MKTG SR - pasek na kartach artykułów

23 IX 1964 r., Kraków, mieszkanie przy ulicy Meiselsa

Redakcja
Wsuwając klucz do zamka, Karol marzył tylko o tym, żeby jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju i położyć się do łóżka. Niestety, kiedy tylko wszedł do mieszkania, usłyszał dobiegający z kuchni harmider rozmów, pomieszanych z muzyką z radia, a chwilę później zauważył szereg nieznajomych płaszczy, wiszących tuż przy drzwiach wejściowych. Przypomniało mu to o tym, że dziś są imieniny matki i że z tej okazji, jak co roku, miała urządzić małe przyjęcie.

Marta Szreder: LOLO (odc. 30)

Poszedł więc do łazienki, by przemyć twarz i przeczesać włosy, po czym udał się kierunku kuchni. W przedpokoju było ciemno, więc kiedy stanął w drzwiach, początkowo nikt go nie zauważył.

Matka, jak zwykle, kiedy zapraszała gości, postarała się, by wszystko wypadło jak najlepiej.

Karol zauważył, że miała na sobie najlepszą sukienkę, a jej włosy były świeżo po wizycie u fryzjera. Kuchenny stół był przykryty odświętnym, białym obrusem i zastawiony przekąskami oraz napojami, a siedzący przy stole goście, czyli brat matki Zbyszek z żoną Jadwigą oraz stryj Józef, byli już w dobrych humorach. Matka krzątała się jeszcze, po czym usiadła, biorąc plątającą się po kuchni Julkę na kolana.

- No to zdrowie naszej pięknej solenizantki! - rzekł stryj Józef, unosząc kieliszek.

- Zdrowie - zawtórował mu ochoczo ojciec, a matka śmiała się zadowolona.

- Lolek! Jak ty urosłeś! - zawołała nagle ciotka Jadwiga, zauważając opartego o framugę Karola.

- Chodź tu bliżej! Pokaż no się - powiedziała, wyciągając do niego rękę.

Karol podszedł, siląc się na uśmiech i pozwolił ciotce obcałować się po policzkach. Chwyciła go delikatnie za twarz i patrzyła przez chwilę badawczo w oczy.

- Pięknego chłopaka macie, udał wam się, nie ma co! - skomentowała wreszcie, zwracając się do matki.

- Dziękuję, Jadziu! - matka aż pokraśniała.

- Dobrze że jesteś, synuś. Zajmij się Julką, co? - powiedziała do Karola.

- Pójdziesz grzecznie pobawić się z bratem? - zapytała siedzącą na jej kolanach dziewczynkę, a ta naburmuszyła się.

- Ja z nim nie chcę! Wolę zostać z wami! - zawołała Julka, a jej odpowiedź wywołała salwy dobrotliwego śmiechu.

- A dlaczego tak? - zapytał wujek Zbyszek.

- Bo Karol jest wstrętny. Już go nie lubię! - powiedziała Julka poważnie, ale wszyscy i tak wciąż tylko się śmiali.

- On jest zły. Widziałam, że miał coś czerwonego na butach, wyglądało jak krew! - dodała dziewczynka.

- Dobrze, córciu, możesz zostać jeszcze chwilkę, ale nie zmyślaj, bo to nieładnie - powiedziała matka.

- Dzieci to mają bujną wyobraźnię! - ciotka Jadwiga pokręciła głową, nakładając sobie śledzia na talerz.

- Ale ja naprawdę to widziałam! - Julka próbowała przekrzyczeć rozmowy dorosłych, ale prawie nikt jej nie słuchał.

- Jak będziesz tak kłamać, to cię od razu wyślę do spania - skarciła ją matka i mała w końcu zamilkła.

Po chwili zeszła matce z kolan, podbiegła do ojca i przytuliła się do niego.

- Tato, zrób jakąś sztuczkę! - poprosiła. - Zrób tę z ogniem!

- E tam, daj spokój, córciu - ojciec opędzał się, ale wszyscy wiedzieli, że miał na to ochotę.

Sztuczki były jego popisowymi numerami na rodzinnych imprezach i tylko przy nich miał okazję zabłysnąć.

- Jaka sztuczka z ogniem? Ja już jestem bardzo ciekawy - podpuszczał go wujek.

- Kiedy ja już zapomniałem, jak to się robi. Zresztą, nie wiem, czy mamy naftę - krygował się ojciec.
- Mamy, już szukam! - matka odnalazła w szufladzie wszystkie potrzebne akcesoria.

- Dobrze już, dobrze - ojciec wstał i odwracając się plecami do gości, zaczął przygotowywać się do sztuczki.

Tylko Karol mógł dostrzec, z miejsca w którym stał, co ojciec robił. Zawsze chciał się dowiedzieć, na czym ta sztuczka polegała, ale ojciec nigdy nie chciał mu pokazać, marudząc, że przyjdzie na to czas, kiedy dorośnie.

Dziś wreszcie miał okazję poznać ten pilnie strzeżony sekret, i teraz podpatrywał dyskretnie, jak ojciec zawiązywał na końcu pogrzebacza szmatkę z gazy, którą później nasączył naftą. Chwilę później podniósł do ust buteleczkę z naftą, podpalił gazę i odwrócił się przodem do rodziny.

Trzymając przed sobą zakończony płonącą gazą pogrzebacz, sprawnie wypluł naftę w górę, rozpraszając ją nad płomieniem, a ta zapaliła się, tworząc w powietrzu kulę ognia. Wszyscy śmiali się i pokrzykiwali, klaszcząc z uznaniem w ręce, tylko Karol był cicho. Stał w drzwiach, zapatrzony w płomień i kiedy ten w końcu zgasł, uśmiechnął się do siebie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski