Drzewa są wycinane wzdłuż torów kolejowych na odcinku w rejonie Mogilskiej. Okoliczni mieszkańcy są zbulwersowani, że prezydent Krakowa wydał pozwolenie na takie działania. - Decyzja w tej sprawie została podjęta już w zeszłym roku - wyjaśnia Ewa Olszowska-Dej, dyrektorka Wydziału Kształtowania Środowiska w krakowskim magistracie.
- To ze względów bezpieczeństwa - tłumaczy rzeczniczka spółki PKP Polskie Linie Kolejowe Dorota Szalacha. Ustawa o transporcie kolejowym jasno mówi, że drzewa rosnące w odległości do 15 metrów od linii torowiska powinny zostać wycięte. Chodzi o zmniejszenie zagrożenia uczestników ruchu na wypadek złej pogody oraz poprawę widoczności.
Urzędnicy z magistratu wskazują, że inicjatorem wycinki jest PKP, a ono z kolei odpowiedzialnością obciąża Urząd Transportu Kolejowego, który restrykcyjnie kontroluje spółkę.
Zaniepokojeni mieszkańcy domagają się rekompensaty strat, czyli nowych nasadzeń. Niestety, ustawa o transporcie kolejowym nie przewiduje sadzenia nowych drzew w zamian za te, które zostaną wycięte dla poprawy bezpieczeństwa. - Mieszkańcy muszą to zaakceptować. Nie ma innego wyjścia - twierdzi Jan Machowski z magistratu.
Dla Krakowa, który zmaga się ze smogiem, każda wycinka drzew jest wielką stratą. Ustawa o ochronie przyrody obliguje wprawdzie do nowych nasadzeń w zamian za usunięte drzewa, ale polskie ustawodawstwo stawia przepisy o transporcie kolejowym wyżej, przez co miasto traci zielone tereny.
Wyjściem z sytuacji byłaby zmiana przepisów lub dobrowolne posadzenie nowych drzew przez PKP PLK. Do tego spółka się jednak nie garnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?