Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Został legendą za życia, niczym nasi najwspanialsi sportowcy [WIDEO]

Krzysztof Kawa
Bohdan Tomaszewski z trzecią żoną, Izabellą z Sierakowskich
Bohdan Tomaszewski z trzecią żoną, Izabellą z Sierakowskich FOT. WOJCIECH MATUSIK
Wspomnienie. Komentator Bohdan Tomaszewski zmarł wczoraj w wieku 93 lat.

– Myślałem o napisaniu książki o tenisie, ale pisanie to męka, już chyba nie znajdę w sobie na to sił – mówił nam Bohdan Tomaszewski, gdy pytaliśmy go o zawodowe plany. Wciąż bowiem, mimo ukończenia 90 lat, znajdował w sobie siły, by pracować na stanowisku komentatora telewizyjnego. Zmarł wczoraj jako najstarszy profesjonalista w tym zawodzie.

Źródło: Agencja TVN

Szkoda, że ta książka już nie powstanie. Jako zawodnik, a później reporter miał mnóstwo do opowiedzenia, tym bardziej że do ostatnich dni życia pamięć go nie zawodziła.

Dziennikarze z młodszych pokoleń, uprzedzając jego pierwsze słowa po powitaniu, mówili: „Czytajcie książki”. To było z ich strony żartobliwe nawiązanie do rad, których im zawsze udzielał. A on, niezrażony, odpowiadał: „Tak, czytajcie dobrą literaturę”.

Jako felietonista „Kultury” niesłychanie skorzystał, poznając w warszawskim SPATiF-ie ludzi kultury – artystów, aktorów, pisarzy: Juliana Stryjkowskiego, Adama Ważyka, Antoniego Słonimskiego, Stanisława Dygata, Pawła Hertza...

– Oni przychodzili się tam napić, a ja nie piłem, tylko ich słuchałem. Byłem dojrzałym człowiekiem, ale uczyłem się, słuchając ich rozmów – opowiadał, odsłaniając kolejną tajemnicę rzadko spotykanej w świecie sportu erudycji.

Zapadł w naszą pamięć dzięki sztuce komentowania i niepowtarzalnej barwie głosu. Zawsze chciał postrzegać zawodnika jako człowieka wrażliwego. „Poeta mikrofonu” opisywał rywalizację tak sugestywnie, jakby malował obraz.

Sidor: Bohdan Tomaszewski zrobił dla tenisa najwięcej w tym kraju

Źródło: TVN24

Tak właśnie było z wyczynem Wojciecha Fortuny, którego skok na Okurayamie stał się – także ze względu na sposób, w jaki skomentował to wydarzenie wysłannik Polskiego Radia – jednym z wielkich mitów naszego narodu. W kraju nie było transmisji na żywo z konkursu, relacja Bohdana Tomaszewskiego została nagrana i wyemitowana półtorej godziny po zakończeniu zawodów w Sapporo.

W takich okolicznościach rodziła się legenda. – Ale najtrafniej to, co zdarzyło się w Japonii, oddała moja żona Izabella, mówiąc: „Taki mały, wiatr go poniósł”. Wypowiedziała te słowa w rozmowie telefonicznej ze mną po konkursie – wspominał po latach.

Igrzyska, zarówno letnie, jak i zimowe, komentował aż dwunastokrotnie, począwszy od lat 50. A mógł to czynić jeszcze dłużej. – Tak, mogłem pojechać do Seulu w 1988 roku, ale odmówiłem. Chciałem zakończyć moją przygodę olimpijską w Los Angeles, w 1984 roku, ze względu na Janusza Kusocińskiego, bo on wygrał w tym mieście w roku 1932. Jednak najpierw ogłoszono w Polsce stan wojenny i odmówiłem współpracy z radiem, a potem w ogóle nasi sportowcy nie pojechali do Los Angeles ze względu na bojkot ze strony państw komunistycznych – tłumaczył.

Fibak wspomina Bohdana Tomaszewskiego: Wychowałem się na jego sposobie postrzegania sportu

Źródło: Agencja TVN

We wczesnych latach kariery relacjonował nie tylko sport. Na przykład komentował przylot i przejazd przez Warszawę przywódcy ZSRR Nikity Chruszczowa. Później jednak zdecydowanie odszedł od polityki. Choć postawił na sport, do końca życia zmagał się z zarzutami o współpracę z ówczesną władzą.

– Fakt, wtedy szedłem w górę, jeździłem po świecie. To był jednak bardzo skomplikowany, burzliwy okres. Przyjąłem taką samą koncepcję jak członkowie lekkoatletycznego Wunderteamu, którzy twierdzili, że nieważne, czy orzełek ma koronę, czy nie, oni pozostają reprezentantami Polski – przekonywał.

Kto wie, może po części z tego względu o ciemnych stronach sportu na antenie nie opowiadał ani ich w książkach nie opisywał.

– Nigdy nie zajmowałem się aferami, bo to jest związane z paragrafami, prawem. Są dziennikarze, którzy się w tym świetnie czują i ciekawie o tym piszą. Ja bym pewnie tego nie umiał i dlatego jestem z boku. To nie moja konkurencja – dodawał.

I takim, broniącym do końca – czasem wbrew faktom – piękna i szlachetności w sporcie na zawsze go zapamiętamy.

[email protected]

MISTRZ MOWY POLSKIEJ

Bohdan Tomaszewski urodził się 10 sierpnia 1921 r. w Warszawie. Był żołnierzem ZWZ i AK (ps. „Mały”). Przed wojną (1936–39) i po wojnie (1945–47) uprawiał wyczynowo tenis. Później był dziennikarzem „Kuriera Szczecińskiego”, „Expressu Wieczornego” i przede wszystkim Polskiego Radia, dla którego komentował 12 olimpiad letnich i zimowych. Ostatnio pracował na antenie Polsatu Sport.

Autor lub współautor scenariuszy filmów dokumentalnych i fabularnych: „Zaczarowany rower”, „Bokser”, „Maraton” oraz książek, m.in. „Mikrofony w Melbourne”, „Łączymy się ze stadionem”, „Kariera z kolcami”, „Pożegnalna defilada” oraz wspólnie z synem Krzysztofem Loganem Tomaszewskim: „Zawodowiec” i „Stadion zachodzącego słońca”.

W 1994 r. został laureatem telewizyjnego Super Wiktora, a w 1996 r. otrzymał najważniejszą nagrodę Polskiego Radia – Diamentowy Mikrofon. W 2001 r. językoznawcy uznali go za jednego z pięciu Mistrzów Mowy Polskiej. Otrzymał także Dziennikarski Laur „za niedościgniony wzór dziennikarskiego profesjonalizmu”.

Od 1968 roku w Warszawie odbywa się turniej tenisowy dla młodzieży do lat 16 o puchar jego imienia.

(KRZYK)

POETA MIKROFONU

Przydomek, który na trwałe przylgnął do Bohdana Tomaszewskiego wylansował jego syn w książce „Zawodowiec”. – Nastąpiła wtedy między nami, jak nazwał to mój ojciec, cisza na łączach, która trwała trzy lata – wspominał Krzysztof Logan Tomaszewski.

Długo nie rozmawiali ze sobą, bo w publikacji pojawiły się fakty z życia osobistego, których Bohdan Tomaszewski nigdy nikomu by nie zdradził. Syn odbrązowił ojca, a zaskoczony tym zuchwalstwem komentator widać uznał, że jego wizerunek, odmalowywany do tej pory szerszej publiczności niemal bez skazy, mocno ucierpi. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Owszem, „Poeta Mikrofonu” – w oczach rozliczającego się z przeszłością syna pełen wad – stał się dla nas, kibiców i czytelników, bardziej ludzki.

Podczas prezentacji książki syn Tomaszewskiego stwierdził, że nie wyobraża sobie ojca inaczej jak przy mikrofonie i że kiedyś zapewne umrze on na stanowisku komentatorskim na zawał serca.

– To trochę tragikomiczne ujęcie – śmierć przy mikrofonie. Dla jego generacji to brzmi szalenie efektownie. A ja do tego podchodzę z dystansem, żartobliwie – mówił nam Bohdan Tomaszewski, gdy mimo ukończonych 90 lat wciąż komentował tenis na antenie Polsatu.

(KRZYK)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski