– Związany jestem ze Zwierzynieckim od 15. roku życia. W tym klubie zaczynałem przygodę sportową, jako koszykarz – mówi Janusz Nowotnik. – Potem postawiłem na piłkę i trafiłem do Cracovii. Byłem bramkarzem. Nie grałem wiele w I lidze, ale w pamięci mam mecz z Górnikiem Zabrze, który przegraliśmy 2:5. Wówczas ten klub miał najlepszy skład w Europie: Lubański w ataku, Pol na rozegraniu, Oślizło w obronie i Kostka w bramce. Lubański był niesamowity, trudno było bronić po jego uderzeniach – wspomina.
O trenerce pomyślał wcześnie, skończył studia na AWF w Krakowie i rozpoczął pracę z młodzieżą Zwierzynieckiego. Potem trafił do Hutnika, gdzie został opiekunem juniorów młodszych. – Sprowadził mnie tam trener Marian Cygan, który koordynował szkolenie młodzieży w __Hutniku – _mówi Janusz Nowotnik. – Po miesiącu pojechaliśmy na spartakiadę młodzieży i zajęliśmy ostatnie, 16. miejsce. Rok później zdobyliśmy srebrny medal, nie ma co ukrywać to mój największy trenerski sukces. Zaczęło się od tego, że przed sezonem Hutnik sprowadził z Wandy Kraków Krzysztofa Bukalskiego i Mirosława Waligórę. W Hutniku byli już m.in. Dariusz Romuzga, Marek Urbański czy Marek Koźmiński. Bardzo zdolna grupa. W tym samym czasie juniorzy starsi prowadzeni przez Edwarda Gajewskiego zdobyli złoty medal. Niedawno mieliśmy okazję spotkać się po latach. Rozegraliśmy mecz między tymi zespołami, była okazja do _miłych wspomnień.
Janusz Nowotnik w Hutniku pracował jeszcze kilkanaście miesięcy. W kolejnym sezonie pracował m.in. z braćmi Stolarzami, ale z tą drużyną nie powtórzył tak dobrego wyniku.
– _Pracę w Hutniku wspominam bardzo miło, nie tylko dlatego, że zdobyłem z drużyną juniorów medal. Hutnik wiele nie płacił trenerom, ale był bardzo dobrze zorganizowany. Życzę każdemu szkoleniowcowi, aby dane mu było pracować w klubie, który ma do dyspozycji siedem boisk i środki na wyjazdy na obozy, turnieje oraz dożywianie dla młodych zawodników. To powodowało, że każdego roku Hutnik wydawał kilku w pełni ukształtowanych piłkarzy. Ci robili później wspaniałe kariery. Jestem dumny, że moi chłopcy zaszli tak daleko, z wieloma do dziś utrzymuję kontakt – _dodaje.
Wrócił do Zwierzynieckiego i przejął zespół seniorów, którego z marszu wprowadził do klasy okręgowej. Później w Zwierzynieckim pełnił różne funkcje, szkolił młodzież, grał w oldbojach, pracował w zarządzie klubu.
– Miałem różne propozycje, ale nastąpił czas przemian politycznych w naszym kraju i zająłem się prywatnym biznesem. Z zawodu jestem zecerem-linotypistą, więc założyłem z kolegą drukarnię – _wspomina. – Nie ukrywam, że pracy zawodowej poświęciłem się bardziej niż trenerce, bo trzeba było z czegoś żyć. Zakład mam w sąsiedztwie budynku klubowego Zwierzynieckiego, stąd angażowałem się w pracę tylko w tym klubie. Daje mi ona jednak sporo satysfakcji. Jeszcze raz udało się drużynie awansować do ligi okręgowej, ja wówczas byłem wiceprezesem do spraw sportowych, a drużynę prowadził Jurek Płonka. Do tego doszło kilka sukcesów z młodzieżowymi drużynami naszego klubu_ – mówi na zakończenie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?