Okazało się, że pytania i wątpliwości, jakie mi towarzyszyły w drodze na seans, miały uzasadnienie. „Brooklyn” bowiem nie ma nic do zaoferowania poza klasyczną opowieścią o złamanym sercu pewnej Irlandki, która wyrusza do Ameryki w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku w poszukiwaniu lepszego życia. To kino, które zachwyci entuzjastów mody na retro - ot, urocza perełka filmowa o minionej epoce z zachwycającymi kostiumami i scenografią. Dla mnie jednak zbyt ładna, zbyt sentymentalna, tematycznie zbyt odległa od naszego „tu” i „teraz”.
Właściwie wszystko jest w tym filmie wiadome od samego początku. Młoda Ellis, typ brzydkiego kaczątka, opuszcza rodzinny dom w Irlandii i wyrusza statkiem do Stanów Zjednoczonych, gdzie ma nadzieję spełnić marzenia o lepszym życiu. Nowy ląd jest dla niej mityczną krainą mlekiem i miodem płynącą, gdzie ludziom żyje się po prostu lepiej. Film tylko to potwierdza. Jego twórcom nie zależało przecież na rozprawianiu się z mitem Ameryki, dlatego sen bohaterki spełnia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Żadnych kłód rzucanych jej pod nogi przez los tu nie uświadczymy. Ellis odczuwa tylko tęsknotę za domem, z której wyleczyć może ją tylko... miłość. Oczywiście od pierwszego wejrzenia. I jakby tego było mało - oczywiście do superprzystojnego włoskiego emigranta.
Liczba fabularnych klisz obecnych w „Brooklynie” w ramach jednej sekwencji wzrasta w zastraszającym tempie wraz z rozwojem akcji. Brzydkie kaczątko staje się pięknym łabędziem, inicjacja seksualna czyni z Ellis pewną siebie kobietę i wreszcie - prawdziwy dom jest tam, gdzie kwitnie prawdziwa miłość, która wszystko zniesie, wszystko przetrzyma. A to tylko kilka ze stereotypowych rozwiązań jakie w „Brooklynie” rozwijają twórcy.
Rozumiem, że cała Ameryka patrzy na Ellis jak w przysłowiowy obrazek. Dziewczyna uosabia bowiem bezkresną miłość do ich kraju skanalizowaną tu w uczuciu do przystojnego Włocha. Wiadomo przecież, że będą tu żyć długo i szczęśliwie... Czyżby?
Piękne, choć naiwne bajki wciąż potrafią uwieść nie tylko Hollywood.
„Brooklyn”, reż. John Crowley
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?