Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Życie zapisane cyfrowo [WIDEO]

Barbara Ciryt
Wolontariusze dokumentujący dzieje podkrakowskich wiosek  i świadkowie historii tak się zaprzyjaźnili, że dyskusje o dawnych czasach, życiu na wsi i ciekawych wydarzeniach prowadzą przy każdym spotkaniu
Wolontariusze dokumentujący dzieje podkrakowskich wiosek i świadkowie historii tak się zaprzyjaźnili, że dyskusje o dawnych czasach, życiu na wsi i ciekawych wydarzeniach prowadzą przy każdym spotkaniu Barbara Ciryt (2) Michałowickie Archiwum (2)
Michałowice. Młodzi wolontariusze, którzy sprowadzili się do gminy, nagrali to, co zapamiętali najstarsi mieszkańcy, zeskanowali ich zdjęcia. Powstało archiwum społeczne, wirtualne miejsce, które kryje dawne wiejskie życie, dziecięce zabawy, codzienną pracę, biedę i radość

Pamięć najstarszych mieszkańców gminy Michałowice prowadzi do czasów międzywojennych, okupacji i życia po wyzwoleniu. Nagrania, które zrobili wolontariusze - młodzi napływowi mieszkańcy w rozmowach z miejscowymi świadkami historii odsłaniają dawne dzieje. Wszystko trafiło na internetowe strony Michałowickiego Archiwum Społecznego. Są tam stare dokumenty, opowieści seniorów, opisy okolicy, zdjęcia obrazujące stroje ludzi na co dzień i od święta.

WIDEO: Helena Wiecheć, 88-letnia mieszkanka Raciborowic śpiewa piosenkę o marszałku Józefie Piłsudskim

Autor: Barbara Ciryt

Piaszczysta droga, pełna błota, a na niej trzy dziewczynki w białych sukienkach. Uważnie omijają kałuże, idą do kościoła, bo to dzień ich pierwszej komunii. Irena Doniec z Zdzięsławic, babcia Doroty Baran wolontariuszki dokumentującej dawne czasy, też była wtedy mała. - Nasza pierwsza komunia była w dzień powszedni. Towarzyszyła mi tylko mama, bo tata musiał pracować - wspomina pani Irena. - Szłam do kościoła boso, na miejscu w jakiejś kałuży mama umyła mi nogi, ubrała białe pończoszki i buty, wtedy mogłam wejść do kościoła - mówi.

Nie zapomni poczęstunku, który robiono dla dzieci komunijnych. - Dostawaliśmy bułkę z masłem i kawę z mlekiem - mówi. Dorota Baran cieszy się, że mogła posłuchać historii z dawnych lat. - Organizacja tego archiwum tak bardzo zbliża ludzi. Przy tym pozwala zachować, zapisać cyfrowo wspomnienia starszych osób - mówi.

Michałowickie Archiwum Społeczne wykonało Stowarzyszenie Instytut Strumiłły dzięki dotacji z Funduszu Inicjatyw Obywatelskich, a koordynatorem projektu była socjolog Natalia Martini.

Wszyscy świadkowie historii wspominają, że setki, dziesiątki lat temu życie płynęło wolniej, mimo że pracy było bardzo dużo. Już małe dzieci miały wiele obowiązków. Bawiły młodsze rodzeństwo, godzinami pilnowały małych kurcząc, żeby nie porwała ich sroka. Kilkuletnie dzieci pasły gęsi i krowy, pomagały w gospodarstwie. Wiązały snopki podczas żniw, pieliły warzywa, zbierały liście buraczane żeby nakarmić świnie. Jeden z seniorów wspomina, jak mając 10 lat musiał zabrać się za koszenie pszenicy. - Potem dostałem od taty i pochwałę i burę. Pochwalił, że wykosiłem sporo zboża, ale ganił, za to, że zostawiłem zbyt wysokie ściernisko, bo wtedy słomę się szanowało, była potrzebna, więc należało kosić jak najbliżej ziemi - zapamiętał to na zawsze.

Starsi mieszkańcy rozglądają się po swoich wioskach i trudno im uwierzyć, jak bardzo się zmieniły. - Dawniej domy były kryte strzechą. Żytnia słoma była ceniona, bo nią łatano dachy. Nie każdy potrafił to zrobić, dlatego niektórzy zamawiali fachowca. A był w Książniczkach taki gospodarz, nazywał się Bebak, który umiał odpowiednio powiązać snopy żyta i naprawić strzechę - wspominają świadkowie historii.

Wolontariuszka Magdalena Jach, która sprowadziła się do Raciborowic prawie 15 lat temu wzięła udział w projekcie za namową męża. - Zachwyciliśmy się tym, że to archiwum cyfrowe pozwala poznać rodowitych mieszkańców i historię wioski - mówi. Każdy z 10 wolontariuszy miał rozmawiać z dwoma starszymi osobami, ale pani Magdalena tak się zainteresowała życiem wsi, że nagrała opowieści czterech pań.

Ewenementem okazała się najstarsza z pań 88-letnia Helena Wiecheć. - Opowiedziała mi o pogrzebie marszałka Józefa Piłsudskiego, a raczej o tym jak trumnę z jego ciałem jechała koleją z Warszawy do Krakowa i jak wieś Raciborowice oddawała jej cześć. A przy tym zaśpiewała tę piosenkę, którą dzieci żegnały marszałka - wspomina pani Magdalena.

Zaprzyjaźniła się ze swoimi rozmówczyniami Władysławą Prażmowską, Wiktorią Myśliwiec, Barbarą Urbanik i Heleną Wiecheć; czasem siadają, żeby porozmawiać przy herbatce. Wszystkie pamiętają jak platforma kolejowa z trumną Piłsudskiego jechała przez Raciborowice. Pociąg powoli toczył się po szynach, na lawecie było widać trumnę okrytą biało-czerwoną flagą. - Całą szkoła poszliśmy pod tory żegnać marszałka. Dla niego uczyliśmy się piosenki, którą tam śpiewaliśmy. Razem z nami stało wiele ludzi, płakali jakby zmarł ktoś z ich rodziny - mówi pani Helena.

Władysława Prażmowska i Wiktoria Myśliwiec dobrze pamiętają starą ścieżkę, która prowadziła z centrum Raciborowic do przystanku kolejowego. - Po deszczu błoto było straszne, ścieżka wiodła przez pola. Jadąc do Krakowa ubieraliśmy gumiaki, a pod pachę braliśmy inne buty. Przy stacji w Krakach zostawiliśmy te gumowe, żeby po powrocie znów je ubrać i tak dotrzeć do domu - mówi pani Władysława. - Każdy miał swoje miejsce w tych krzakach, były dla nas jak szatnia - śmieje się pani Wiktoria. W końcu proboszcz ogłosił, że szuka chętnych do budowy chodnika prowadzącego do stacji kolejowej. - Stare płyty chodnikowe dowieźli chyba ze stacji hodowli roślin, a ludzie chętnie ruszyli do pracy, żeby zrobić ten chodnik. Rolnicy bez szemrania godzili się, żeby te płyty poprowadzić przez ich pola, ale każdy wiedział jak ważna to sprawa - dodają kobiety.

Tymczasem panowie opowiadają o pracach rolnych i pierwszym traktorze, który pojawił się w okolicy. Wolontariusz z Masłomiącej Lech Jaszowski rozmawiał z kilkoma osobami zainteresowany dawnym dworem w tej wiosce. - Myślałem, że nie ma po nim śladu, a podczas tego projektu odkryłem, że jest na wielu zdjęciach w rodzinnych albumach mieszkańców - cieszył się.

Jego świadkowie historii Franciszek Szydło z Masłomiącej i Stefan Patecki z Michałowic nawiązali kontakt. - Od lat szukam starej piły, która cięła drewno wzdłuż na bale potrzebne do budowy domów - mówił Patecki. Szydło obiecał, że popyta w swojej Masłomiącej. Obaj pamiętali tę maszynę, do której obsługi potrzebnych było trzech mężczyzn.

- Podczas okupacji, gdy tutejsi mieszkańcy cieli nią drzewo przejeżdżała kolumna niemieckich samochodów. Zatrzymali się, żeby sobie zrobić przy niej zdjęcia - opowiada.

Pan Franciszek opowiadał przy okazji o tym, jak dzieci chodziły głodne do szkoły, bo była wielka bieda i o tym, jakim dobrodziejstwem było organizowane potem dożywianie w szkołach, czyli herbatę z kromką chleba.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski