– No i zrobił się problem _– oto pierwsze słowa trenera Marka Błasiaka po drugim meczu. – _Sami zafundowaliśmy sobie presję wyniku w kolejnych potyczkach. Będziemy musieli teraz jakoś „wypić to piwo”.
Nie tak w Kętach wyobrażano sobie początek walki o utrzymanie w szeregach pierwszoligowców. Wprawdzie pierwszy set meczu otwarcia potoczył się pod dyktando gospodarzy, ale potem było już coraz trudniej. Owszem, gra toczyła się „na styku”, ale w kluczowych momentach gospodarze nie potrafili skończyć kilku akcji, żeby wypracować sobie zaliczkę, która dałaby im większy komfort gry.
W czwartej odsłonie kęczanie zagrali o wszystko. _– Gdybyśmy ją przegrali, mecz otwarcia byłby dla rywali, a wtedy nie chcę nawet myśleć, jaka byłaby atmosfera przed drugim spotkaniem _– analizuje Błasiak.
Kęczanom udało się wtedy jednak kontrolować grę. Prowadzili 16:14, 18:15. Przy stanie 21:17 poczuli, że o losach pierwszego spotkania zdecyduje tie-break.
W nim kibice byli świadkami prawdziwego horroru. Gra toczyła się na przewagi, a żadnej ze stron nie udało się postawić kropki nad „i”. W dodatku goście mieli trzy piłki meczowe. Ostatecznie to jednak gospodarzom udało się przeciągnąć szczęście na swoją stronę.
Zdecydowanie natomiast oddali pole w trzecim secie. Okazuje się, że nie chodzi o styl, tylko regularne punktowanie.
– Teraz musimy się martwić, jak wygrać jeden mecz w Świdniku, żeby ewentualnie wrócić na decydujące spotkanie do Kęt _– kończy Marek Błasiak. – _Jeśli nie uda nam się utrzymać w gronie pierwszoligowców, to chyba trzeba będzie dać sobie spokój z __seniorską siatkówką.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?