Przewodniczący "Solidarności" Piotr Duda nie wyklucza, że protest potrwa dłużej niż planowane 4 dni FOT. PIOTR KRZYŻANOWSKI
Do strajku przygotowują się trzy centrale związkowe, zjednoczone przeciwko rządowi - NSZZ "Solidarność", Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych oraz Forum Związków Zawodowych. Zapowiadają, że to będzie protest, jakiego w Polsce jeszcze nie było.
Związkowcy przyjadą do stolicy z postulatami, które powtarzają od dawna. To m.in. obniżenie wieku emerytalnego do 65 lat, podwyżka płacy minimalnej, ograniczenie umów śmieciowych dla pracowników, a także cofnięcie przyjętych niedawno rozwiązań dotyczących elastycznego czasu pracy.
Według związków do realizacji tych postulatów niezbędny jest jednak podstawowy warunek: zmiana obecnego rządu. - Wszystkie partie opozycyjne zapewniły nas bowiem, że kiedy obejmą władzę, większość fatalnych reform obecnego rządu trafi do kosza - mówi Marek Lewandowski, rzecznik NSZZ "Solidarność".
Czterodniowe protesty w stolicy, organizowane pod hasłem "Dość lekceważenia społeczeństwa", mają rozpocząć się 11 września. W pierwszych trzech dniach mają odbywać się manifestacje przed ministerstwami, z którymi "związki mają na pieńku", debaty eksperckie oraz różnego rodzaju happeningi. Kulminacją ma być zaplanowana na 14 września wielka manifestacja (miejsca jeszcze nie ustalono).
- Ośmielę się stwierdzić, że będzie to największa demonstracja w historii wolnej Polski - mówi rzecznik "Solidarności". Żadna ze związkowych centrali na razie nie podaje jednak konkretnych liczb, twierdząc, że jeszcze na to za wcześnie.
Według nieoficjalnych informacji w stolicy spodziewanych jest jednak ok. 50 tys. związkowców. A to byłaby zdecydowanie mniejsza liczba niż choćby podczas ubiegłorocznego marszu "Obudź się, Polsko", gdzie ulicami Warszawy przeszło prawie 100 tys. osób, m.in. związkowców, sympatyków Radia Maryja i polityków opozycji.
Koalicji związków zawodowych trudno będzie pobić ten wynik. Tym bardziej, że w mediach coraz częściej pojawiają się doniesienia, że ,,Solidarności" jest coraz trudniej zmobilizować szeregowych członków do udziału w manifestacjach. Pojawiły się nawet informacje, że związek musi im za nie płacić (za wrześniowy niektórzy mieliby otrzymać od 100 do 150 złotych). "Solidarność" zdecydowanie jednak temu zaprzecza.
- Wypłacamy jedynie diety na wyjazd. Ale nie są to sumy większe niż 30 zł - podkreśla Henryk Łabędź z małopolskiej "Solidarności".
Od tego, ile osób pojawi się 14 września w Warszawie i jak przebiegać będzie manifestacja, zależeć będzie, jak długo potrwa. Przewodniczący "Solidarności" Piotr Duda nie wyklucza, że protesty "potrwają jeszcze kilka dni, a nawet tygodni". Poza postulatami czysto pracowniczymi związkowcy we wrześniu wystąpią też z własnymi pomysłami politycznymi. Chcą przede wszystkim jednomandatowych okręgów wyborczych oraz zmian w prawie o zgromadzeniach i referendach.
- Chcemy, żeby instrumenty demokracji bezpośredniej zostały wzmocnione i lepiej służyły społeczeństwu. Zwłaszcza, by władza nie mogła wyrzucać do kosza wniosku obywateli o referendum - mówi Marek Lewandowski, rzecznik "Solidarności" .
Eksperci nie dają protestom związkowym większych szans powodzenia. Prof. Roman Bäcker, politolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu zapowiedzi strajków i obalenia władzy traktuje jako polityczny teatr, w którym jedna ze stron próbuje udowodnić, że w Polsce jest gorzej niż w rzeczywistości.
- Taki teatr zawsze jest obecny w demokracjach, jednakże w krajach o bardziej dojrzałych strukturach toczy się przede wszystkim w parlamencie. U nas jednak po to, żeby mocniej zwrócić uwagę opinii publicznej, łatwiej robić to w innych miejscach - twierdzi prof. Roman Bäcker.
PROTEST PRZECIWKO
* Wydłużenie wieku emerytalnego - wydłużenie i zrównanie wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn do 67. roku życia "Solidarność" nazywa przymusem pracy do samej śmierci.
* Umowy śmieciowe - według związków zatrudnianie pracowników na tzw. umowach cywilnoprawnych jest jednym z największych problemów polskich pracowników.
* Elastyczny czas pracy - reforma przeprowadzana przez rząd pod hasłem pomocy przedsiębiorcom w czasie kryzysu dla związków oznacza niewolniczą pracę. Związkowcy obawiają się, że pracodawcy będą nadużywać tego prawa i wykorzystywać pracowników.
* Płaca minimalna - obecnie wynosi ona 1,6 tys. zł brutto. Od przyszłego roku wzrośnie wprawdzie o 80 zł, ale związkowcy domagają się, by wynosiła przynajmniej 1720 zł.
* Referendum - związki zawodowe domagają się, by referenda ogólnokrajowe były automatycznie zwoływane, jeżeli pod wnioskiem podpisze się wymagana prawem liczba obywateli. W tej chwili Sejm może taki wniosek odrzucić zwykłą większością głosów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?