Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

600 tys. zł za złamany konar

Tomasz Mateusiak
W 2009 r. na ulicy Chałubińskiego oderwał się konar
W 2009 r. na ulicy Chałubińskiego oderwał się konar Fot. Tomasz Skowroński
Nowy Targ, Zakopane. Decyzją sądu zakopiański magistrat musi wypłacić ofierze wypadku z 2009 roku aż 600 tys. zł. Burmistrz Dorula zapowiada, że to ostatnia taka sytuacja, bo dziś całe miasto jest ubezpieczone. Przy okazji wyszła na jaw inna dawna sprawa...

Zakopane przegrało proces, który wytoczyła mu turystka z Nieporętu, poszkodowana na skutek wypadku, jaki miał miejsce w październiku 2009 roku. Odszkodowanie jest niebagatelne, bo kobieta dostanie 600 tys. zł. Żeby nie było kolejnych takich wpadek, burmistrz Leszek Dorula ubezpieczył miasto.

To była wielka tragedia
13 października 2009 roku; tego dnia przez Zakopane przeszedł pogodowy kataklizm. W ciągu 2 godzin spadło około 10 cm białego, mokrego puchu, czego nie wytrzymało sporo drzew. Wczesną jesienią było na nich jeszcze wiele liści, które utrzymywały śnieg. Wiele gałęzi nie wytrzymało tego ciężaru.

- Jeden konar oderwał się na ulicy Chałubińskiego i spadł na małżeństwo turystów, które przechodziło chodnikiem - mówi Leszek Dorula, burmistrz Zakopanego. - Konar przygniótł tę parę. Mężczyzna na skutek wypadku zmarł po kilku dniach, a jego żona do końca życia została sparaliżowana. Po pewnym czasie zaczęła domagać się od miasta odszkodowania.

Ostatecznie sprawa trafiła do sądu. Tu co prawda ustalono, że drzewo stojące na miejskim gruncie było w dobrym stanie, ale spowodowało to tylko obniżenie kwoty, jaką tytułem „pokrycia strat na zdrowiu” dostała kobieta. Zamiast 2,5 mln zł sąd przyznał jej „tylko” 600 tys. zł.

Dorula jest przezorny

- Choć nie było to łatwe, znaleźliśmy już z radnymi te pieniądze w tegorocznym budżecie - mówi Dorula. - Niestety, obawiam się, że nie będą to ostatnie środki, jakie jej przelejemy. Miasto z dużym prawdopodobieństwem czeka też proces, jaki ta pani wytoczy nam tytułem śmierci męża. Jeśli i tę rozprawę przegramy, wypłacimy odszkodowanie. Zapewniam jednak, że będą to już ostatnie pieniądze, jakie w podobnej sprawie wyda miejska kasa.

Dorula już rok temu - jako pierwszy burmistrz w historii miasta - ubezpieczył należące do miasta nieruchomości (także ulice, które wcześniej polisy nie miały) i teraz za każdy wypadek lub nawet auto zniszczone po najechaniu na dziurę, zapłaci ubezpieczyciel.

- Kwota ubezpieczenia jest wysoka, więc pokryje ewentualne przyszłe roszczenia - zapewnia burmistrz Zakopanego. - Sama polisa kosztuje nas 100 tys. zł rocznie.

Gdzie jest 60 tysięcy?

Okazuje się, że Dorula całkiem skuteczny w załatwianiu spraw związanych z wypadkami jednak nie jest...

Jak się dowiedzieliśmy, zakopiański magistrat od lat nie może się doprosić 60 tys. zł, które winien mu jest zakopiański oddział Związku Podhalan. Sprawa łączy się z wypadkiem, który miał miejsce na Kumoterskiej Gońbie (wyścigach sanek góralskich), która w styczniu 2006 odbywała się na Równi Krupowej.

Wówczas spłoszony koń wjechał w turystkę z Łodzi. Doznała poważnych uszkodzeń ciała i też poszła do sądu po odszkodowanie. Częściowo wypłacił je ubezpieczyciel, ale sąd nakazał też dać kobiecie dodatkowo 180 tys. zł. Ta suma miała pochodzić solidarnie z kasy miasta, kieszeni woźnicy, który spowodował wypadek i konta zakopiańskiego oddziału Związku Podhalan (organizator imprezy). Woźnica i związek nie przelali pieniędzy na czas, więc miasto zapłaciło ją w całości samodzielnie, by potem egzekwować dług.

- I od pana woźnicy to się nam udało - mówi Helena Mamcarz, skarbnik magistratu. - Spłacił nam większość z 60 tys. w ratach, a kilka tysięcy umorzył mu poprzedni burmistrz. Woźnica płaci też swoją „część” renty, jaką w kwocie 300 zł co miesiąc dostaje kobieta. Inaczej sprawa ma się z zakopiańskim oddziałem Związku Podhalan.

Jak mówi skarbnik miasta, dotychczas - 10 lat po wypadku - organizacja nie dała samorządowi ani złotówki z 60 tys. Dlaczego? Z tym pytaniem zostaliśmy odesłani do burmistrza.

- To czy te pieniądze się miastu należą, czy nie, cały czas rozstrzyga miejski prawnik - mówi burmistrz Leszek Dorula. - Ja słyszałem różne opinie na ten temat. Związek twierdzi, że nie musiał nic płacić, bo zrobił to ubezpieczyciel. Teraz, gdy temat wrócił, nakażę analizę tej kwestii. Jeśli prawnik powie mi, że pieniądze powinniśmy odzyskać, to długu nie umorzę.

Samorządowiec zapomina jednak, że mniej więcej rok temu wraz z radnymi przekazał temu samemu zakopiańskiemu oddziałowi ZP wartą kilka milionów złotych kamienicę za przysłowiową złotówkę. Dlaczego wówczas nie powiązano obu spraw i nie stwierdzono, że budynek związek dostanie dopiero po spłaceniu długu? Na to pytanie odpowiedzi nie ma. Podobnie zresztą jak komentarza kierownictwa zakopiańskiego ZP. Jego były prezes Marcin Zubek odsyła do obecnego szefa organizacji Andrzeja Skupnia. Ten był jednak dla nas niedostępny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski