Agnieszka Radwańska perfekcyjna na kortach w Tokio Fot. PAP/EPA/Kimimasa Mayama
Rozmowa z ROBERTEM RADWAŃSKIM
- To był szybki, momentami aż nudny mecz. Lepiej być nie może! Zwonariewa przegrała finał chyba już w szatni. Brakowało jej wiary w siebie, a w przy stanie 5-2 już całkowicie uszło z niej powietrze.
- Jaki był w wykonaniu Agnieszki cały turniej w Pekinie?
- Mecze były "góra-dół", ale optymizmem napawa to, że Isia pokonał dwie zawodniczki z pierwszej "10" rankingu i byłą liderkę światowego rankingu. To daje nadzieję na wygranie w końcu turnieju Wielkiego Szlema. Tam tak właśnie trzeba grać z najlepszymi. Cały czas Agnieszka ma szansę na udział, w kończącym rok, turnieju Masters w Stambule. Dobra gra w następnym turnieju w Pekinie przesądzi o wszystkim. To duża impreza, można w niej ugrać sporo punktów. Później będzie już tylko impreza w Moskwie, gdzie tylu punktów do rankingu już nie ma. Po Tokio Agnieszka ma praktycznie tyle samo punktów, co Niemka Andrea Petković. Musi zagrać lepiej niż ona w Chinach, żeby awansować w rankingu.
- Złośliwi powiedzą, że odkąd tato został w domu i z Agnieszką na turnieje jeździ Tomasz Wiktorowski, to ona zaczęła wygrywać...
- Na pewno złośliwych i nieprzychylnych nam nie brakuje. Z Agnieszką może jeździć nawet dziadzio, a całą "czarną robotę" robimy i tak tu na miejscu w Krakowie. Córki grają i trenują ze mną. Tomek jeździ na turnieje, opiekuje się córką i to jest bardzo cenne, ale całą najtrudniejszą pracę wykonujemy w Krakowie.
Rozmawiała Agnieszka Bialik
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?