MKTG SR - pasek na kartach artykułów

7 IV 1966 r., Kraków, Komisariat przy ul. XXXXX.

Redakcja
Dziś w "Dzienniku Polskim" pierwszy odcinek powieści Marty Szreder "Lolo". Autorka przedstawia historię życia Karola Kota, który w zbiorowej wyobraźni mieszkańców miasta przetrwał jako przerażający wampir z Krakowa. Jakie były motywy jego krwawej działalności? Dlaczego nikt w porę nie dostrzegł w chłopcu wampira? Przeczytaj już dziś. ODC. 1

MARTA SZREDER: Lolo

Gabinet porucznika Pełczyńskiego prezentował się ostatnimi czasy jeszcze gorzej niż zwykle. Sterty papierów, narastające z każdym dniem, piętrzyły się od podłogi niemal aż po sam sufit, niedopałki wysypywały się z przepełnionych popielniczek, a odłożone byle gdzie resztki zapomnianych posiłków, uzupełniały ten niezbyt przyjemny widok. W dodatku, jak na złość, wczoraj zacięło się okno i w pomieszczeniu panował okropny zaduch.

- To nie jest odpowiednie miejsce dla młodej damy - pomyślał nagle, ni stąd ni zowąd porucznik, patrząc na szczupłą, bladą dziewczynę, siedzącą po przeciwnej stronie jego biurka. Dopiero teraz zauważył, że dziewczyna zasnęła. Ostrożnie wyjął z jej dłoni szklankę niedopitej herbaty i spojrzał na zegarek. No tak, dochodziła już trzecia nad ranem. Młody protokolant również wyglądał na wyczerpanego. Porucznik dał mu znak, że już koniec na dziś i chłopak pospiesznie odmeldował się.

On sam, mimo późnej pory i trwającego od wielu godzin przesłuchania, wcale nie odczuwał zmęczenia. Przez ostatnie miesiące wytężonej pracy zdążył przyzwyczaić się do funkcjonowania o każdej porze dnia i nocy, a trawiąca go obsesja schwytania "Wampira" sprawiła, że już dawno zapomniał, co to odpoczynek.

Teraz intuicja mówiła mu, że jest już bardzo blisko celu.

Ta młoda osóbka w niebieskiej sukience zjawiła się tu dziś zupełnie niespodziewanie, a to, co właśnie od niej usłyszał, brzmiało jak kompletne szaleństwo. Mimo to jeden szczegół w jej zeznaniach sprawił, że porucznik ujrzał sprawę w zupełnie nowym świetle.

Miał nadzieję, że kapitan będzie podobnego zdania i nie bacząc na to, że jest środek nocy, postanowił do niego zadzwonić.

- Proszę pani... - porucznik pochylił się nad dziewczyną i potrząsnął nią nieporadnie.

- Tak? - obudziła się natychmiast.

- Proszę z łaski swojej poczekać chwilkę na korytarzu. Zaraz odwiozę panią do domu.

- _Dziękuję - _wstała i ruszyła w stronę drzwi. Zanim jednak wyszła, zatrzymała się jeszcze na chwilę.

- Co się teraz stanie? - zapytała, patrząc z niepokojem prosto w oczy porucznika.

- Teraz... Teraz już wszystko będzie dobrze - powiedział to najłagodniej jak potrafił, chociaż wcale nie był tego taki pewien.

Porucznik, wbrew pozorom, jakie starał się stwarzać na co dzień, nie był człowiekiem nieczułym. Domyślał się, że nie było jej łatwo tu przyjść. Nie miała przecież pewności, czy nie rzuca niesłusznych podejrzeń na chłopaka, który darzył ją zaufaniem i który był jej najwyraźniej bliski. Jednak, w imię obowiązku obywatelskiego, zdobyła się na to i dzięki temu dziś, po raz pierwszy od bardzo dawna, porucznik zobaczył światełko nadziei, zwiastujące zakończenie tego ciągnącego się od wielu miesięcy koszmaru. Ta nadzieja dodawała mu teraz skrzydeł. Chciałby, żeby dziewczyna o tym wiedziała, ale nigdy nie był dobry w mówieniu takich rzeczy.
- Podjęła pani jedyną słuszną decyzję. Teraz my się wszystkim zajmiemy - powiedział więc, zamiast tego wszystkiego.

Dziewczyna w odpowiedzi tylko uśmiechnęła się smutno i zamknęła za sobą drzwi.

Porucznik podniósł słuchawkę i wykręcił numer. Czekał na połączenie, wsłuchując się w pulsujący sygnał. Miał wrażenie, że trwa to w nieskończoność.

Sprawa "Wampira" od niemal dwóch lat wisiała jak cień nad Krakowem, a reakcje żyjących pod presją strachu mieszkańców już dawno wymknęły się spod kontroli. Ofiarą mógł stać się każdy. Śmierć czaiła się wszędzie. Każdy dzień mógł przynieść następny dramat. Grupa operacyjna, którą dowodził porucznik Pełczyński, pracowała niemal bez przerwy, sprawdzając skrupulatnie każdy donos, każdą najdrobniejszą informację, mogącą naprowadzić na trop sprawcy okrutnych napadów na kobiety i dzieci. Jednak, jak do tej pory, bezskutecznie.

Sprawa była trudna, bo "Wampir" działał jakby na oślep, kierowany niezrozumiałym impulsem, wybierając przypadkowe ofiary i nie zostawiając po sobie żadnych śladów.

Dla porucznika Pełczyńskiego schwytanie go stało się sensem życia. A teraz czuł wyraźnie, że jest już blisko, że miesiące błądzenia po omacku wreszcie dobiegają końca.

- Słucham - zaspany głos w słuchawce przywrócił go do rzeczywistości.

- Tu Pełczyński. Mamy go. Proszę o pozwolenie aresztowania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski