Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużlowiec Speedway Wandy dorabia na stadionie Wisły

Redakcja
Sławomir Pyszny Fot. Strona internetowa zawodnika
Sławomir Pyszny Fot. Strona internetowa zawodnika
Rozmowa ze SŁAWOMIREM PYSZNYM, wychowankiem I-ligowego RKM Rybnik, który w tym sezonie w plastronie Speedway Wandy zadebiutuje w gronie seniorów.

Sławomir Pyszny Fot. Strona internetowa zawodnika

- Musi być Pan mocno związany z rybnickim klubem, bo na swojej oficjalnej stronie internetowej nadal przedstawia się Pan, jako żużlowiec RKM – rozpoczynamy rozmowę z 22-letnim Sławomirem Pysznym.

- Strona nie była dawno aktualizowana, dlatego wszystko zostało po staremu (śmiech). Dodam, że z klubem z Rybnika w dalszym ciągu mam dobrym kontakt i bardzo liczę, że tak będzie dalej.

- W najbliższym sezonie zadebiutuje Pan w gronie seniorów. To powód opuszczenia pierwszej ligi?

- Tak, bo zależy mi na możliwie jak największej liczbie startów, najlepiej regularnych. Nie chcę „grzać ławy”, ale cały czas rozwijać się na torze.

- Za Panem niezbyt udany sezon.

- Zgadza się, ale myślę, że powód tkwi w jego początku. Na pierwszym sparingu w Rawiczu doznałem złamania kości strzałkowej i później startowałem z tą kontuzją. Następnie, na meczu z Grudziądzem zanotowałem na swoim torze upadek, więc znów miałem dolegliwości. Najgorzej, gdy rok startów zaczyna się od kontuzji, bo w zawodniku coś się blokuje i ciężko się pozbierać.

- Jakie relacje łączą Pana z doświadczonym żużlowcem Romanem Chromikiem, również wychowankiem rybnickiego klubu?

- Romek był zawodnikiem RKM, gdy ja zaczynałem swoją przygodę z żużlem. Jest bardzo otwartym człowiekiem, zawsze chętnie pomagał młodym.

- Mówił Panu, że problemy finansowe w zeszłym sezonie były głównym powodem, dla którego opuścił Kraków?

- Myślę, że problemy finansowe są w większości klubów i wiele drużyn boryka się z brakiem pieniędzy. Roman nie powiedział mi złego słowa na Speedway Wandę.

- Jaki indywidualny cel zakłada Pan na najbliższy sezon?

- Chcę zdobywać jak największą liczbę punktów i gromadzić dorobek na stałym, dobrym poziomie. Będę usatysfakcjonowany poziomem 10 punktów w meczu. To byłby dobry wynik.

- A oczekiwania działaczy Speedway Wandy?

- Myślę, że stać nas na awans do najlepszej czwórki, ale plany zweryfikuje tor.
- Podpisał Pan umowę na określoną liczbę spotkań?

- Gwarancji startów nie mam żadnej. Trzeba będzie pokazać się z jak najlepszej strony na treningach, aby załapać się do podstawowego składu. Wyjazd na tor zależy oczywiście od pogody, ale mam okazję wyjechać do Chorwacji i na torze w Gorican potrenować, jeśli w Polsce długo nie będzie pogody.

- Jest Pan na razie jedynym zawodnikiem krajowym, który do tej pory nie startował w krakowskim zespole.

- Na pewno nie czuję się nieswojo, bo dwóch chłopaków (Patryk Pawlaszczyk i Bartosz Szymura – przyp. AG) też jest z Rybnika i już wcześniej mieliśmy dobry kontakt. Więcej okazji do startowania miałem z Bartkiem, bo też, jako młodzieżowiec, jeździł w RKM. Z toru znam się również z Januszem Baniakiem, więc liczę, że atmosfera będzie dobra i przełoży się na wynik.

- Nie obawia się Pan, że atmosferę sknoci duża liczba obcokrajowców w waszej drużynie.

- Kontaktuję się z innymi klubami i wydaje mi się, że w wielu jest taka tendencja. Najważniejsze, że o występie w podstawowym składzie ma decydować postawa na treningach oraz w zawodach.

- Ile sprzętu ma Pan w swoim parku maszyn?

- Obecnie posiadam cztery silniki i trzy motocykle. Uważam, że pod względem sprzętowym będę dobrze przygotowany, więc pozostaje mi tylko dobrze jechać.

- Jak wyglądają Pana przygotowania?

- Trenuję trzy razy w tygodniu na siłowni. Dodatkowo biegam oraz korzystam z odnowy biologicznej, czyli sauny i basenu.

- Podobno teraz ma Pan też inne zajęcie.

- Można powiedzieć, że poza sezonem dorabiam sobie do żużlowej pensji. Pracuję w jednej z firm, jako instalator. Co ciekawe, dzisiaj (rozmowa odbyła się w piątek 11 lutego – przyp. AG) przebywam w Krakowie na stadionie Wisły i z kolegami montujemy klimatyzację. Pracy wciąż trochę zostało, zresztą każda firma ma tutaj jeszcze trochę do zrobienia (śmiech).

- To chyba przeszkadza w przygotowaniach?

- W tym okresie to wyjątek, bo w zasadzie skupiam się już wyłącznie na pracy pod kątem najbliższego sezonu żużlowego. Trudno łączyć oba zajęcia, bo z Krakowa wracamy wieczorem i to dość późno, więc nie ma czasu pójść nawet na siłownię. Zakładam, że popracuję jeszcze około dwóch tygodni i trzeba będzie odpuścić. Jak wiadomo, będą rozpoczynać się treningi z motocyklem, więc praca instalatora pójdzie w odstawkę.
- Pana największą wadą jest nerwowość, a zaletą szczerość. Proszę więc szczerze przyznać, co w największym stopniu Pana frustruje?

- Największa nerwowość jest wtedy, gdy nie ma wyniku. Gdy potknie mi się noga na jakichś zawodach, wtedy pojawiają się złe emocje w parkingu, również w relacjach z mechanikami.

- Ma Pan w planie starty w zagranicznej lidze?

- Staram się podpisać kontakt, być może w Czechach. Nie ukrywam, że swoich sił chciałbym też spróbować w Szwecji. Na razie to jednak nic pewnego.

Rozmawiał ARTUR GAC

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski