Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

35 lat? Wszystko przede mną!

Jolanta Ciosek
Hanna Bieluszko stworzyła wiele wspaniałych kreacji aktorskich. Czekamy na dalsze i życzymy co najmniej 50-lecia na scenie!
Hanna Bieluszko stworzyła wiele wspaniałych kreacji aktorskich. Czekamy na dalsze i życzymy co najmniej 50-lecia na scenie! Damian Słowioczek
Jubileusz Hanny Bieluszko. Nie potrafię tylko grać anielic, bo są śmiertelnie nudne - zwierza się aktorka

Jubileusz był jak należy: najpierw spektakl "O rozkoszy" w reżyserii Macieja Wojtyszki, potem gromkie brawa, kwiaty, gratulacje od dyrekcji i zespołu, wreszcie "Sto lat" odśpiewane na stojąco przez tłumnie zgromadzoną publiczność.
A jubilatka? - Rozśmieszyłam publiczność, bo nie byłam nadętą kombatantką, nie rozrzewniałam się, ale na wesoło podeszłam do całej uroczystości.
No bo umówmy się, to jest śmieszny jubileusz w porównaniu z innymi aktorami, którzy po pięćdziesiąt lat spędzili na scenie - mówi Hanna Bieluszko, aktorka Teatru im. Juliusza Słowackiego, która niedawno obchodziła jubileusz 35-lecia pracy artystycznej. I dodaje z figlarnym uśmiechem: - To żaden jubileusz. Myślę, że wiele do zrobienia jest przede mną, również w teatrze, tak więc nie wybieram się na żadną emeryturę. Nie cieszcie się, koleżanki.

****
Widzowie doskonale znają aktorkę m.in. z serialu "M jak miłość", w którym grała doktor Renię, przyjaciółkę Marysi Zduńskiej - jednej z głównych bohaterek, oraz z "Barw szczęścia", gdzie wciela się w postać Krystyny Złotej.

- Pomysł na tę rolę jest świetny. Lubię grać potwory, choć wiem, że to niebezpieczne. Widzowie seriali nie lubią takich postaci, wolą słodkie buzie, uśmiechy i czułostkowość. Nie potrafię grać takich anielic, bo to śmiertelnie nudne! Ile można słodzić? - wyrzuca z siebie Hanka, którą znam od lat jako osobę z serii: "co w sercu, to na języku".

Istny dynamit, zwariowana, nie pozwoli sobie w "kaszę dmuchać", ma swoje zdanie, ceni niezależność i nie lubi podporządkowywać się innym. Typowa indywidualistka. Ona i jej mąż Jurek Światłoń są aktorami Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Mają uroczą córkę Marysię i niezwykłego kota: Titinę, na punkcie której cała trójka ma absolutne- go... kota.

- Titina jest już dostojną 13-letnią damą, która urodziła się na głowie Bartosza Szydłowskiego, dyrektora Teatru Łaźnia Nowa. Ma winogronowe oczy, uszy duże, sterczące, jest w beżowo-szare prążki i ma, wedle mojego dziecka, najpiękniejszy brzuch na świecie. Ma też długi, rudy tyłeczek i długi ogon, i sama też jest bardzo długa - mówi Hanka. - Jeśli chodzi o rasę, to jest orient połączony z dachowcem! Jej ojciec, Chrząszcz, był rudym orientem, a mamuśka, Mucha, miała w sobie przewagę dachowca.

Co ciekawe, wszystkie oriento-dachowce nie miauczą, tylko skrzeczą. I tak też jest w przypadku Titiny. I to by było na tyle w sprawie kota.

****
Hanna Bieluszko jest rodowitą poznanianką, absolwentką krakowskiej PWST, która po studiach zaangażowała się do Teatru im. Jaracza w Łodzi, gdzie występowała do 1992 roku z przerwą na sezon w warszawskim Teatrze "Rozmaitości".

- Ignacy Gogolewski, który był wówczas dyrektorem "Rozmaitości", powiedział mi po sezonie: "Nie mam dla pani żadnych nowych propozycji, pani nie nadaje się do naszego teatru. I Miał absolutną rację. Do tamtego teatru nie nadawałam się. Natomiast Łódź była dla mnie szczęśliwa. To właśnie tam, grając w sztuce "Wyjść" poczułam, co to jest prawdziwa popularność. Nie w serialu, a w teatrze. Ludzie zatrzymywali mnie na ulicy i wyznawali uczucie, podobnie było po krakowskim "Śniadaniu u Tiffany`ego".

Oczywiście "M jak miłość" to zupełnie inny typ popularności - masowej. Smak seriali poznałam na studiach, kiedy wraz z Joasią Pacułą, Jankiem Fryczem i Andrzejem Pieczyńskim graliśmy w "Zielonej miłości". Wówczas Jerzy Andrzejewski w jednym z felietonów napisał, że "będą z nas ludzie". A zadebiutowałam, robiąc zastępstwo w męskiej roli w spektaklu "Tato, tato, sprawa się rypła", który reżyserował Mikołaj Grabowski w Teatrze "7.15", o którym mówiło się "teatr kwadrans na ósmą". To było setne przedstawienie, więc koledzy w tej komedii byli już mistrzami szmiry, jak to zwykle bywa w spektaklu komediowym setny raz granym.

****
W łódzkim teatrze Hania była m.in. Molly w "Operze za trzy grosze", Leni w "Procesie" Kafki, Laurą w "Indyku" Mrożka czy Rosaurą w "Życiu snem" Calderona.

- I często grałam chłopców, nie tylko w bajkach, bo też np. Beniamina w "Wielkanocy" Strindberga. I za tę właśnie rolę dostałam jedyną nagrodę w życiu. Ale przy Calderonie znów musimy wrócić do kotów, których kiedyś nienawidziłam, a od czasów łódzkich kocham. Właśnie w Łodzi, w teatrze było mnóstwo kotów i właściwie one tam rządziły.
Był taki jeden agent imieniem Jaracz (a rzecz miała miejsce w Teatrze im. Stefana Jaracza), który bardzo często brał udział w przedstawieniach. Kolegów załatwiał równo, bo to na nim głównie była skupiona uwaga widzów. Miał osobowość sceniczną; wiedział, kiedy wejść, jak stanąć... Bardzo był dobry w "Wyzwoleniu", w "Życiu snem". Choć podczas jednej z prób zachował się dość haniebnie: zjadł obiad, po czym wszystko... zwrócił. Niestety, na scenie. Lepiej nie pytaj o reakcję reżysera.
Po warszawskim "incydencie" Hania wróciła do Łodzi, do teatru prowadzonego przez Bogdana Hussakowskiego.

- Początkowo dostałam ostro w tyłek, siedziałam na ławce rezerwowych, tak na wszelki wypadek, żeby mi się w głowie nie
przewróciło, "artystce warszawskiej". Potem było coraz lepiej - wspomina aktorka.

****
Po tłustych łódzkich latach aktorka przeniosła się wraz z mężem do Krakowa, idąc "za dyrektorem", Bogdanem Hussakowskim, który obejmował wówczas dyrekcję krakowskiej sceny. I zabrał ze sobą czołówkę swoich łódzkich aktorów.

W "Słowaku" Hania poszła "jak burza", bo od razu zagrała Muzę w "Wyzwoleniu" w reżyserii Macieja Prusa. - Sytuacja była dla mnie koszmarna. Przychodzę na pierwszą próbę, jako "ta nowa", przychodzą koleżanki z teatru, których jeszcze nie znam, a reżyser zwracając się do nich, pyta: "A co panie tu robią, przecież wszystkie role żeńskie gra pani Bieluszko".

Myślałam, że ucieknę z teatru, że pod ziemię się zapadnę. Ktoś zawalił z listą obsadową i źle poinformował koleżanki. Koszmar.

Hania zagrała w Krakowie wiele ważnych ról, m.in. Heddę w "Heddzie Gabler", Vicky w "Przyjaźni i pieniądzach", Agnes w "Tańcach w Ballybeg", Olgę w "Bułhakowie" i ukochaną Holly w "Śniadaniu u Tiffany'ego" w reżyserii Pawła Miśkiewicza. A jako że jest aktorką śpiewającą chóralnie - jak sama o sobie mówi - możemy ją nadal oglądać jako Malinową w musicalu "Ziemia obiecana", a niebawem wystąpi w premierze spektaklu muzycznego "Bracia Dalcz i S-ka".

- Nie jestem wariatką teatralną, staram się zachowywać równowagę życia, nie przypisując temu zawodowi nadzwyczajnych walorów. Poza teatrem też jest życie: dom na wsi, gdzie uwielbiamy wyjeżdżać, Willa Tadeusz w Lanckoronie, gdzie przez lata spędzaliśmy każde święta, a przede wszystkim Marysia jest na pierwszym miejscu. Poza tym ostro zabrałam się za siebie: nie palę papierosów, pływam, jeżdżę na rowerze i bardzo schudłam.

Dieta, proszę pani, dietę trzymam - mówi Hanka, którą "od zawsze" pamiętam z papierosem. - I jeszcze muszę powiedzieć o fantastycznej Marysi, która ma 23 lata, jest absolwentką lingwistyki stosowanej, śpiewa flamenco i ma wielkie plany, ale nic więcej, bo i tak mnie zabije. No i mam bardzo utalentowanego męża aktora, który, jak każdy facet, siedzi teraz z głową w meczach, więc nie możemy wyjechać na wieś, bo tam nie ma telewizora.

Hania dobrze czuje się w Krakowie, choć wieść gminna niesie, że krakusy nie są zbyt życzliwi dla przybyszów. Ponoć trzeba się wkupywać w ich łaski. - Jestem w Krakowie 22 lata, więc jeszcze nie jestem krakowianką. Koledzy mówią, że pod Wawelem trzeba spędzić co najmniej 25 lat, żeby zasłużyć sobie na miano krakusa. Wszystko przede mną. I mam nadzieję, że niejedna rola też.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski