Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zrabowany przez Niemców dzwon powrócił do Bielan. Po 72 latach

Piotr Subik
Podczas uroczystego przekazania dzwonu w Eichstätt (stoją od lewej): Thomas Winkelbauer, Paweł Korczyk, Regina Luranc, ks. Isidor Volenhaus oraz ks. Andrzej Zając
Podczas uroczystego przekazania dzwonu w Eichstätt (stoją od lewej): Thomas Winkelbauer, Paweł Korczyk, Regina Luranc, ks. Isidor Volenhaus oraz ks. Andrzej Zając Archiwum parafii w Bielanach
Reportaż. Zabytek odnaleziono w Górnej Bawarii. Hitlerowcy zabrali go z parafii św. Macieja Apostoła w maju 1942 r. Uniknął przetopienia na armaty

Dzwon ma nieco ponad pół metra średnicy i waży niespełna sto kilogramów. Ani na płaszczu, ani na hełmie, ani nawet na wieńcu nie ma inskrypcji i sygnatur. Nie licząc numeru i litery "B". Ale to oznaczenia, które nadali mu Niemcy, po tym jak podczas wojny zrabowali go z kościoła św. Macieja Apostoła w Bielanach, między Kętami a Oświęcimiem.

Krótko przed Bożym Narodzeniem zabytek wrócił do Bielan z Eichstätt w Górnej Bawarii. Wymiana pism z Niemcami trwała ponad cztery lata, transport samochodem do Polski - kilkanaście godzin. Kiedy dzwon przekraczał próg kościoła w Bielanach, inicjator jego odzyskania, miłośnik historii i przedsiębiorca Paweł Korczyk mógł ze spokojem w głosie powiedzieć: - Historia zatoczyła koło. Dla naszego dzwonu wojna skończyła się po 72 latach…

- Niesamowita rzecz, aż ciarki przechodzą po plecach - nie ukrywa emocji ks. proboszcz Andrzej Zając. - To ważna część historii naszej parafii. Przecież zanim zabrali go Niemcy, przez pięć wieków wzywał wiernych na nabożeństwa.

Po nitce do Eichstätt
Wszystko zaczęło się od rozmowy z ks. Henrykiem Zątkiem, proboszczem z Jawiszowic. Podczas przyjęcia komunijnego swojej siostrzenicy Paweł Korczyk usłyszał, że duchowny wie, gdzie znajduje się zrabowany podczas okupacji dzwon z Bielan. Lawina ruszyła.

Najpierw było spotkanie w Krakowie z nieżyjącym już prof. Kazimierzem Bieleninem, wybitnym archeologiem, odkrywcą starożytnego okręgu górniczo-hutniczego żelaza w Górach Świętokrzyskich. Profesor pochodził z Brzeszcz i interesował się losami dzwonów wywiezionych z Polski. To jemu udało się dotrzeć do Niemieckiego Archiwum Dzwonów w Norymberdze. Ze znajdujących się w nim dokumentów jasno wynikało, że dzwon z Bielan wzywa na mszę parafian z Großhabersdorf.

Korczykowi nie pozostało więc nic innego jak tylko wsiąść w samochód i pojechać do Górnej Bawarii. To jakieś 820 km.

- Okazało się, że nasz dzwon wisiał na wieży kościoła w Großhabersdorf do 1950 roku. Ale kiedy ludzie dowiedzieli się, że został zrabowany gdzieś na Wschodzie, postanowili odlać nowy, a ten ustawili na postumencie obok świątyni - opowiada.
Kiedy parafia spod Oświęcimia zaczęła starać się o jego odzyskanie, dzwon znów zmienił lokalizację - przeniesiono go do kurii diecezjalnej w Eichstätt. Od 2010 r. trwała wymiana pism. W ich tłumaczeniu pomagała członkini rady parafialnej w Bielanach Regina Luranc.

- Na początku trochę sceptycznie podchodziłem do sprawy, chociaż prof. Bielenin przekonywał mnie, że nie ma żadnych wątpliwości, iż to nasz dzwon i trzeba go szukać. Później można było sądzić, że jest pewna opieszałość ze strony Niemców czy może nawet niechęć. Ale ostatecznie okazało się, że wymagało to mozolnych formalności - za co nas Niemcy przeprosili. I zapewnili, że z radością nam go oddają - mówi ks. Andrzej Zając.

Nie był to pierwszy dzwon zwrócony parafiom z pogranicza Śląska i Małopolski.

Michał i Król Chwały
W 2008 r. wrócił do Brzeszcz "Michał". Przywiózł go osobiście ks. Matthias Struth, proboszcz parafii w Wiesbaden-Bierstadt.
Był lipiec 2010 r., gdy do Bestwiny (pow. bielski) przywieziono z Mitterfirmiansreut koło Passau dzwon "Król Chwały". Odlano go w 1504 roku, a więc 16 lat wcześniej niż wawelskiego "Zygmunta". Waży 585 kg. Fundator Jan Myszkowski zażyczył sobie, by widniał na nim napis: "Królu Chwały przybądź z pokojem".

Wcześniej, bo w październiku 2009 r., swój dzwon odzyskał Grojec koło Oświęcimia. "Wawrzyńca" odlano w 1766 r. w Krakowie z inicjatywy Marii z Potockich, wdowy po hrabim Franciszku Jakubie Szembeku. Po wojnie wisiał na wieży kościelnej w Münster. Kiedy mieszkańcy tego miasta w Nadrenii-Westfalii przyjechali posłuchać, jak "Wawrzyniec" brzmi w Grojcu, nie kryli łez wzruszenia…
Pod koniec listopada 2011 r. do Polanki Wielkiej, także koło Oświęcimia, przywieziono z kolei XVI-wieczny dzwon z Bottrop. A półtora miesiąca temu powrót starego, gotyckiego dzwonu z XV w. świętowali parafianie z Simoradza na Śląsku Cieszyńskim. Oddali go im wierni z parafii św. Augusta w Hameln w Dolnej Saksonii.

Na razie bez serca
Dzwon z Bielan pochodzi z XVI w. Niemcy zabrali go do przetopienia w maju 1942 r. Był jednym z trzech wiszących przed wojną na wieży kościoła św. Macieja.

Najstarszy z nich, z 1513 roku, pochodzący ze skasowanego przez Austriaków klasztoru Dominikanów w Oświęcimiu, przed rekwizycją obronił ówczesny proboszcz, ks. Ludwik Olech. Niemcy zabrali za to ten ufundowany w XIX w. przez bielańską Polonię z USA.

Jego los pozostaje nieznany, ale można przypuszczać, że go zniszczono. Miał niewielką wartość, więc zapewne Niemcy przyznali mu kategorię "A", czyli przeznaczyli do natychmiastowego przetopu. Większe szanse na przetrwanie miały dzwony oznaczone literami "B", jak ten odnaleziony w Großhabersdorf, oraz "C" i "D". One miały trafić do pieców hutniczych, dopiero gdyby zabrakło surowca.

Problem z dzwonem z Bielan był taki, że oficjalnie, jak tłumaczyli Niemcy, należy do... aliantów. Podobnie jak inne, które przetrwały wojnę na tzw. cmentarzysku dzwonów, czyli w składnicy hutniczej w Hamburgu, a potem zostały powierzone parafiom w całym RFN.

Z tego powodu w umowie zawartej między polską parafią a wikariuszem generalnym diecezji Eichstätt Izidorem Volenhausem napisano o wynajęciu go "na wieczność". Musiało ją zatwierdzić niemieckie MSW.

- Niemcy podkreślili, że przekazują nam dzwon, kierując się wolą wyrażenia znaku pojednania - zauważa proboszcz.
Dzwon przywieziony z Eichstätt stoi przed ołtarzem kościoła w Bielanach, by każdy mógł podejść i go dotknąć. Dla starszych parafian to ważne wydarzenie, bo żyją wciąż ludzie pamiętający dzień, w którym zabierali go Niemcy.

Docelowo zawieszony ma być przy ołtarzu polowym. Ks. Zając ma nadzieję, że zabrzmi pierwszy raz po latach podczas majowego odpustu ku czci św. Macieja Apostoła.

Tyle że najpierw dzwon musi odzyskać serce. - Prawdopodobnie było ze staliwa, więc Niemcy nie zabrali go w 1942 roku - przypuszcza Paweł Korczyk.

Nowe obiecał odlać opiekun dzwonów w diecezji Eichstätt Thomas Winkelbauer. Powiedział, że jak trzeba będzie, to osobiście przyjedzie z sercem do Bielan.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski