Leszek Długosz: Z BRACKIEJ
Żyła w latach 1882–1963. Była moją nauczycielką, ale taką nieformalną, domową nauczycielką. Była kimś więcej, opiekunką, sama mianowała się moją chrzestną matką. Poza rodzicami, którzy mnie do istnienia powołali, to ona, myślę, w kształtowaniu mnie jako rozumującego człowieka była kimś najistotniejszym. Nie spotkałem w życiu drugiej osoby tak niezwykłej. Tak niezależnej, a jednocześnie zdyscyplinowanej, wykształconej, utalentowanej i dobrej. Obdarzonej taką fantazją, lotnością umysłu, pamięcią wręcz fenomenalną. Była osobą głęboko wierzącą i praktykującą. Najpiękniej i chyba najgłębiej, jak człowiek potrafi to pojmować i realizować.
Jedna z pierwszych polskich studentek Sorbony, dziedziczka majątku Radna Góra (pogranicze Lubelszczyzny i Sandomierszczyzny) zrezygnowała po kolei z wszystkiego – przywiązania do dóbr doczesnych. Z czasem, ze światowej damy – siwowłosa, drobna, krucha – przemieniła się w ubogą bosonogą staruszkę, zimą okrywającą się lichą derką. Co posiadała, oddała, rozdała potrzebującym. Zachowała pogodę ducha, zachwyt i olśnienie urodą świata, przyrodą. Niezawodnie zdolna do ewangelicznej wręcz ufności i miłości bliźniego. Po wojnie resztkę majątku oddała szukającym na nowo schronienia siostrom józefitkom, wypędzonym ze Lwowa. Pięknie tam rozbudował się klasztor. Dla tzw. świata postanowiła zniknąć. Być kimś jakby "przeźroczystym”. Święta? Zastanawiałem się już wtedy. Ta wiara stała się we mnie niepodważalna. Bo kto, jeśli nie Ona? Kto, jeśli nie Taki Człowiek? Jeśli nie takie życie?
W powojennych czasach biedy, kompletnego krachu i załamania się dawnych kryteriów i realiów, w zapadłej mieścince, okrążonej borami, najbujniejszą przyrodą, miałem przy Niej edukację najniezwyklejszą. Z odległości czasu widzę, jakim była dla mnie darem losu. Uczyła mnie wszystkiego – muzyki, humanistyki, języków, a najogólniej ujmując: wartości, które, wedle jej kryteriów, są najważniejsze. I w biedzie tej i prowincjonalności wzorcowej, było i tak, że słuchałem jej opowieści o wydarzeniach, ludziach, o których właśnie czytałem w książkach. Uczyłem się grać na jej fortepianie Pleyelu, nagrodzonym złotym medalem na paryskiej wystawie. Byłem "powiernikiem” wahań i wątpliwości, kiedy wtajemniczała mnie (niedorostka) np. w korespondencję z prof. Tadeuszem Kotarbińskim, z kardynałem (wtedy jeszcze z biskupem) Wyszyńskim. I strony takich scen, i opowieści spisywać bym mógł… Była poetką najbardziej autentyczną. Nie uprawiała literatury. Nie szlifowała wersji, nie czyniła selekcji. Wplatała te wiersze (ot, tak jak się jej same pisały, składały) do swojej modlitwy, do listów. Z tych pism, wyciągnąwszy akurat dzisiaj te wyimki, podaję je Państwu dla przykładu. Może poczujecie jakość i siłę Ducha? Tej kiedyś drobnej, kruchej, jakże niezwykłej Pani.
ANNA NAGÓRSKA
Na Wielkanoc
(wyimki z listów wielkanocnych)
Życie. Trudny dylemat
Coś się wybiera, czegoś się wyrzeka
Pewne sprawy – to płatny aż do wieczności przekaz.
Trzymajmy cugle woli rękami obiema.
Sumienie. Najpewniejsza pośród burz busola…
Witaj przedwiośnie!
Zapal pochodnię wilczego łyka
Płatki śnieżyczek odmykaj
Trawom na pomoc pośpiesz
Witaj radosny hospodynie!
Wróć ptaki ze stron dalekich
Promienie ciskaj w rzeki
Niech zło przepadnie, zginie
Kochani, wiosna idzie!
Drogą baziami wierzb wysłaną, pod skrzydeł ptasich łukami
Śpieszy by cieszyć się z nami WIELKANOC
Serce człowiecze jest dzwonem, co się wysoko rozbujał
Przez niebo rozelśnione płynie już ALLELUJA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?