Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zrezygnowali ze swoich karier, teraz prowadzą niezwykłą pasiekę

Lech Klimek
Lech Klimek
Lidia pracuje w pasiece na równi z mężem, choć z zawodu jest pielęgniarką.
Lidia pracuje w pasiece na równi z mężem, choć z zawodu jest pielęgniarką. archiwum rodzinne
Mateusz zrezygnował z posady w wojsku, Lidia z pracy na bloku operacyjnym w krakowskiej klinice. Ich wspólną miłością i sposobem na życie jest prowadzenie pasieki, takiej niezwykłej, bo objazdowej.

Początki nie były łatwe - wspomina z uśmiechem Lidia Moroń-Morawska, właścicielka ekologicznej pasieki. - Można chyba nawet powiedzieć, wszystko wskazywało na to, że mogła być to po prostu tragedia - dodaje.

13 lat temu pochodząca z Sękowej Lidia poznała młodego mężczyznę zafascynowanego pszczołami.

- Matusz swoją pierwszą pasiekę założył, gdy miał 14 lat - opowiada Lidia. - Czyli w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Gdy się poznaliśmy, to był już naprawdę doświadczonym pszczelarzem, ja nie - podkreśla.

Mateusza wzięła z pszczołami

Dla młodych ludzi bardzo ważne byłoby jak najwięcej czasu spędzać razem. Na przeszkodzie stały jednak pszczoły. Mateusz po pracy musiał opiekować się pszczołami. Lidia musiała się na coś zdecydować.

- Nie ma co kryć - wspomina. - Ja się po prostu tych pszczół bałam. Ale musiałam wybrać albo spotykam się z Mateuszem raz w tygodniu, albo przełamuję lek i razem z nim idę do pasieki - podkreśla.

Strach walczył z miłością. Wygrało to drugie uczucie, choć łatwo nie było: - Szybko okazało się, że mam uczulenie na pszczeli jad. Przypłaciłam to nawet wizytą w szpitalu - dodaje.

Lidia okazała się jednak twardsza od pszczół: - Postanowiłam, że się nie dam - relacjonuje. - Powoli zaczęłam przyzwyczajać się do brzęczenia. Pszczoły chyba w końcu też zrozumiały, że ze mną nie wygrają - dopowiada z uśmiechem.

Mateusz wprowadzał swoją narzeczoną w arkana pracy z małymi producentkami miodu. Ona pracując w pasiece, nabierała też powoli przekonania, że pszczelarstwo to jest właśnie to, co chciałby w życiu robić.

- W mojej rodzinie nie było pszczelarskich tradycji - wspomina Lidia. - Jedynie sąsiad rodziców miał kilka uli, ale one mnie nie interesowały. Bardziej wtedy skupiałam się na odganianiu ich od siebie ze strachu przed użądleniem - mówi rozbawiona.

On wojskowy, ona pielęgniarka

Wspólna praca w pasiece coraz bardziej zbliżała młodych ludzi. W końcu postanowili, że już czas by związać się ze sobą na stałe. Siedem lat temu stanęli na ślubnym kobiercu.

-Po ślubie pasieką zajmowaliśmy się po pracy, co nie było łatwe. Marcin prowadził już wtedy gospodarkę wędrowną, czyli przewoził ule z jednego stanowiska na następne, zgodnie z cyklami kwitnienia rośli - informuje.

Taki system pozwala z jednej strony uzyskać duże ilości miodu różnych odmian, a z drugiej stymuluje rozwój rodzin pszczelich. Ma to oczywiście też wadę, polegająca na tym, że pszczelarz ciągle zmienia miejsce zamieszkania. Może nie dosłownie, ale w sezonie trzeba prowadzić życie nomadów. Dom jest tam, gdzie pasieka.

- To właśnie sprawiło, że w pewnym momencie trzeba było podjąć decyzję, która całkowicie odmieniła nasze życie - mówi z przekonaniem Lidia Moroń-Morawska. - Prawie w jednym momencie zrezygnowaliśmy z naszej pracy zawodowej. Mateusz był wojskowym, ja pracowałam w jednej z krakowskich klinik na bloku operacyjnym. Nasza praca dawała nam wielką satysfakcję, ale dokonaliśmy zmiany i poświeciliśmy się całkowicie pszczołom - dopowiada.

Pszczelarstwo stało się ich zawodem i jedynym źródłem utrzymania młodych ludzi.

- Wbrew pozorom to nie był skok z zamkniętymi oczyma do mętnej wody - stwierdza Lidia. - Pasieka poza frajdą z obcowania z naturą może być też zawodem. Chodzi tylko o to, żeby to robić dobrze i z pasją - podkreśla.

Ekologiczne wędrowanie z pszczołami

Mateusz prowadził swoją pasiekę w sposób tradycyjny, oczywiście pomijając jej wędrówki. Lidia miała trochę inny, trudniejszy pomysł na pszczoły.

- Postawiłam na ekologię - mówi. - To w przypadku pszczół bardzo trudna metoda. Teraz jestem chyba jedynym pszczelarzem w Małopolsce, który ma właśnie taką ekologiczną pasiekę - podkreśla.

Pierwsze ule z tej ekologicznej części stanęły w Sękowej, koło gospodarstwa rodziców pani Lidii.

- Miałam to szczęście, że pochodzę z takie właśnie czystego regionu - stwierdza z przekonaniem. - Dzięki temu udało mi się bez większych problemów uzyskać certyfikat - dodaje.

By otrzymać taki dokument, trzeba spełnić kilka warunków. Podstawowy to ten, że pasieka musi być zlokalizowana tak, aby w promieniu 3 km od niej źródłami nektaru i pyłku były zasadniczo rośliny uprawiane metodami ekologicznymi lub roślinność naturalna. To już na początku wyklucza sąsiedztwo upraw choćby kukurydzy czy też rzepaku. Ule powinny być wykonane z naturalnych materiałów niestwarzających ryzyka skażenia środowiska ani produktów pszczelich. Pasieka Lidii jest więc taką staromodną, w całości drewnianą.

- Sękowa to nasza ekologiczna baza - mówi pszczelarka. - Dzięki temu możemy dużo czasu spędzać tu z rodziną - podkreśla.

W tym roku jednak pasieka musiała powędrować w poszukiwaniu nektaru i pyłku. Trafiła początkowo do Puszczy Niepołomickiej a teraz stoi pod Ojcowem.

- Co poradzić, w okolicach Sękowej nie było wystarczająco dużo spadzi - opowiada. - Musiałam szukać innych ciekawych lokalizacji. Ale dla nas wędrówki z ulami to i tak codzienność - dodaje.

Cześć ekologiczna pasiecznego gospodarstwa Morawskich to 15 uli. Tradycyjnych jest teraz 80. Choć i te dają miód najwyższej jakości.

- Mamy w swojej ofercie spory wybór miodów - opowiada Lidia. - Są te najbardziej popularne, rzepakowe, wielokwiatowe czy spadziowe. Staramy się, by nasze pszczółki zbierały różne nektary, więc można od nas dostać choćby takie miody jak nawłociowy, kruszynowy czy faceliowy. Ciągle szukamy nowych ciekawych stanowisk - podkreśla.

Morawscy są obecni na wszystkich lokalnych targach produktów regionalnych.

- Na stałe też mają stoisko na krakowskim Targu Pietruszkowym na Podgórzu. To takie miejsce stworzone specjalnie, by zbliżyć producentów ekologicznej żywności do klientów. Każdy, kto tu sprzedaje, musi mieć certyfikat, co jest bardzo skrupulatnie sprawdzane - podkreśla.

Morawscy mogą się też pochwalić wpisaniem ich miodu spadziowego na listę produktów tradycyjnych województwa małopolskiego.

Napisali Encyklopedię pszczelarstwa

Pszczelarze mają swoją misję edukacyjną. Książka Encyklopedia pszczelarstwa, którą wspólnie napisali, adresowana jest zarówno do osób planujących założenie pasieki, jak i do pszczelarzy posiadających już pewne doświadczenie.

- Dla osób rozpoczynających swoją przygodę z pszczołami może stanowić pierwsze i podstawowe źródło informacji niezbędnych do założenia i samodzielnego prowadzenia pasieki - opowiada Lidia. - Tym bardziej już bardziej doświadczonym pszczelarzom pozwoli, jak sądzę, usystematyzować wiedzę - podkreśla Lidia.

Mateusz lubi miód pitny, Lidka bakalie w miodzie

Mateusz, posiadający tytuł mistrza pszczelarskiego chętnie też dzieli się swoją wiedzą z młodymi adeptami pszczelarstwa. Prowadzi dla nich specjalne warsztaty, ucząc jak złożyć i prowadzić pasiekę. Z wielkim zamiłowaniem poświęca się też wytwarzaniu miodów pitnych.

- Wystarczy go na kilka chwil spuścić z oczu, a już w domu pojawiają się nowe nastawy, tego było nie było, wspaniałego napoju - mówi rozbawiona Lidia. - Choć muszę przyznać, że i ja potrafię z miodu zrobić to i owo. Moja specjalność to miód z imbirem, z wanilią czy też bakalie w miodzie. W spiżarni zawsze mamy coś, co może być świetnym prezentem dla przyjaciół - kończy z dumą Lidia Moroń-Morawska.

WIDEO: Co Ty wiesz o Krakowie - odcinek 19

Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zrezygnowali ze swoich karier, teraz prowadzą niezwykłą pasiekę - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski