Fot. Archiwum
ZUS nie widzi żadnego problemu. - Od stycznia 2015 roku przechodzimy na system e-zwolnień i druki ZLA, za które rokrocznie płacimy olbrzymie kwoty, nie będą już potrzebne. Zakładamy, że w wyniku limitowania lekarze nie będą robili zapasów bloczków, które za rok wyrzucą do śmietnika - argumentuje Radosław Milczarski z warszawskiej centrali ZUS.
Dodaje, że zasadę wydawania jednorazowo tylko pięciu bloczków ZUS wprowadził już w styczniu ub. roku, ale larum leakrze podnoszą dopiero teraz. - Oznacza to, że zgromadzili spore ilości druków, które teraz zaczynają im się kończyć - mówi.
Jednak lekarze, szczególnie ci, którzy po bloczki do oddziału ZUS muszą dojeżdżać z odległych o kilkadziesiąt kilometrów miejscowości, widzą sprawę zupełnie inaczej. Teraz, w okresie wzmożonej zachorowalności, wypisują więcej niż zwykle zwolnień chorobowych. Wiele osób pracuje w dwóch miejscach pracy, co oznacza konieczność wypełnienia większej liczby blankietów. Lekarze muszą po nie wyjeżdżać do ZUS nawet dwa razy w tygodniu.
- To niewiarygodne, jak łatwo podejmuje się decyzje na szczeblach centralnych, które nie przekładają się na realia tutaj, na dole - oburza się dr Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia.
Porozumienie wystosowało do prezesa ZUS prośbę o interwencję. Dr Janicka zapowiada, że jeśli zakład nie wycofa się ze decyzji o limitowaniu bloczków, lekarze, którym zabraknie druków ZLA, będą wypisywać zwolnienia na zwykłych kartkach. PPOZ twierdzi, że ZUS musi takie zaświadczenia honorować, bo przepisy nie narzucają obowiązku wystawiania ich na konkretnym druku.
dorota.stec@dziennik.krakow.pl
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?