Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Życie jak scenariusz na film

Rozmawiał Tomasz Dębek
Mercier zaczął karierę podobnie jak Dominik Pańka. Zakwalifikował się przez internet do EPT San Remo i niespodziewanie wygrał turniej
Mercier zaczął karierę podobnie jak Dominik Pańka. Zakwalifikował się przez internet do EPT San Remo i niespodziewanie wygrał turniej Fot. Neil Stoddart
Rozmowa. Amerykanin Jason Mercier jest jednym z najbardziej znanych pokerzystów świata. W sierpniu za 2. miejsce w high rollerze EPT Barcelona zarobił 476 tys. euro. Opowiada nam o swoim życiu i przyszłości pokera

– Dwie bransoletki WSOP (pokerowe mistrzostwa świata), wygrana w EPT, dwa tytuły WCOOP (mistrzostwa świata online), prawie 13 mln dol. wygranych tylko w turniejach na żywo… Nieźle jak na 27-latka. Jak znajdujesz motywację, żeby dalej się rozwijać i ulepszać swoją grę?

– Jestem ambitny, zawsze chcę grać najlepiej, jak potrafię. Wciąż motywują mnie pieniądze – grając w dużych turniejach, można wygrać milion dolarów albo więcej. Dla mnie to wciąż kupa kasy, która by mi się przydała. Do tego dochodzi rywalizacja. Chcę być uznawany za jednego z najlepszych pokerzystów świata. A taką opinię można zyskać, tylko mierząc się z czołówką. I wygrywając.

– Obie bransoletki WSOP wygrałeś w turniejach Pot-limit Omaha, odmiany mniej popularnej niż Texas Hold’em. Mistrzostwo WCOOP zdobyłeś w 8-game łączącej osiem wersji pokera. Tymczasem większość młodych graczy skupia się wyłącznie na Hold’emie. Popełniają błąd?

– Nie wydaje mi się, żeby wszechstronność była niezbędna. Ja po prostu chciałem się nauczyć innych gier. Omaha zaintrygowała mnie od początku. A kiedy dowiedziałem się, że można sporo zarobić na grach mieszanych, np. 8-game, zacząłem uczyć się innych. Chciałem potrafić zagrać w każdą grę z każdym rywalem i mieć szansę na wygraną. To była moja motywacja. Ale potrafię sobie wyobrazić kogoś, kto będzie się utrzymywał na topie przez lata, opanowując wyłącznie Hold’ema. To kwestia osobistych preferencji.

– Jak bardzo zmieniły się poker i strategie najlepszych zawodników, od kiedy zacząłeś grać?

– Różnica jest wielka. Pierwsze kroki w pokerze online stawiałem w 2004 r. Wtedy mało kto wiedział, co robi. Łącznie ze mną. Kilka lat zajęło mi opanowanie strategii potrzebnej, by regularnie wygrywać. Ostatnio też widzę sporo nowych zagrań i jestem pewien, że poker dalej będzie ewoluował.

– Zacząłeś grać dzięki efektowi Moneymakera. Zdobycie tytułu mistrza świata przez amatora, który zakwalifikował się do turnieju przez internetową satelitę za 39 dol., rozkręciło koniunkturę na pokera online. Jak wyglądały Twoje początki?

– Zacząłem w liceum, miałem 15-16 lat. Na początku ze znajomymi, na bardzo niskie stawki. Kiedy zaczęli pokazywać Hold’ema w telewizji, też chcieliśmy spróbować. Wcześniej graliśmy w pokera dobieranego, wymyślaliśmy zasady i też mieliśmy niezłą zabawę. Dzięki temu, kiedy pojawił się Hold’em, nie byłem kompletnym żółtodziobem, wiedziałem przynajmniej, że kolor jest lepszy od strita.

– Zastanawiałeś się, co by się stało, gdyby Sammy Farha sprawdził Moneymakera w słynnym rozdaniu i zdobył tytuł mistrza? Gdzie byłby poker, gdzie Ty? Podobno miałeś zostać nauczycielem…

– Tak czy inaczej poker zyskałby popularność dzięki szumowi medialnemu. Moneymaker nie musiał wygrać, już samo dojście do heads-upu o mistrzostwo świata księgowego z Tennessee zaintrygowało wiele osób. Nawet gdyby przegrał, i tak byłaby to świetna historia. Ja też pewnie byłbym w tym miejscu. Nie planowałem bycia nauczycielem do końca życia. Jeśli już, to przez kilka lat. Matma się przewijała, ale jako dodatek. Bardziej interesował mnie sport. Chciałem trenować dzieciaki, być wuefistą.

– Jak pracowałeś nad swą grą?

– Głównie przez praktykę. Z tym że nie byłem naprawdę dobry, zanim nie zacząłem dyskutować z innymi zawodowcami. A zacząłem w 2008, już po przełomowej wygranej na EPT San Remo. Wymieniałem uwagi z kolegami, zacząłem rozumieć, jak grają inni i dlaczego powinienem zagrywać tak, a nie inaczej. W ten sposób dużo się nauczyłem.

– Musiałeś przejść od gry przed monitorem do siedzenia twarzą w twarz z rywalem. To trudne?
– Czułem się w miarę pewnie, dużo grałem ze znajomymi. Do tego na Florydzie można chodzić do kasyn od 18. roku życia. Ja już jako 17-latek próbowałem sił w turniejach jednostołowych, później większych. Jakieś doświadczenie było, więc grając w pierwszym dużym turnieju live, PCA 2008, nie miałem tremy. Odpadłem po kilku godzinach, ale wydawało mi się, że grałem dobrze i nie mogłem się doczekać drugiego turnieju, na który dostałem pakiet dzięki grze w internecie – EPT Monte Carlo. W międzyczasie jednak wygrałem satelitę do EPT San Remo. Poleciałem i wygrałem.

– Jak to jest zostać 21-letnim milionerem?

– To było niesamowite. Byłem w transie, w ciągu poprzednich kilkunastu miesięcy wyrobiłem status Supernova Elite na PokerStars, a moje środki na grę z czterech cyfr napuchły do sześciu. Pieniądze spadały mi jak z nieba. Gdy doszło do tego wygranie EPT… Ciężko to opisać słowami. Emocje aż ze mnie tryskały.

– A następnego dnia obudziłeś się w szpitalu… (Mercier świętował tytuł w klubie, gdzie został pobity. Podczas szamotaniny ktoś wbił mu w plecy potłuczoną butelkę. Według lekarzy, gdyby raniono go 2 cm niżej, wykrwawiłby się przed przyjazdem karetki – red.). To Cię zmieniło?

– Cieszę się, że żyję. Z pewnością stałem się spokojniejszy, bardziej refleksyjny. I ostrożny. To był mój pierwszy raz w Europie. Ledwie wiedziałem, gdzie jestem. Gdybyś dał mi mapę, nie byłbym w stanie pokazać na niej Włoch. Byłem młody, naiwny. To zdarzenie otworzyło mi oczy, od tamtej pory znacznie bardziej dbam o swoje bezpieczeństwo.

– Na blogu napisałeś niedawno o wierze w Boga. Wypadek miał wpływ na Twoje przekonania czy wiarę wyniosłeś z domu?

– To coś, z czym zmagałem się od lat. Wpływ na moją wiarę miało wszystko, co przeszedłem. Nie tylko San Remo. To, że rodzina mnie wspiera i mogę z nią porozmawiać o Bogu, w którego oni też wierzą, pomaga.

– Jak inni pokerzyści przyjęli Twoje wyznanie?

– Wielu zaczepiało mnie, mówiąc, że też wierzą. Byli i tacy, którzy nie są chrześcijanami, ale są ze mnie dumni. Bo potrafiłem stanąć za swoimi przekonaniami, nie bałem się, że ktoś może mnie wyśmiać czy coś pomyśleć.

– Rodzice mieli coś przeciwko temu, że chcesz poświęcić się karierze pokerzysty?

– I to bardzo. Zwłaszcza na początku było sporo spięć. Skończyły się, gdy wyprowadziłem się z domu. Chyba musiałem im udowodnić, że potrafię się utrzymać z pokera. Że to nie młodzieńczy kaprys – rzucam szkołę i będę siedział w kasynie, aż przehulam wszystkie pieniądze. Po San Remo już we mnie nie wątpili. Wcześniej po prostu nie rozumieli mojej pasji. Byli przeciwko hazardowi w każdej formie. Ale dziś to moi najwięksi fani.

– Wspominałeś kiedyś o pisaniu autobiografii...
– Tak, chociaż chętniej zrobiłbym film. Kto w głównej roli? Wciąż szukam kogoś odpowiedniego. (śmiech) Sama historia z San Remo to świetny scenariusz. Tylko moda jest taka, że najpierw musi być książka, a na jej podstawie kręci się film. Zabieram się do tego i mam nadzieję, że uda mi się opisać to, co mnie spotkało przez ostatnie lata. A było tego sporo…

– Poker online w części stanów USA jest nielegalny. Wielu amerykańskich graczy emigruje do Kanady czy Europy. Jest szansa na zmianę sytuacji?

– To powolny proces, na razie odbywa się stan po stanie. Zmiany weszły już w Newadzie i New Jersey, ale tylko na rynku zamkniętym, więc można tam grać jedynie z pokerzystami z tego samego stanu. To frustrujące, chciałbym spędzać więcej czasu w domu, ale nie mogę tam wykonywać swojej pracy. Mam nadzieję, że w końcu nasz rząd zrozumie, że poker to nie blackjack czy ruletka.

– W Polsce jest podobnie, poker w internecie jest nielegalny, w kasynach obłożony ograniczeniami i wysokim podatkiem. Jak przekonałbyś polityków do tego, że to nie gra losowa?

– Wystarczy spojrzeć na wyniki graczy. Daniel Negreanu wygrywa od 20 lat. Ja od sześciu. Wystarczy zrobić jakikolwiek research, żeby przekonać się, że poker to gra umiejętności.

– Co myślisz o polskich pokerzystach? Powinieneś znać przynajmniej dwóch – Marcina Horeckiego i Dominika Pańkę.

– Marcina tak, a ten drugi?

– Pańka. Wygrał ostatnie PCA.

– Aaa, nie wiedziałem że jest Polakiem. Oglądałem transmisję, na stole finałowym grał bardzo dobrze. Bardzo mi zaimponował, zasłużył na wygraną. Marcin to też groźny przeciwnik. Grałem z nim kilka razy, ma duże umiejętności. To gość z czołówki.

– Na PCA grałeś w koszulce Gerarda Piqué z FC Barcelony. Czytałem też, że trenowałeś piłkę nożną. Niecodzienny wybór jak na Amerykanina.

– Piłka nożna była moim trzecim sportem. Od dziecka grałem też w koszykówkę i bejsbol. W liceum sezon zaczynało się od piłki, była traktowana trochę w roli rozgrzewki, przygotowania do ważniejszych rozgrywek. To fajny sport, ale zawsze wolałem kosza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski