Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Zwykli bohaterowie" wspominają czasy wojny i okupacji. Wspomnienia spisał Ryszard Wyrobek

Katarzyna Hołuj
Katarzyna Hołuj
Ryszard Wyrobek i jego książka "Na wschód od Soły. Zwykli bohaterowie"
Ryszard Wyrobek i jego książka "Na wschód od Soły. Zwykli bohaterowie" Katarzyna Hołuj
W tym roku minie 77 lat od zakończenia II wojny światowej. Ryszard Wyrobek z Myślenic już jakiś czas temu postanowił spisać wspomnienia tych, którzy ją nie tylko pamiętają, ale i znają. Bo przeżyli. Wojnę, ale też strach, głód, upokorzenia i to wszystko z czym ona się wiąże.

FLESZ - Polaków jest mniej. Są dane GUS

od 16 lat

27 stycznia to rocznica wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau w 1945 roku i ustanowiony dla upamiętnienia tamtych wydarzeń, Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu.

Pojawiają się one w książce „Na wschód od Soły. Zwykli bohaterowie”. Są obecne we wspomnieniach mieszkańców Zaborza, maleńkiej wsi położonej zaledwie kilka kilometrów od obozu Auschwitz-Birkenau. Właśnie tam, w Zaborzu, w środku wojny urodził się autor książki Ryszard Wyrobek. Od ponad pół wieku myśleniczanin z wyboru.

W jego książce Kazek Mydlarz z Zaborza wspomina, że „głosy psów niemieckich i krzyki więźniów słychać było aż na Zaborzu (2,5 km dalej), dochodził tam też dym i zapach palonych ciał”.

Grozę obozu miał okazję obserwować również z bliska, bowiem razem z ojcem, który miał konia, musieli w ramach tzw. szarwarków, jeździć i pomagać w pracach przy budowie obozu w Brzezince i podobozu w Harmężach. Praca tam polegała na przewożeniu żwiru, ale nie zawsze po jej zakończeniu wracali prosto do domu.

„Na fajrant podjeżdżano pod bramę główną obozu. Tam więźniowie brali zaprzęg, a im kazano czekać na wartowni. W tym czasie przewożono wozem do krematorium ciała więźniów spod ściany śmierci, spod szubienic lub zmarłych w czasie pracy. Wóz z koniem zwracano w komplecie, ale często mocno zakrwawiony. Dopiero wtedy mogli jechać do domu i wtedy trudno było powstrzymać konie. Po powrocie na podwórze jeszcze trzeba było umyć wóz” - czytamy w książce.

Dramatem mieszkańców tamtych terenów było też to, że byli wyrzucani z domów, które zajmowali SS-mani, albo które burzono żeby na ich miejscu postawić np. łaźnię obozową.

Inna bohaterka książki, Zosia Kuras z Grojca wspomina m.in. braci Noworytów, którzy jako stolarze dostali nakaz pracy w obozie. Jeżdżąc tam zabierali ze sobą z domu kawałki chleba, które potem z narażeniem życia, podrzucali więźniom. Jest też wspomnienie małżeństwa, które Niemcy stracili za to, że małżonkowie pomogli zbiegłemu więźniowi dając mu cywilną odzież i jedzenie. Para osierociła piątkę nieletnich dzieci.

Wspomnieniami z czasów wojny podzielił się też z Ryszardem Wyrobkiem Karol Jarosz urodzony w Polance Wielkiej, niedaleko Zaborza ksiądz prałat i proboszcz parafii Narodzenia NMP w Myślenicach.

Ryszard Wyrobek o podzielenie się wspomnieniami poprosił swoich sąsiadów z Myślenic i Bysiny.
Jest tu wspomnienie Macieja Zająca o jego ojcu Józefie, którego dom na Górnym Przedmieściu, a dokładnie murowana piwnica nieraz służyła za schronienie w czasie bombardowań. Poza tym dom ten był miejscem spotkań partyzantów z AK, których Józef narażając siebie i rodzinę wspierał.

Oprócz jego domu miejscem spotkań partyzantów była także Polana Mikołaj i znajdująca się na niej kapliczka. Właśnie Józefowi i jeszcze kilku myśleniczanom zawdzięcza ona swój obecny wygląd.

Ryszard Wyrobek spisał też wspomnienia Kazimierza Święcha: „W pamięci Kazka utkwił dzień, gdy Rosjanie weszli do centrum miasta, a Niemcy uciekali na zachód, do lasu po stokach Dalinu. Za Niemcami pojechał radziecki konny zwiad. Pod lasem doszło do strzelaniny. Z tej potyczki przywożono po śniegu w nieckach ciągniętych przez konie rannych rosyjskich żołnierzy. Kuchnia z drewnianym stołem i lampą naftową w domu rodzinnym Kazka służyła wtedy za salę operacyjną”.

Bohaterowie książki mówią o codzienności pod okupację, tajnym nauczeniu, oraz głodzie, z którym starali sobie radzić. Barbara Baran-Wyrobek (żona autora książki), wspomina jak jej mama zimą 1944 roku wraz z dwiema sąsiadkami z Myślenic wybrała się na zakupy w okolice Jordanowa. Po drodze mimowolnie stały się świadkami zamachu na niemieckiego oficera i podejrzane o udział w spisku trafiły do gestapowskiej katowni Palace w Zakopanem. Uratowały je zeznania Niemca, który potwierdził, że znalazły się tam przypadkiem, ale tego co tam przeżyły i zobaczyły nie zapomniały.

Losy rzuciły autora książki na pewien czas za ocean, gdzie pracował w jednej z miejscowości nad Zatoką Meksykańską. Wśród osób, które tam spotykał byli także Niemcy. Staruszkowie, którzy dawno temu wyemigrowali do USA z amerykańskiej zony w Niemczech i żyli tam, jak pisze, dostatnio, ciesząc się szacunkiem innych. Jak wspomina w książce, akcent nie pozostawiał wątpliwości, że jest cudzoziemcem, dlatego nieraz był przez nich pytany o to skąd jest.

Gdy odpowiadał, że z Polski padały pytania, czy może pochodzi z Prus wschodnich albo z Górnego Śląska. „Na co ja odpowiadałem: Urodziłem się w środku drugiej wojny światowej koło Oświęcimia. Wtedy znikał miły uśmiech z ich twarzy i następowała szybka zmiana tematu...” - pisze w epilogu.

**

To drugie, uzupełnione wydanie książki ukazało się w ubiegłym roku w nakładzie 500 egzemplarzy. Książki nie ma w sprzedaży, ale można ją znaleźć w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Myślenicach i w Muzeum Niepodległości w Myślenicach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski