuje go Mourinho, który w ostatnich miesiącach uprawiał kolumbijską żonglerkę (Cuadrado, Falcao), w tym samym czasie wystawiając za drzwi kolejnych wychowanków. Najbardziej jaskrawym przykładem jest tu 18-letni Dominik Solanke. Król strzelców młodzieżowej Ligi Mistrzów mógł stanowić alternatywę dla zawodzących napastników, ale został wypchnięty do Vitesse Arnhem. Podążył do Holandii śladem czterech kolegów.

Mourinho marzy o zajęciu pomnikowego miejsca w angielskim futbolu, które zwolnił sir Alex Ferguson. Portugalczyk chciał pracować w Manchesterze United, ale tam dali mu kosza, gdy stało się jasne, że będzie miał za nic miejscowe dzieciaki. Romanowi Abramowiczowi takie podejście nie przeszkadza. Zapewne do czasu, aż The Special One przestanie regularnie wygrywać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski