Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

8 X 1964 r., Kraków, ul. Loretańska, Technikum Energetyczne

Ciąg dalszy jutro
Mężczyzna zatrzymał się u szczytu schodów i patrzył na syna, który zdążył tymczasem zbiec na parter budynku szkoły i chwycić za klamkę głównej bramy. Ruszył więc za nim i po chwili obydwaj byli już na ulicy. Próbował dogonić Karola, ale ten pędził przed siebie, nie zwalniając tempa i wciąż był o pół kroku do przodu.

Marta Szreder: LOLO (odc. 45)

- Karolku - zawołał stłumionym głosem ojciec, wyciągając rękę i kładąc ją na ramieniu chłopaka.

- Synku, uspokój się. Po co te nerwy? - zapytał, czując, że Karol cały się trząsł ze wzburzenia.

- Dlaczego ty zawsze taki jesteś?! - wypalił nagle Karol, zatrzymując się gwałtownie i odwracając twarzą do ojca.

- Dlaczego wszystkim dookoła pozwalasz tak sobą poniewierać? Dlaczego nigdy się nie sprzeciwiasz, nie walczysz o swoje racje? - kontynuował z młodzieńczą żarliwością, a ojciec aż zaniemówił na moment, zaskoczony tym nagłym wybuchem.

Stali teraz naprzeciwko siebie, mierząc się wzrokiem. Karol oddychał ciężko, nie zwracając uwagi na nielicznych przechodniów, którzy mijając ich, rzucali ciekawskie i dyskretne spojrzenia, jakby wyczuwali nadchodzącą nieuchronnie awanturę.

- To nie tak, Karolu. Musisz mnie zrozumieć - odezwał się w końcu ojciec, ale Karol ani myślał dać mu teraz dojść do słowa.

- Nawet nie zapytałeś o moją wersję wydarzeń! Nic cię nie obchodzi, jak było naprawdę. Od razu uznałeś, że wszystko to moja wina i zacząłeś płaszczyć się przed tą wredną babą! Nawet nie przyszło ci do głowy, żeby stanąć po mojej stronie. To samo jest z matką. Każdy tylko tobą pomiata, a ty nic! - wrzeszczał Karol, a ojciec tylko stał i patrzył na niego bezradnie, jakby czekał, aż syn wyrzuci z siebie wszystkie żale.

- To nie tak - powtórzył spokojnie, kiedy Karol opamiętał się na chwilę i zaskoczony własną śmiałością, wreszcie zamilkł.

- Przecież ja dobrze wiem, ta nauczycielka, to głupia i zarozumiała jędza. Pewnie nawet zasłużyła sobie na to, żeby ktoś w końcu trochę utarł jej nosa - powiedział.

- Jednak dla świętego spokoju trzeba przeprosić i tyle. Powiedzieć im to, co chcą usłyszeć. Takie jest życie. Inaczej przecież wyleciałbyś ze szkoły i zmarnował sobie całą przyszłość. A twoja przyszłość jest dla mnie najważniejsza. To samo z matką. Jak ma zły humor, lepiej przeczekać, nie sprzeciwiać się, nie komentować. Po co dodatkowo podsycać awanturę? Kiedyś sam to wszystko zrozumiesz - tłumaczył, a w jego głosie słychać było coraz większy smutek.

Karol słuchał słów ojca w skupieniu. Przestał już drżeć, a jego oddech się uspokoił.

- Ja tak nie chcę. Nie będę taki jak ty. Zobaczysz jeszcze, na co mnie stać. Nic o mnie nie wiesz - powiedział cicho, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie wolnym krokiem, zostawiając osłupiałego ojca za sobą.

8 X 1964 r., Kraków, kamienica przy ulicy XXXX

Wreszcie nadszedł długo oczekiwany czwartek i Karol, pamiętając o zaproszeniu Kaliny, wyruszył w drogę do jej domu. Dochodziła dopiero trzecia i na zewnątrz było wciąż jasno, kiedy zatrzymał się przed dobrze już znaną sobie kamienicą, znajdującą się na końcu wąskiej i ślepej uliczki. Mimo wczesnej pory, tym razem postanowił nie czekać dłużej i od razu pchnął bramę. Przemierzył szybkim krokiem ponure podwórko i skierował się stronę bocznej klatki schodowej. Zaabsorbowany własnymi myślami, nie zauważył wychodzącej stamtąd starszej kobiety i niechcący zderzył się z nią w drzwiach. Staruszka zachwiała się, omal nie tracąc równowagi, ale Karol przytrzymał ją, chroniąc przed upadkiem. Mimo że dodatkowo przeprosił uprzejmie za swój brak uwagi, kobieta w odpowiedzi tylko popatrzyła na niego z nienawiścią i odeszła w swoją stronę, mamrocząc pod nosem przekleństwa. Nic jednak nie mogło mu tego dnia popsuć dobrego humoru. Z energią pokonał dwie kondygnacje wąskich, drewnianych schodów i jak kiedyś, zatrzymał się przed drzwiami Kaliny. Nacisnął dzwonek, ale okazało się, że ten nie działa. Miał już zapukać, kiedy zobaczył, że drzwi są uchylone.
- Halo! - zawołał, popychając je lekko.

W głębi mieszkania panowała jednak głucha cisza. Przekroczył więc próg i zatrzymał się w przedpokoju.

- Jest tam kto? - spróbował ponownie, ale i tym razem nie doczekał się odpowiedzi.

Nieco zaniepokojony ruszył przed siebie ciemnym korytarzem.

(Ciąg dalszy jutro)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski