MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czarna polewka dla Leona?

Ryszard Niemiec
Preteksty. Sport polski przeżywa wzmożenie moralne, rozgrywające się na płaszczyznach personalnych. Poprzeczka etycznej poprawności zawędrowała na niespotykany dotąd poziom i wciąż jest windowana.

Jej wariant globalny jest imponujący, sięgający na inne kontynenty. Zahacza on o Kubę, z której swego czasu zbiegł reprezentacyjny siatkarz Wilfredo Leon.

Zkraju tego, od półwiecza budującego biedasocjalizm, sportowcy wieją systematycznie. Baseballiści walą do USA, bokserzy do Niemiec, siatkarze, gdzie oczy poniosą. Wil­fredo trafił do Rzeszowa, który przekształca się w siatkarski Eden. Tam przeczekał karencję, a wolny czas wykorzystał na życie uczuciowe.

Nie dziwota, że znalazł nad Wisłokiem partnerkę, która podniosła w nim poziom pozytywnych emocji wobec Polski. Dziś gra w rosyjskim Zenicie Kazań, ale zarzekając się, że na Kubie jego noga już nie postanie, postanowił ubiegać się o nasz paszport i godność reprezentanta Polski.

Oferta prosto z nieba, została wszakże oprotestowana z paru stron, zwłaszcza ze strony strażników patriotycznego ognia i etnicznych czyścioszków. Wypędzając „farbowanych lisów” z kadry piłkarskiej, posłużono się kryterium bieg­łości w polszczyźnie.

Rozdających certyfikaty prawdziwej polsko­ści dysponentom, nie przy­szło do głowy, że cofają się do średniowiecza, sprawdzając wymowę słowa „soczewica”. Leona, najlepszego atakującego na świecie, z pocałowaniem ręki przyjmie każda federacja siatkarska.

Jak glob długi i szeroki, jednorodność drużyn narodowych ulega pogłębiającej się erozji i pomału staje się mitem. Bariery etniczne i rasowe w krajach zasilanych migracją z dawnych kolonii dawno legły w gruzach. W polskich kadrach gier zespołowych, bokserskiej, podnoszenia ciężarów od dawna występują przedstawiciele rozmaitych nacji. W porównaniu z liczbą naszych, szukających chleba za granicą, cudzoziemcy na utrzymaniu polskich klubów, są jednak w mniejszości.

Dysproporcja stale się powiększa, chyba że górę weźmie pojawiająca się teza o nicości moralnej tych, którzy zarobkują u pracodawców, inwestujących w sport, pieniądze uzyskane ze zbrodniczego procederu politycznego. Przykładem są nasi piłkarze, na czele z reprezentacyjnym skrzydłowym Rybusem, wytransfero­wanym z Legii do rosyjskiego Tereka Groźny. Dobroczyńcą tej drużyny jest Ramzan Kadyrow, krwawy dyktator Czeczenii.

Idąc tym tropem myślowym, wypadało by postawić pod znakiem zapytania moralność innych reprezentacyjnych piłkarzy, że zostanę przy grających w Chinach (Mączyński), czy w Arabii S. (Szukała), gdzie władze mają za nic prawa człowieka. Piłkarzy tłumaczy profesjonalny charakter wyczynu, który ma to do siebie, że nie zakłada dociekania kierunku, z którego płyną pieniądze zarabiane na boisku.

Poprzestaje na starej, ale ciągle aktualnej refleksji de Coubertina, o tym, że „droga do zdrowej demokracji i międzynarodowego pokoju wiedzie przez stadion, na którym dokonuje się doskonalenie moralne.” Sądzę, że tego powinniśmy się trzymać i nie stawiać Rybusa pod pręgierzem pt. moral insanity…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski