Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Został najlepszym wikarym. Teraz księża z parafii żartują: jest ranking na najlepszego nauczyciela i co - też wygrałeś?

KATARZYNA KACHEL
Mirosław Kozina nie jest typowym księdzem. Potrafi kopać piłkę ze swoimi uczniami, czy pokazać im parę ciosów karate. FOT. ANDRZEJ BANAŚ
Mirosław Kozina nie jest typowym księdzem. Potrafi kopać piłkę ze swoimi uczniami, czy pokazać im parę ciosów karate. FOT. ANDRZEJ BANAŚ
Kiedy widzi, że się nudzą w czasie wyjazdu rekolekcyjnego, potrafi zamienić sutannę na kimono i pokazać im parę ciosów. Senken-zuki, a nawet shita-zuki czy coś takiego. Bo wikary Mirosław Kozina nie jest księdzem od nudnych kazań dla dzieci. Prowokuje je do myślenia i zadawania pytań.

Mirosław Kozina nie jest typowym księdzem. Potrafi kopać piłkę ze swoimi uczniami, czy pokazać im parę ciosów karate. FOT. ANDRZEJ BANAŚ

KS. MIROSŁAW KOZINA służy w Parafii Pana Jezusa Dobrego Pasterza w Krakowie. Wygrał w rankingu "Dziennika Polskiego" na najlepszego wikarego w Małopolsce.

- Czasami próbujemy księdza zagiąć i zadać jakieś podchwytliwe pytanie - uśmiecha się łobuzersko dziewięcioletni Robert. - Ciężko idzie. W parafii cenią go za fantazję. Gdy gospodyni ma urodziny, zarzuca na ramiona akordeon i śpiewa jej sto lat, a kiedy trzeba zagrać coś pod nogę na dyskotece, bierze gitarę lub syntezator i wszyscy ruszają do tańca. Gdy ktoś ze scholi pomarzy o bongosach - takich bębenkach - jedzie je kupić do sklepu muzycznego. No i cenią go też za empatię. Kiedy trzeba pomóc rodzinie w parafii - jest na miejscu, a jak musi zdenerwować się na lekcji religii, też nie ma z tym problemu. Potrafi wtedy tak idealnie rzucać papierkami, które zalegają na ławkach. - Prosto do kosza - mówi z podziwem dziewięcioletni Maciek. - Jak Marcin Gortat.

Bo w sporcie zawsze był dobry. Może dlatego, że Mirosław Kozina z Suchej Beskidzkiej do kościoła miał cztery kilometry. Na nogach. To było jeszcze długo przed tym, jak postanowił zostać księdzem, i długo zanim jego życie doprowadziło go do Parafii Pana Jezusa Dobrego Pasterza w Krakowie, w której dziś służy.

- Może to nie było ADHD, ale zawsze byłem nadmiernie żywiołowy - przyznaje.

Kopał piłkę, ćwiczył karate, no i uczył się sam grać na syntezatorze. Ale łobuzem nie był. Nigdy nie przynosił uwag, nie wagarował i do kościoła lubił chodzić. - To było naturalne, tak zostałem wychowany przez wspaniałych rodziców - mówi.

Poszedł do szkoły elektronicznej. Technikum. Wychowawca często im powtarzał: człowiek całe życie się uczy, a głupim umiera, bo często zabiega o to, co do szczęścia nie jest mu potrzebne. Jakoś to do dziś pamięta. A potem Mirosław wybrał seminarium. Sam zdecydował. Rodzice uznali, że to wyłącznie jego decyzja i dali mu błogosławieństwo. Nigdy nie żałował. I nigdy nie miał kryzysu. Mówi, że to dar i tajemnica.

Egzaminy zdawał bardzo dobrze, choć zamiast uczyć się, ćwiczył pieśni kościelne. To ważne, był przecież organistą. Grał na chwałę Pana Boga i ku radości kleryków. Bo przecież nie wszystkie dźwięki wychodziły czysto. -Trudno, mówiłem sobie i studiowałem pokornie nuty - śmieje się.

Pierwsza posługa to Sidzina. Był tam diakonem. Obowiązki: mówił kazania i miał lekcje religii w szkole. Tylko mszy nie mógł odprawiać. Wtedy tak bardzo przejmował się, czy będzie potrafił nauczyć tak, by młodym coś zostało w głowach.: - Wtedy ks. Stanisław powiedział mi zdanie, które do dziś pamiętam, "młody, trudno Ci będzie czegokolwiek nauczyć, bo jesteś na praktyce tylko rok, ale zrób wszystko, żeby te dzieci przyprowadzić do Jezusa, do Kościoła.

Potem była parafia Matki Bożej Różańcowej na Piaskach Nowych.Tam spotkał fantastycznych ludzi, z którymi do dziś utrzymuje znajomości.

Gdy został przeniesiony do parafii Pana Jezusa Dobrego Pasterza, wiedział dobrze, czego chce. Przejął Oazę Dzieci Bożych, służbę liturgiczną. Opiekuje się kołami Mali Misjonarze, Dobre Duszki i diakonią teatralną "Uśmiechnięte owieczki" , scholą i ministrantami. Sporo tego, naprawdę.- Wszystko robi z pasją, jakby nigdy się nie nudził. Potrafi z niebywałym wdziękiem zapalić wszystkich do zorganizowania ogniska, dyskoteki czy wyjazdu w góry - podkreślają animatorki grup dziecięcych.
I ważna jest dla niego sfera duchowa. Bo o niej zwykle się nie mówi. Wyjazdy rekolekcyjne, pielgrzymki i modlitwa o 15. Jego ulubiona -Koronka do Bożego Miłosierdzia.

Nie jest święty. Czasami małe łobuzy potrafią wyprowadzić go z równowagi. - Raz ksiądz wpisał na lekcji aż trzy uwagi.To naprawdę było coś! - mówi mi dziesięcioletni Łukasz. Pamięta doskonale, bo zdarza się to bardzo rzadko.

Bo księdzu szybko przechodzi. I wtedy chętnie się powygłupia, pomyli specjalnie imiona, czy opowie o swoim bracie bliźniaku. Wymyślonym.

Parafianie mówią żartobliwie, że jest księdzem od dzieci.

- Faktycznie tak kiedyś myślałem, ale teraz, kiedy w mediach nagłaśnia się tematy pedofilii, to mówienie "ksiądz od dzieci" może być źle postrzegane, rozumiane. A przecież tak nie powinno być. Przestajemy normalnie mówić, boimy się reakcji, jak zostaniemy zrozumiani, a jak mówił Ojciec Święty, słowem można wyrządzić wiele zła, krzywdy, słowem można pocieszyć, ale i "zabić".

A przecież jest księdzem od dzieci; uczy w podstawówce, gdzie go uwielbiają, potrafi przyciągnąć małolatów do kościoła. Na każdej niedzielnej mszy kilkulatki prowadzą bardzo głębokie dyskusje z księdzem Mirosławem. O niebie, aniele stróżu, przykazaniach. O adwencie i potrzebie postu.

- Czasami faktycznie dzieci zadają mi pytania, które mnie wcinają w mównicę. Albo nie są związane z kazaniem, albo dotyczą spraw tak delikatnych, że ciężko mi od razu znaleźć właściwą odpowiedź - przyznaje.

Na przykład: gdzie ksiądz spędził sylwestra, co ksiądz będzie jadł na obiad. Wiele, przeróżnych. O papieża Franciszka też.

- Podoba mi się nauka papieża, nawoływanie do Kościoła prostego, skromnego - przyznaje ksiądz Mirosław. - Do parafian też to przemawia.

Także to, że ich wikary jeździ albo rowerem, albo siedmioletnią KIA i nie jest gadżeciarzem. Pewnie dlatego postanowili, że zasługuje na takie wyróżnienie. Na tytuł najlepszego wikarego w Małopolsce.

- Nie miałem o tym pojęcia prawie do ostatniej chwili - bije się w pierś zwycięzca plebiscytu. - Nie nawoływałem i nie głosowałem na siebie.

To była zmowa. Trudna, bo akurat były wakacje. Ale jedna pani po mszy drugiej pani i jakoś się to wszystko sprytnie ułożyło. - Moja mama też wysyłała - chwali się dziewięcioletni Kuba. -Nie ona jedna.

- No, a jakże by inaczej być mogło? - Krystyna Styczeń, prababcia ucznia księdza wikarego kiwa głową. Kiwa z zadowoleniem, bo jest dumna z tak pospolitego ruszenia. - Pani zobaczy, przecież on takie ma podejście i do dziecka, i do dorosłego, że trudno drugiego takiego znaleźć. I wcale nie zamierzamy szukać - zapewnia.

[email protected]

FAKTY

W dzieciństwie lubił majsterkować. Pomagał też tacie przy pszczołach.

Powtarza, że to rodzina go ukształtowała. Cudowni rodzice i młodsza o dwa lata siostra. Dawali i dają mu oparcie.

Skończył technikum i wstąpił do seminarium w Krakowie. Pracę magisterską ksiądz Mirosław napisał z Patrologii u ks. prof. Edwarda Stańka.
Po święceniach jego pierwszą parafią były Piaski Nowe. Tam poznał wspaniałych ludzi i księży. Nauczył się, jak prowadzić oazę i nabył doświadczenie, które wykorzystuje do dziś. - Mówi się, że "pierwsza parafia to pierwsza miłość", bo doświadcza się wiele życzliwości, dobroci, serdeczności - a to ważne, bo jest się zaraz po święceniach - podkreśla. Miał szczęście i do drugiej parafii, na Prądniku, gdzie doświadcza wielkiej dobroci i chęci niesienia pomocy.

Ważne jest dla niego życie duchowe. Dlatego uczestniczy w pielgrzymkach pieszych na Jasną Górę, w której bierze udział wiele młodzieży, ale nie tylko. Trzy razy szedł z nimi mistrz świata w boksie Tomasz Adamek.

Przygotowuje wyjazdy rekolekcyjne dla dzieci . Już od 7 lat. Pomagają mu animatorzy. Hasła tych spotkań są rozmaite: "Mega Super Gigant Ducha", "Mega Super Przyjaciel Pana Jezusa", "Mega Super Misjonarz", "Mega Super Biblista", "Mega Super Wojownik Pana", "Mega Super Gigant na stoku".

W parafii prowadzi wiele grup oraz Oazę Rodzin.

Od trzech lat współpracuje z wydawnictwem św. Stanisława, pisząc kazania adwentowe dla dzieci.

Uczy w dwóch szkołach - klasy drugie i trzecie Szkoły Podstawowej nr 95 i 109.

W niedziele o godzinie 11.15 odprawia mszę świętą dla dzieci. Podczas kazań posługuje się rekwizytami, które pomagają lepiej zobrazować dany temat i pozwalają zapamiętać, o czym było kazanie

Lubi siatkówkę, ping-ponga, piłkę nożną i pracować w ogrodzie. Zbiera aniołki. Ma ich 300.

Zapewnia, że wynik plebiscytu go zaskoczył. - Bardzo dziękuję wszystkim, którzy podjęli trud i głosowali. Choć mam świadomość, że wielu księży bardzo ciężko pracuje i czynią wspaniałe dzieła i tytuł im się należy, ale skoro dane mi było uczestniczyć w plebiscycie to bardzo jeszcze raz Bóg Zapłać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski