18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żywot księdza Fijałka

Redakcja
Zostawił po sobie kopalnię złota...

Tomasz Jakubec

Tomasz Jakubec

Zostawił po sobie kopalnię złota...

   Stary Kraków inspirował do pracy twórczej wielu znakomitych uczonych. Jednym z nich był z końcem XIX w. i w pierwszym trzydziestoleciu XX wieku ksiądz prof. Jan Nepomucen Fijałek.
   Urodził się 8 maja 1864 roku w Pogwizdowie koło Bochni. Szkołę powszechną i pierwsze lata gimnazjum ukończył w Bochni, natomiast świadectwo dojrzałości uzyskał w 1883 roku w słynnym Gimnazjum św. Anny w Krakowie. Po maturze wstąpił do seminarium duchownego w Tarnowie, gdzie uczył się tylko przez jeden rok, po czym przeniósł się do Krakowa na Wydział Teologiczny Uniwersytetu Jagiellońskiego, który ukończył w 1887 r. i tego samego roku został wyświęcony przez biskupa Albina Dunajewskiego.
   Po krótkim pobycie na posadzie wikariusza w parafii św. Salwatora na Zwierzyńcu w Krakowie wyjechał na dalsze studia do Rzymu, gdzie po dwóch latach uzyskał tytuł doktora prawa kanonicznego w Papieskim Liceum św. Apolinarego oraz świadectwo watykańskiej Szkoły Paleograficznej.
   Po powrocie do kraju na krótko został wikariuszem w Gruszowie koło Gdowa, a następnie w latach 1889-1896 penitencjariuszem przy kościele Mariackim, ucząc zarazem religii w znanych krakowskich Gimnazjach św. Anny i św. Jacka.
   Na ostatnie dziesięciolecie XIX w. przypada niezmiernie intensywna praca naukowa, uwieńczona uzyskaniem 26 VI 1891 r. na Wydziale Teologicznym UJ tytułu doktora, a rozprawa o życiu i obyczajach kleru w Polsce średniowiecznej była podstawą otrzymania 20 XI 1893 r. tytułu docenta w zakresie historii Kościoła. Ksiądz Jan Fijałek przez cały czas prowadził równocześnie wykłady z historii Kościoła i teologii fundamentalnej. W wieku 32 lat, już jako znany i ceniony historyk polskiego Kościoła, objął na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Lwowskiego katedrę historii Kościoła. We wrześniu 1896 r. zostaje mianowany profesorem nadzwyczajnym, a w grudniu 1899 r. - profesorem zwyczajnym. W latach 1901-1902 pełni funkcję dziekana, następnie w latach 1903-1904 rektora, a w roku następnym - prorektora tej uczelni.
   Jego wuj, Antoni Grotowski, również zafascynowany Krakowem, po roku studiów prawniczych na uniwersytecie we Lwowie przeniósł się na Wydział Prawa UJ, który ukończył w 1875 roku. Jeszcze jako student ożenił się z Adelą Statkiewicz, o 13 lat młodszą od siebie panną wywodzącą się z rodziny Jędrzejowskich herbu Jastrzębiec. W roku 1887 Antoni Grotowski objął posadę notariusza w Makowie Podhalańskim, a następnie w Jordanowie. Jednak w grudniu 1889 r. niespodziewanie zmarł na serce w wieku 41 lat, pozostawiając 28-letnią wdowę z czwórką małych dzieci.
   Po śmierci męża Adela Grotowska, szukając wsparcia u rodziny, przyjechała do Krakowa, gdzie mieszkała już jej siostra Paulina. Jednak i ją spotkał podobny los. W wieku 42 lat została już dwukrotnie wdową z siedmiorgiem dzieci. Drugi jej mąż Franciszek Stenzel zmarł nagle w wieku 46 lat we Frysztaku, gdzie pracował jako notariusz.
   Adela jednak w niedługim czasie przeniosła się z dziećmi do Lwowa. We Lwowie przecież mieszkał wówczas jej brat Wilhelm Statkiewicz, który pracował na dobrej posadzie starszego rewidenta kolei państwowych. W tym czasie we Lwowie mieszkał i pracował również siostrzeniec jej męża, ksiądz Jan Fijałek, i właśnie on w tym trudnym okresie życia pomógł przetrwać rodzinie. Praca naukowa i obowiązki na uniwersytecie angażowały profesora Fijałka bez reszty. By ulżyć siostrzeńcowi w jego codziennym życiu, ciotka Adela zaangażowała się w prowadzenie mu domu tak, by mógł bez reszty oddać się pracy naukowej.
   Siostrzenica Adeli Grotowskiej - Marta Stenzel tak wspomina tamte czasy: (...) Po śmierci Antoniego Grotowskiego ksiądz ich zabrał i wychował te dzieci. (...). On był bardzo wymagający od swoich uczniów i dlatego nie bardzo go lubili. We Lwowie miał przejścia z Rusinami. Bo Rusini żądali, żeby On wykładał do nich po rusku historię kościoła, nie po polsku tylko po rusku. On nie chciał, tak więc mówił do nich po łacinie, oni byli wściekli, bo nie znali dobrze łaciny (...).
   Ksiądz Jan Fijałek myślami był w Krakowie i czekał na okazję powrotu. Stało się to w 1912 roku, gdy po zmarłym księdzu Władysławie Chotkowskim mógł objąć Katedrę Historii Kościelnej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Wspominał wówczas: (...) Po raz trzeci przybywam do Krakowa, tym razem myślę, że już na stałe (...).
   Zamieszkał w dużym i wygodnym mieszkaniu przy ul. Wygoda 11 na pierwszym piętrze, całe drugie piętro zajmowała Adela Grotowska, organizując mu codzienne życie. A warunki życia były w tych czasach bardzo trudne.
   Po wybuchu I wojny światowej ks. Fijałek wybrany został dziekanem Wydziału Teologicznego UJ, a po utworzeniu w 1919 roku na Wydziale Teologicznym krakowskiego uniwersytetu Katedry Historii Kościoła w Polsce objął jej kierownictwo, pełniąc tę funkcję aż do momentu przejścia na emeryturę w roku 1930. W roku 1919 Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego zaproponowało mu objęcie stanowiska profesora zwyczajnego Katedry Historii Kościoła na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Warszawskiego. Propozycji tej nie przyjął. Nie mógł przecież opuścić swego ukochanego Krakowa...
   Jak codzienność życia mijała, wnioskować można z listów. 22 X 1919 r. Adela Grotowska pisze do księdza profesora na Jasną Górę: Mój drogi! Posyłam trzy koszule dzienne i nocne (...) - dwa prześcieradła na łóżko, jedno pod kołdrę, dwie poszewki, pudełko ciastek, parę bułek do kawy. U nas wszystko w porządku, dotąd nikt nie był, ani z Mogiły. Listów żadnych nie ma (...). Opisywać Ci nie będę, co działo się z przybyciem Piłsudskiego, bo wiesz z gazet, dodam od siebie, że naprawdę powariowali ludzie na punkcie tego człowieka.
   Ciotka, a zarazem gospodyni, pilnowała domu podczas jego częstych wyjazdów, dbała też o aprowizację. W jednym z listów z 20 I 1920 r. tak pisze, zdając mu sprawozdanie z zabiegów aprowizacyjnych: Mój drogi! Dziś otrzymałam to jest 2/I kartkę od Ciebie, na którą zaraz odpisuję. Od poniedziałku łażę po węgle i jeszcze ich nie mam. Jutro idę o 10 godzinie zrobić piekło, jak ten głuchy nie da węgli, za przywóz tychże kazał sobie zaraz w poniedziałek zapłacić 40 koron. Ponieważ w markach chcieli pensye wypłacić, nikt takowej nie pobrał. Rektor odniósł się telegraficznie do Warszawy, trzeba czekać kilka dni - jutro konsum wydaje papierosy, poślę po nie, we środę wydawali cukier biały krystaliczny, za dwa kila zapłaciłam 88 M (...). Siedzę w domu sama, nie powiem, żebym się nudziła, bo ciągle robotą jestem zajęta. Dotąd nikt nie pisał. Korekta czeka na Ciebie. Pozdrawiam Ciebie serdecznie. Dla O.O. Przeora ucałowania rączek. A. Grotowska.
   W tych czasach zaopatrzenie domu sprawiało wiele problemów. Ze względu na aprowizacyjne braki zaopatrywano się w podkrakowskich wsiach. A trzeba przyznać, że ksiądz profesor lubił dobrze jeść i zapalić dobrego papierosa. Tak oto pisze do księdza profesora rolnik z okolic Bochni - Jan Długosz: Przewielebny Ks. Rektorze! Na kartkę Pana z dnia 1/10 1921 odpowiadam co następuje: zapytywałem się fórmanów, ile będzie kosztować jazda do Krakowa, żądali 6000 M. Kapusty się u nas wcale we wsi nie kupi, bo nie ma tyle, ile by potrzebowali dla siebie a u mnie też nie ma. A co do mąki to sucho, młyny tutejsze nie mielą, trzeba jechać do Dobczyc lub do Gdowa, fórmna też teraz nie pojedzie za bagatele i od zmełcia zboża płaci teraz 600 do 1000 M. jeszcze ogromna ciżba przy tem, albowiem małe młyny nic nie mielą, więc i o mąkę się nie obowiązują. A co do ziemniaków, to jest dużo mniej ukopane, całej fóry nie mogę posłać, gdyby była okazja taka mógłbym coś posłać, na całą dostawę się nie obowiązuję. W Bochni ziemniaki płacą 2000 M do 2600, (...) w Bochni płaciła nieduże główki kapusty za kopę po 3000 M, a więc kupić kapusty w Bochni zapłacić od niej fórmankę do domu potem do Krakowa to będzie dużo kosztowała, może w Krakowie Ks. Rektor kupi i nie będzie tyle kosztować, ile sprowadzić ze wsi, bo fórman dużo kosztuje. (...) Jan Długosz.
   Rok później Adela Grotowska tak pisze:
   Kraków 8/10 923
   (Otrzym 10/10)
   Kochany!
   Już widzę Twoją zachmurzoną minę, że nie daję znać o sobie. (...) Przyczyną opóźnienia jest to, że chodziłam po węgle, potem byłam przez trzy dni u Połgniewicza i zastać Go nie mogłam, wreszcie w sobotę poczekałam 1/2 godziny i załatwiłam sprawę węglową (...).
   Na 1/10 dostałam 14.292.000
   Z tego dałam na sukno 3 miliony
   Kapelusz dla Ciebie twardy 3 - -
   Kupiłam (dziś wydałam 5 mil)
   Mieszkanie 200 tyś
   Na węgle 3 - -
   Na wydatki domowe 1 - -
   Elektryka 287500
   Grobowskiewicz 100 tyś
   Dwie piętki masła po 250 tyś 500 tyś
   Jaja po 5 tyś 600 tyś
   Kupiłam śliw na powidło
   50 kilo po 10 tyś kilo 12.187,500
   za mąkę 600 tyś
   5/10 przyniosła Grabowska 39.518 tyś, to zostawiłam na życie. Dziś płaciłam za kilo mięsa 96 tysięcy, za chleb 46 tysięcy, litr mleka 15 tysięcy, bułka 4 tysiące, więc wobec szalonej drożyzny powiedz sam, czy mogę wyżyć za 140 tysięcy mózg się przewraca, jestem zdenerwowana, bo co dnia już nie ma tysiąca wzrasta drożyzna na setki tysięcy - już oszczędniej żyć nie mogę jak obecnie. Ludzie wprost szaleją.
   A teraz próba do Ciebie, ażebyś napisał do Ojca Benedykta o 6 metrów ziemniaków i o 600 kilo mąki najjaśniejszej i przecież może taniej policzyć, bo obecnie zapłaciłam na 1/10 za 10 kilo mąki 6000 tysięcy, a kilo ziemniaków płacę po 5 tysięcy kilo (...) ale za jakieś dwa trzy dni pewnie pójdzie w górę. Janek (syn Adeli Grotowskiej) radzi starać się z Mogiły. Jeżeli zdecydujesz się na, to napisz zaraz do nich, by nie zostaliśmy na lodzie, a Bóg raczy wiedzieć, jakie jeszcze niespodzianki czekają nas (...). Z nowin nie ma nic, siedzimy w domu i marzniemy, bo u nas już zimno, a deszcz pada od przeszłego tygodnia.
   W 1919 r. ks. prof. Jan Fijałek został wybrany członkiem czynnym Wydziału Historyczno-Filozoficznego Polskiej Akademii Umiejętności.
   Za zasługi dla nauki polskiej został w 1926 roku odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Polonia Restituta, a w 1932 roku otrzymał dyplom doktora honoris causa Uniwersytetu im. Stefana Batorego w Wilnie. Najbardziej jednak cenił godność kanonika krakowskiej kapituły metropolitarnej otrzymaną w 1926 roku. Wraz z godnością kanonika otrzymał mieszkanie przy ul. Kanoniczej 20 oraz objął funkcję archiwariusza kapitulnego.
   Tak Adela relacjonowała ks. profesorowi przygotowania do przeprowadzki: (...) Byłam w mieszkaniu, pokoje wymalowane, na przyszły tydzień zaczną klatkę schodową malować. zapytałam budowniczego, kiedy zaczną z posadzkami, odpowiedział że to ksiądz Kanonik sam dorobi (...).
   Tak czasy związane z ulicą Kanoniczą wspominają krewni:
   (...) No pewnie przecież tam chodziłam zawsze (...) ksiądz zajmował całe pierwsze piętro, a Ciotka miała całe drugie (...). Tak jak sobie przypominam jak tam przychodziliśmy, to myśmy zawsze czuli zapach kuchni, a tam zawsze jakieś dobre zapachy z tej kuchni wychodziły. No i wtedy Ciocia Grotowska nas przyjmowała tam. No i stypa (po bracie księdza Józefie również księdzu) przecież tam się odbyła (...).
   Ze wspomnianej wyżej stypy, która odbyła się 24/3 1928 r. ksiądz profesor zrobił taką notatkę: Obecni na przyjęciu u mnie po pogrzebie od południa do wieczora.
   O. Jubilat Czesław Bogdalski po prawej, X Prałat Nikiel, prof. Kłodziński, X Dziekan Nieć z Zebrzydowic pod Kalwarią, X Markowski rektor seminarium duchownego, Marta, Hela, Franek, Karol, po prawej Aurelka na życzenie O. Grajasza kustosza z Kalwarii, O. Sergiusz z Kalwarii Kustosz nowy, O. wikariusz Mateusz Bakwanier stary Kalwar, X Prof. Konst. Michalski, X Dr Henryk Cichowski, Roskosz, Staszkowie oboje, Stryj Jan organista z Pleszowa, Ja, Jankowie obydwaj Grotowscy (moi bracia cioteczni Dr z Katowic i chrześniak oraz Franksin), Posługiwali - sama matka Adela posługiwała przy pomocy służącej.
   Na górze z Andą (żoną Frankową) a więc Janka, Delka, Oleńka, Maryśka, Janka i Lusia oraz Masia - no i Jurek.
   Pomagają Oleńka i Zosia. Kanapki wspaniałej roboty Andy, Koniak i Jarzębiak. Barszcz krokiety potrawka z jarzynek, bigos, 2 torty herbata i kawa, piwo Okocim jasne wino białe i czerwone nie dostałem.
   Wydatki:
   Adeli na przyjęcie 160
   Piwo 55
   Nekrolog (24)
   1(30) 54
   Służącej 5
   Cygara i papierosy 17
   Ksiądz profesor bywał również na spotkaniach rodzinnych przy ul. Felicjanek. Uczestnicy tych spotkań tak wspominają księdza: (...) bardzo lubiał jeść, jedzeniem się delektował, zawsze też rozgrywał kilka partyjek karcianych w "66" (...).
   Pod koniec życia czas letnich wakacji spędzał często na plebanii kościoła św. Katarzyny w Nowym Targu u zaprzyjaźnionego z nim księdza Franciszka Karabuły. Tam też w 1934 r. doznał drugiego wylewu. Jan Staszel tak opisuje przeżycia, których doznał ks. Jan Fijałek podczas pobytu w Nowym Targu: (...) Wypadek kolejowy pod Kalwarią, przeżycia związane z klęską żywiołową sprawiły, iż w sierpniu tegoż roku - jeszcze w czasie pobytu w Nowym Targu - ks. Fijałek uległ drugiemu poważnemu atakowi choroby. W dość krótkim czasie zdołał jednak odzyskać zdrowie i - podjąć działalność naukową i organizacyjną w Polskiej Akademii Umiejętności. (...) W dniu 6 października 1936 r. podczas posiedzenia kapituły katedralnej doznał trzeciego "śmiertelnego w skutkach ataku paraliżu". Troskliwą opiekę zapewniono mu w klinice uniwersyteckiej prof. Stefana Pieńkowskiego. Panowało raczej przekonanie, że i tym razem silny organizm, a może jeszcze bardziej silna wola chorego zdołają odwrócić niebezpieczeństwo. (...) Wczesnym rankiem 19 października 1936 r. dzwon Zygmunta żałobnym biciem obwieścił krakowianom o zgonie ks. Jana Fijałka (...).
   W rodzinie natomiast po latach tak się mówiło o przyczynach śmierci księdza profesora: (...) przepracowywał się umysłowo, był niezmiernie pracowity, a i gąski on lubił sobie zjeść, za dobrze jadł. Jemu już powiedział lekarz, że mu nie wolno tyle jeść, że powinien trzymać ścisłą dietę, bo on był tęgi (...).
   Jeden z profesorów UJ w latach 60. tak krótko podsumował Jego działalność naukową: (...) to co zostawił ksiądz Fijałek, to jest kopalnia złota (...).
   Pochowany został w grobowcu rodzinnym na cmentarzu Rakowickim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski