Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zuza czuwa. Przyszła mama może się czuć spokojniejsza o maluszka [WIDEO]

Anna Agaciak
Anna Agaciak
Jadwiga Szymanowska, pomysłodawczyni Zuzy, prezes Mofeny
Jadwiga Szymanowska, pomysłodawczyni Zuzy, prezes Mofeny Adam Sobieraj
Innowacje. Jeszcze niedawno, by dowiedzieć się, jak czuje się dziecko w brzuchu mamy, lekarz „podsłuchiwał” je za pomocą trąbki. Dziś mamy coraz więcej nowoczesnych rozwiązań. Krakowianie właśnie stworzyli nieinwazyjny, domowy rejestrator pracy serca dziecka w łonie matki

Pomysł, aby w jakiś sposób ułatwić życie mamom oczekującym na przyjście na świat upragnionego dziecka, pojawił się w głowie architekt Jadwigi Szymanowskiej z Krakowa kilkanaście lat temu. - Jestem matką trójki dzieci, najmłodsze urodziło się gdy byłam już po 40-stce - opowiada pani Jadwiga. - Takie późne ciąże uznawane są za zagrożone, dlatego bywałam często na oddziale patologii ciąży Collegium Medicum UJ. Tam pod opieką prof. Krzysztofa Rytlewskiego badano mnie i robiono zapisy KTG (urządzenie to rejestruję tętno dziecka za pomocą ultradźwięków).

Autor: Anna Agaciak

Ciąża pani Jadwigi na szczęście przebiegała prawidłowo, ale dramaty innych matek działały na wyobraźnię.

Strach o dziecko

Gdy Pani Jadwiga przychodziła robić badania, spotykała na oddziale kobiety po poronieniach i takie, które starały się zagrożoną ciążę utrzymać.

- Wydawało mi się, że posiadam dużą dozę wyobraźni, jak one mogą się czuć - opowiada. - Ale czym innym było usłyszeć te kobiety. To był ogrom bólu, strachu, rozpaczy, cierpienia i utraconych nadziei. One się miotały. Najpierw, ciesząc się z ciąży, na którą wiele z nich czekało latami, a potem strachem o jej utrzymanie lub dramatem po stracie dziecka.

Kobiety z ciążą zagrożoną najczęściej muszą leżeć miesiącami, nie wolno im chodzić. One boją się nawet wyjść do łazienki. Gdy jednak muszą wstać, od razu ogarniają je wątpliwości, czy nie zaszkodziły dziecku. Strach rośnie, gdy przyszła mama przestaje czuć ruchy dziecka.

- Nawet jeśli KTG jest robione raz dziennie, to kobieta między badaniami odczuwa ogromny lęk, co dzieje się z dzieckiem, często nie może spać z obawy o jego życie - wyjaśnia pani Jaga. Te historie zrobiły ogromne wrażenie. Już wtedy zaświtała jej myśl, że przydałoby się urządzenie, które monitoruje życie dziecka, nie zmuszając mamy do leżenia.

Droga do Zuzy

Jadwiga Szymanowska jest krakowskim architektem. Na studiach była pierwszą w historii kobietą, pełniącą funkcję przewodniczącej Rady Zrzeszenia Studentów na Architekturze Politechniki Krakowskiej. Potem, gdy dziekanem był prof. Wiktor Zin, wymyśliła pierwszą pracownię studentów architektury, w której mogli oni zarabiać, robiąc projekty. Po studiach pracowała na Politechnice, a potem w Biurze Projektów. Głównie projektowała wnętrza.

- Dość szybko jednak doszłam do wniosku, że interesuje mnie coś bardziej kreatywnego - mówi. W 1983 roku przy ul. Grodzkiej otworzyła jedną z pierwszych prywatnych galerii sztuki pod nazwą „Farbiarnia”. Po 13 latach, gdy dobre czasy dla sztuki się skończyły, pani Jadwiga zajęła się zupełnie innym biznesem, m.in. produkcją eleganckich parasolek - własnych projektów, w Chinach. Potem nadzorowała inne produkcje w Pań-stwie Środka, zaprzyjaźnionych firm. Po zdobyciu ogromnego doświadczenia na tym polu, zaczęła szkolić w Warszawie kadry zarządzające różnych firm w zakresie handlu z Chinami. Uczy też studentów.

- Po latach różnych zajęć znowu zaczęło mi czegoś brakować. Pomysł z Zuzą otworzył część mojej natury, która jest inżynierem - wyjaśnia. - Miałam zadanie do wykonania.

Potrzebny zegarek

Rozwiązanie podsunęli synowie pani Jadwigi biegający w maratonach. Korzystali z tzw. zegarków sportowca, pokazujących ważne parametry organizmu. - Pomyślałam, że taki właśnie zegarek przydałby się kobietom w ciąży - mówi pani Szymanowska. - Uznałam, że to jest do zrobienia. Przecież w Polsce nie brakuje zdolnych fachowców - stwierdziła.

Udała się z tym do profesora Rytlewskiego. Potrzebę stworzenia mobilnego KTG dostrzegał on już od dawna, pokładając w nim duże nadzieje. Nie trzeba go więc było do tej idei długo przekonywać. Był przecież jednym z pierwszych lekarzy wprowadzających USG do Polski.

A ponadto w naszym kraju, ciągle borykającym się z ujemnym przyrostem naturalnym, co roku ok. 400 tys. kobiet zachodzi w ciążę. Na dzieci decydują się coraz starsze panie. Niestety, aż 25 procent ciąż jest zagrożonych. Urządzenie, które sprzyjałoby rodzeniu zdrowych dzieci, wydawało się wręcz oczekiwane.

Otwarci na pomysły

Pani Jadwiga z profesorem zaczęli kompletować zespół. Na początek zaprosili do współpracy zdolnego elektronika Michała Skórę (który pomógł opracować prototyp urządzenia). Wspólnie stworzyli firmę Techprotekt. Postanowili zaprojektować małe, nieinwazyjne, mobilne urządzenie kontrolujące dobrostan dziecka i dostarczające lekarzowi wiadomości potrzebnych do prowadzenia ciąży. Ponadto urządzenie miało dostarczać danych w formie cyfrowej i miało być łatwe w obsłudze.

Prototyp powstał już po półtora roku. Został uznany za urządzenie innowacyjne w skali światowej i dzięki temu firmie udało się pozyskać dofinansowanie z Małopolskiej Agencji Rozwoju Regionalnego - 200 tys. euro. Techprotekt w połączeniu z MARR-em przekształcił się w firmę Mofena, która zaczęła udoskonalać Zuzę.

Badania rynkowe

Firma zrobiła światowe badania konkurencyjności. Okazało się, że podobne urządzenia mobilne i bezinwazyjne są dwa: Monica AN 24, obecne na polskim rynku, produkowane przez Monica Healtcare Ltd. (do użytku domowego) oraz Avalon CTS Cordless Fetal Transducer System, produkowane przez PHILIPS Healthcare Holandia (do użytku szpitalnego). Jedno i drugie jednak jest bardzo drogie. Szpitale wystawiają im dobre opinie, ale trudno im się zdecydować na zakup.

Twórcy Mofeny postanowili więc, że ich urządzenie musi być dostępniejsze i posiadać atest medyczny. Firma uzyskała ISO 13485 oraz certyfikat wyrobu medycznego.

Dopiero ósma wersja Zuzy spełniła oczekiwania twórców. Powstały dwa aparaty: uproszczony dla kobiet i bardziej skomplikowany dla lekarzy. Uproszczona wersja kosztuje ok. 1000 złotych, ale po zakończonej ciąży kobieta będzie mogła go firmie odsprzedać za 300 zł. Drugi aparat, wykonujący dodatkowe, pełne badanie KTG, kosztuje około 3,5 tys. zł. Może mieć zastosowanie w gabinetach lekarskich oraz w szpitalach.

Dodatkowy nadzór

Profesor Hubert Huras, wojewódzki konsultant ds. położnictwa i ginekologii, cieszy się, że urządzenie stworzył krakowski zespół. - Warta uwagi jest każda nowa technologia mająca wpływ na dobrostan płodu. Urządzenie to może się przydać jako dodatkowy nadzór nad ciążą - podkreśla prof. Huras.

Profesor Rytlewski zastrzega, że Zuza nie zastąpi profesjonalnego badania KTG. Ona ma uzupełniać monitorowanie ciąży. -Nasze urządzenie jest małe, sygnał pracy serca matki i dziecka potrafi sczytać ze skóry kobiety, a do jej ciała podpięty jest za pomocą pięciu elektrod. I najważniejsze - „Zuza” nie emituje żadnych ultradźwięków, jest całkowicie bezpieczna. To bezinwazyjna metoda przyszłości medycyny prenatalnej - wyjaśnia prof. Rytlewski..

Badania KTG oparte na zasadzie ultrasonografii mają ograniczenia co do czasu trwania badania - do 60 minut - oraz co do liczby wykonywanych badań w czasie ciąży. Zuza takich ograniczeń nie ma.

Właśnie z powodu możliwości codziennego badania w warunkach domowych ZuzaMED i ZuzaMED KTG są w stanie wychwycić ewentualne nieprawidłowości, które mogą pojawić się każdego dnia.

Matki zaintrygowane

Kobiety mogą korzystać z aparatu non stop. Gdyby coś złego działo się z dzieckiem, urządzenie zaalarmuje je, że powinny się skontaktować z lekarzem. Nawet podczas snu. Wyniki będzie można zgrać na komputer i przesłać ginekologowi. On zdecyduje, co robić dalej.

Zuzę testowało kilkadziesiąt kobiet w ciąży. Ewa Melnyczuk korzystała z niej nawet dwukrotnie. Podczas pierwszej ciąży, gdy aparat był jeszcze prototypem, i podczas drugiej, gdy był już gotowy. - Wreszcie podczas badania pracy serca dziecka mogłam chodzić, spać, normalnie funkcjonować. Przy tradycyjnym badaniu KTG trzeba leżeć bez ruchu prawie 40 minut. To bardzo męczące - wspomina. Dodaje, że jej ciąża nie była zagrożona, ale na pewno gdyby była, zastosowanie takiego monitoringu byłoby wskazane. Pani Ewa przyznaje, że gdy testowała Zuzę podczas snu, raz obudził ja alarm. Na szczęście okazało się, że to tylko odkleiła się elektroda.

Dalsze plany
Firma ma ambicje dalej rozbudowywać Zuzę. Chce, aby urządzenie mogło współpracować z e-platformami medycznymi, których w Polsce przybywa. Dzięki temu aparat samodzielnie będzie wysyłał wyniki na platformę, a one zostaną przeanalizowane przez dyżurujących fachowców.

Firma zdobyła też pieniądze na stworzenie placówki badawczej i będzie współpracować z ośrodkami ginekologicznymi w całej Polsce. - Teraz mamy w planie dotrzeć do kobiet i lekarzy, uświadomić im, że takie urządzenie na rynku jest - mówi pani Jadwiga.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski